niedziela, 19 stycznia 2014

74. Louis cz. 2

Oto druga część imagina o Louisie. Autorką jest Adeline. 


Nowo poznany chłopak strasznie działał Ci na nerwy. Te jego bezczelne uśmieszki, i kpiący głos powodowały, że miałaś ochotę udusić tego przystojniaka gołymi rękoma. Nieufnie spojrzałaś na telefon, jakbyś miała styczność z opaskudzonymi majtkami. Przewertowałaś wiadomości, chcą upewnić się, czy z nudów przypadkiem ich nie pousuwał. Wszystko było na swoim miejscu. Zajrzałaś jeszcze do spisu kontaktów, gdzie doznałaś kompletnego osłupienia – nie było ponad dziewięćdziesięciu procent numerów telefonów do Twoich znajomych! Po pewnej chwili zorientowałaś się, że oprócz numeru kontaktowego do twojego taty, nie masz już kontaktu do żadnego chłopaka. Została tylko Twoja rodzina i przyjaciółki. Uznałaś, że to już przegięcie ze strony Tomlinsona, więc poszłaś się z nim rozliczyć.
Wparowałaś do Sali gimnastycznej, niczym burza. Od razu wypatrzyłaś w tłumie Louisa. Rozgniewana podeszłaś do niego, i lekceważąc obecność jego kolegów z klasy, powiedziałaś:
- Co ty zmajstrowałeś w moim telefonem?! – Brunet skrzywił się, jakby jadł cytrynę.
- Na miłość boską, dziewczyno, o co ci znowu chodzi? – zirytował się.
- Pewnie się zakochała w tobie, Loueh. – Roześmiała się Annabel, prawdopodobnie jego dziewczyna. Jej piskliwy, dziewczęcy głosik, działał na Ciebie niczym czerwona płachta na byka. Nawinęła na palec wskazujący gumę do żucia, uważając, że dzięki temu będzie bardziej sexy. Cóż za desperacja – skwitowałaś w duchu.
- Nie udawaj głupszego niż jesteś, Tomlinson. To ty ukradłeś mi telefon i usunąłeś kontakty. – Rzuciłaś oskarżycielsko, mierząc chłopaka nieufnym spojrzeniem.
- Ukradłem? – Obruszył się. - Gdybym miał zamiar ukraść ci  telefon, to raczej bym ci go nie oddał. – Dopowiedział ironicznie.
- O, ta dziewczyna zwraca się do ciebie po nazwisku. Pewnie się w tobie zako… - zaczęła kpiąco, Annabel.
- Czy ty możesz się wyłączyć?! – Przerwałaś jej gwałtownie. Bardziej niż ten cały Louis, właśnie ona doprowadzała Cię do szaleństwa. Ten jej stuknięty chichot, jest nie do wytrzymania. Śmieję się jak zdarta płyta.
- Słuchaj, [T.I.],  nie mam stuprocentowego udziału w tajemniczym zniknięciu twoich kontaktów. – Odparł, schodząc nieco z tonu, Louis.
- Stuprocentowego mówisz? Czyli jednak maczałeś w tym palce! – Oznajmiłaś pewnie.
- Bystrzak z ciebie, [T.N]. Nie spodziewałem się tego po tobie. – Wypalił.
- Pozwól, że zgadnę. Ty zaznaczyłeś kontakty do usunięcia, a ta wytapetowana, głupia flądra kliknęła usuń?
- Mądra dziewczynka. – Klasnął z uznaniem. – a teraz, zgadnij w jakim celu to zrobiłem.
- Niestety nie podam ci odpowiedzi, gdyż nie wiem co kieruje takimi wariatami jak wasza dwójka. – Fuknęłaś zirytowana.
- Auć. – Syknął Louis. – Nie dość, że jesteś spostrzegawcza, to jeszcze wredna. Gdybyś nie była taka zadufana w sobie, to prawdopodobnie bym się w tobie zakochał. – Powiedział neutralnie, jakoby mówienie taki rzeczy do – w sumie – nieznajomej dziewczyny, nie było mu obce.
- Ja, przynajmniej nie myślę, że moje słowo jest warte sztabkę złota, w przeciwieństwie do ciebie. – Odpyskowałaś.
- Moment! Czy ty nazwałaś mnie flądrą? – Ocknęła się Annabel. – Co to właściwie oznacza? To taki komplement, tak? – Wypytywała się dziewczyna.
- Dobra, przestańcie na siebie szczekać ludziska. – Wtrąciła się Danielle Peazer, której wcześniej nie zauważyłaś, a patrząc na reakcję Louisa zorientowałaś się, że on również jest zaskoczony jej obecnością. – [T.I.], wracaj do naszej klasy i nie dyskutuj z Louisem, ponieważ to go tylko nakręca, a ty przez to dostaniesz nerwicy.
- Usunął mi prawie wszystkie kontakty w telefonie, jak, twoim zdaniem, mam się nie denerwować? – Zapytałaś retorycznie.
- A skąd on miałby mieć Twój telefon? – Zszokowała się Danielle.
- Ukradł mi go. – Odpowiedziałaś błyskawicznie.
- Znalazłem – poprawił Cię Louis.
Cała wasza trójka zamilkła, kiedy wymownie spojrzała się na was, Twoja nowa wychowawczyni. O takim rozpoczęciu edukacji w całkowite nowym otoczeniu, z pewnością marzy każda nastolatka – Pomyślałaś ironicznie. 
.                          .                          .
Minęły już dwa tygodnie odkąd jesteś w nowej szkole. Twój plan lekcji został tak opracowany, że na korytarzu rzadko spotykasz Louisa. Kiedy tylko się o tym dowiedziałaś, osobiście poszłaś podziękować dyrektorowi, co niewątpliwie go zaskoczyło.
Bardzo zżyłaś się z Danielle i Liamem. Spędzałaś z nimi każdą przerwę. Chociaż czasem wolałaś dać im pobyć bez twojej obecności, ponieważ czułaś się trochę skrępowana, gdy stali niebezpiecznie blisko siebie, albo patrzyli sobie oczy jak przystało na zakochaną parę. Może i miałabyś szansę na zdobycie chłopaka, gdyby Tomlinson nie usunął numerów wszystkich Twoich znajomych, którzy z reguły nigdy nie pisali do Ciebie pierwsi. Wtedy czułabyś się zdecydowanie mniej samotna, niż do tej pory. Właściwie nadal nie dowiedziałaś się, co kierowało Louisem, przez co raz na zawsze zaprzepaścił Twoją szansę na odnowę znajomości z gimnazjum. Lecz wysunęłaś jedną, najbardziej prawdopodobną tezę; to była zemsta za to, że zachowywałaś się troszkę samolubnie i nieustannie toczyłaś z nim spory.
Jako przewodnicząca szkolnego samorządu miałaś do zrealizowania pewną ilość dziwnych zadań. Mianowicie, zdjęcie ozdób, które zostały rozwieszone po całej placówce z okazji powrotu do szkoły. Nie mogłaś pojąć, czemu to ty masz się tym zająć, aczkolwiek wolałaś posłusznie wykonać polecenie i nie podpadać dyrekcji już od pierwszych dni. Drugim zadaniem było zmywanie podłóg w męskiej toalecie.
- Dlaczego masz takie urojone obowiązki? Przecież nie jesteś sprzątaczką. – Dziwili się twoi przyjaciele.
- Nie mam pojęcia. Może to coś w stylu rytuału przejścia? – Prychnęłaś z obrzydzeniem. – Skoro jestem dziewczyną powinnam sprzątać damską toaletę.
- W ogóle nie powinnaś sprzątać w tej szkole. Jesteś uczennicą, nie służącą. – Wygarnął Liam, uważnie przyglądając się liście zadań. – Byłaś już z tym u dyrektorki?
- Nie mam zamiaru. Jeszcze mnie skrytykuje, albo znienawidzi przez to, że zawracam jej głowę. – Odpowiedziałaś błyskawicznie.
- Zatem dziś po szkole będziesz czyścić męskie pisuary? – Bardziej stwierdził niż spytał, Liam.
- Oszalałeś? Wyczyszczę podłogę i wrócę do domu. Dekoracjami zajmę się jutro. – Orzekłaś sfrustrowana.
- Na twoim miejscu poszłabym z tym do dyrektorki. Jeśli raz pozwolisz im się wykorzystać to będą to robić cały czas. – Mruknęła z przekąsem, Danielle.
.                          .                              .
Przed Twoim celowym zadaniem czekała masa innych, irracjonalnych obowiązków. Na zegarze wybiła już godzina piętnasta, a apel zakończył się około trzy godziny temu. Pani sprzątaczka wręczyła Ci mop i wiaderko wody. Sama zaś poszła zająć się szkolną stołówką. Weszłaś do łazienki całkowicie zdegustowana. Mimo iż wyglądała czysto, wiedziałaś, że panuje tutaj cała plaga zarazków. Po powrocie do domu czeka na Ciebie najdłuższa kąpiel w życiu. Zza kabiny usłyszałaś znajomy, dziewczęcy głos.
- Louis, nie podoba mi się to, jak patrzysz na tę [T.N.] – Warknęła.
- Ona ma piękne imię, [T.I.]. Ponadto mogę patrzyć się na nią jak mi się żywnie podoba. – Odpyskował.
Na początku chciałaś się wycofać, jednak ciekawość wzięła górę i zaczęłaś zawzięcie ich podsłuchiwać. Annabel była o Ciebie zazdrosna. Kto by się spodziewał, że taka zadufana w sobie panna wcale nie uważa się za najpiękniejszą?
- Nie możesz, ponieważ ja ci zabraniam. Zdajesz sobie sprawę z tego, że jeśli ktoś zauważy w jaki sposób lustrujesz ją spojrzeniem to nasza reputacja sięgnie dna? Ona jest od nas młodsza. Zacznij interesować się dziewczynami w swoim wieku, a nie pyskatymi małolatami. – Wycedziła ze złością.
- Nasza reputacja? – Zdziwił się.
- Mimo iż żyjemy w wolnym związku, Louis, nadal jesteśmy jednością.
- Annabel, co ty masz w tej swojej farbowanej łepetynie? Powtarzam ci od czterech miesięcy, że nie jesteśmy już w związku, rozumiesz? Chodziłem z tobą tylko dlatego, iż jesteś łatwa. Na początku fajnie się bawiłem otumaniając cię, ale teraz się zmieniłem. Przestałem szukać przygód. Dorosłem. – Powiedział chłopak.
Żałowałaś, że nie wzięłaś dyktafonu. Miałabyś okazje zemścić się i na Louisie, i na Annabel za jednym zamachem.
- Kłamiesz. Kochasz mnie, ale ciągle się tego wypierasz. Pewnie wszystko przez tę [T.I]. Namieszała ci w głowie. Czym ona ci zaimponowała?
- Tym, że jest sobą. Nikogo nie udaje, ani nikomu się nie podlizuje. – Odpowiedział.
- Zachowuje się jak rozpuszczona księżniczka. Nie pamiętasz, jaką scenę na początku roku ci urządziła? Aferę o telefon? – Pytała zirytowana Annabel.
- Właśnie tym skradła moje serce. Mimo wszystko przyszła i mnie ochrzaniła. Nie interesowało ją to, co ludzie powiedzą, co pomyślą. Ona jest niesamowicie silną osobą, chociaż wcale na taką nie wygląda.
- Nie wierzę. – Westchnęła. – Zdajesz sobie sprawę, że ona cię nie znosi?
- Kiedyś nauczę się z tym żyć. Poza tym, oboje wybieramy się na takie same studia i na ten sam kierunek. Moim zdaniem to nie jest przypadek.
Nie mogłaś uwierzyć, że kogoś jeszcze tak bardzo interesuje chemia. Szczególnie, Tomlinsona, który wydawał ci się zbyt zakochany w sobie, aby mieć jakieś inne zainteresowania poza upiększaniem się. Louis ma racje, to nie przypadek, tylko fatum. Mogłam posłuchać tatusia i iść do wojska, nie, liceum mi się zachciało – Pomyślałaś sceptycznie.- A jeśli w przyszłości Tomlinson będzie moim szefem?

- Wychodzę. – Oznajmiła Annabel. Serce podskoczyło Ci do gardła kiedy dziewczyna otworzyła drzwi, a zdezorientowany Louis patrzył wprost na Ciebie.