poniedziałek, 15 lipca 2013

72. Imagin

Hej! To mój pierwszy dodany imagin. Ten jest na konkurs shot.
Imagin od directioner Styles
Był piękny poranek. Promienie słońca wdarły się do mojego pokoju, a ja zaspana otworzyłam oczy. Ziewnęłam rozciągając się na łóżku, a mój wzrok automatycznie powędrował na kalendarz. Tak, to dziś jest ten dzień. Dziś wreszcie miałam pojechać na koncert swoich idoli- One Direction. Impreza zaczynała się o 16, a do Warszawy 4 godziny, więc niedługo trzeba wychodzić.Na koncert musiałam jechać pociągiem. Zaspana i podniecona wstałam z łóżka i zaczęłam się ubierać. Ubrałam się tak:klik  . A zamiast bluzy postanowiłam nałożyć koszulkę ze zdjęciem 1D. Zeszłam na dół zjeść śniadanie. Po zjedzeniu i zrobieniu make-up byłam gotowa do wyjścia. Wzięłam ze stołu moją torebkę i wyszłam z domu. Zamknęłam drzwi i ruszyłam na dworzec. Usiadłam na ławce  obok pana, który rozmawiał przez telefon. Ja nie podsłuchuję rozmów, ale teraz jakoś się zdarzyło.
-... Spotkamy się na ul. ... a tam omówimy jak okraść bank...- powiedział nieznajomy do słuchawki.
Przestraszyłam się i jak najszybciej poszłam w inne miejsce. Na chwilę odwróciłam się w stronę ławki. Ujrzałam puste siedzenie. Rozglądnęłam się. Zobaczyłam za mną biegnącego mężczyznę, którego niedawno widziałam. Moje serce tak stukało jakby jakaś bomba. Zaczęłam biec w stronę ochrony. Po drodzę potknęłam się o schodek, którego nie zauważyłam. Strasznie bolały mnie pośladki.
-Pomogę ci- powiedział jakiś przystojniak.
-Dzięki!- grzecznie podziękowałam.
-Nie ma za co. Gdzie się tak spieszyłaś?
-Ummmm... Na pociąg... zaraz mam odjazd...- kłamałam.
-Aha, to szkoda, bo myślałem, że jeszcze pogadamy...
-A która jest godzina?
-11.45
-Oooo A u mnie 12. Jednak nie muszę się spieszyć. Jeszcze 15 minut- znowu zaczęłam zmyślać.
-To fajnie! Jak się nazywasz?
-Ja? Carly, a ty?
-James. Gdzie jedziesz?
-Do Wawy na koncert takiego zespołu.
-Spoko. Ja też jadę do Warszawy na koncert.
-Tak?! A kogo?
-One Direction.
-Naprawdę?! Ja też!
-Super! Chodźmy może bliżej.
Poszliśmy, a przez ten czas rozmawialiśmy o 1D i różnych rzeczach. Ten czas zleciał nam bardzo szybko i po chwili przyjechał pociąg. Wsiedliśmy do niego i ruszyliśmy. Usiedliśmy koło siebie. Ciągle spędzaliśmy ze sobą czas i te 4 godziny zleciały jak 10 minut. Dojechaliśmy do stolicy. Wysiadłam z James' em i szliśmy w stronę stadjonu,na którym miał się odbyć koncert...

Po przyjeździe do mojego miasta razem zaczęliśmy chodzić, a po 5 latach był już moim mężem. Nie dość, że byłam na koncercie 1D to poznałam swoją wymarzoną miłość...

A chcecie wiedzieć co się stało z tym przestępcą? On trafił do więzienia. Otóż próbowali otworzyć drzwi i wtedy się włączył alarm.
_________________________________________________
Zapraszam na mojego bloga klik na którym poszukuję redaktorek może któraś z was by chciała? Więcej informacji: klik

sobota, 13 lipca 2013

71. Liam

Ciao a tutti! Ponownie kłania się nisko, Cher. Dzisiaj świętujemy, bo Gosia napisała imagina! Awfeeyffjhsgfjhsjsd <3

- Maaamo! - w całym domu rozległ się krzyk mojej 3-letniej córeczki.
- Co się stało skarbie? - odpowiedziała jej moja współlokatorka [T.I]
z kuchni.
- Chodź ze mną do parku.
- Jestem zajęta, poproś Liama.
- No dobrze. Liam!! Chodź na spacer!
- Już idę mała, daj mi minutę. - odpowiedziałem. Wiedziałem, że nie
ustąpi. Charakter miała po mamie, zawsze musiała postawić na swoim. 
 
Zabrałem telefon, portfel i zgarniając po drodze bluzę zeszłem na
dół. Meg już na mnie czekała. Założyłem jej sweter, buty i mogliśmy
wychodzić. Wkładając na nogi conversy wyszedłem z domu biorąc małą
na ręce. 
 
- To gdzie idziemy? - zapytałem
- Do parku. 
- Dobra. Pójdziemy skrótem.
 
Była piękna, słoneczna sobota. Szliśmy 15 minut. W tym czasie Meggie
zdążyła opowiedzieć mi wszystkie historie z przedszkola z ostatniego
tygodnia. Tak w ogóle, to pewnie zastanawiacie się kim ja jestem. Otóż
właśnie czytacie zwierzenia Liama Payne'a z One Direction. Tak, to
ja tylko że jako 23-letni już facet. One Direction nadal istnieje, gramy
koncerty, wydajemy płyty. [T.I] która mieszka ze mną wraz ze swoją
córką Meg. Znamy się od liceum. Zaopiekowałem się [T.I] gdy nie miała
gdzie się podziać z córką i mieszkamy razem prawie rok.. Czy ją
kocham? Nie. Zdecydowanie nie. Jest tylko koleżanką.
 
 
Gdy byliśmy na miejscu, Meg od razu pobiegła do innych dzieci bawiących
się w coś na trawniku. Ja poszedłem w stronę najbliższej ławki.
Siedziała tam jakaś kobieta. Była taka podobna do... Nie, to na pewno
nie ona. Wydaje ci się Liam. Chociaż.. Nie, na pewno nie.
 
- Przepraszam, mogę usiąść? - zapytałem 
- Oczywiście. - popatrzyła mi w oczy i wtedy byłem pewien. To ona, to
moja Danielle. Wszędzie poznam te oczy, te piękne oczy które kiedyś
wpatrzone były we mnie z miłością. Na mój widok zaświeciły jej się
źrenice. Może mnie poznała?
- Liam? - była w szoku, tak samo jak ja. Stanęła naprzeciw mnie. 
- Danielle? Co ty tu robisz? 
- Miłe powitanie po 3 latach, nie ma co. - zaśmiała się
- Nie wiedziałem że nadal mieszkasz w Londynie. 
- Mieszkałam w NY, właśnie jestem w trakcie przeprowadzki do Londynu.
Wyszłam do parku na chwilę, mam dość czekania na samochód z moimi
rzeczami. 
- Gdzie będziesz mieszkać? 
- Na razie u rodziców, potem poszukam czegoś swojego. Nie miałam czasu
do tej pory.
- No tak..
- Liam, Liam! - poczułem ciągnięcie za nogawki spodni. To Meggie.
- Co się stało? - zapytałem po raz pierwszy niezbyt zadowolony z
obecności dziewczynki.
- Ten chłopiec powiedział że jestem głupia!
- Ojej, bardzo niegrzeczny ten chłopiec. A jak masz na imię? - Dan
kucnęła obok niej.
- Meg. 
- To pewnie twój tata, tak? - zapytała z wyraźnym smutkiem wskazując na
mnie.
- Nie. Mieszkam u niego z mamą, ale nie jest moim tatusiem.
- No tak.. Wiecie, ja muszę już iść. - powiedziała moja była
dziewczyna, Danielle.
- Może dasz mi swój numer? Umówimy się kiedyś. - mentalnie się
spoliczkowałem za tą wypowiedź
- Jasne, czemu nie. Trzymajcie się!
 
Zapisała w moim telefonie swój numer i odeszła. Razem z Meg wróciłem
do domu cały czas myśląc o Dan. To co zastałem w domu, zaskoczyło
mnie. Była tam [T.I] pakująca swoje rzeczy. 
 
- Co ty robisz?
- Dziękuję ci za wszystko Liam, ale nie możemy dłużej siedzieć ci na
głowie. Wyprowadzamy się. 
- Mieszkacie tu od roku, a ty mówisz mi o wyprowadzce w drzwiach? - byłem
zły na nią.
- Tak jakoś wyszło.. Poznałam kogoś, będziemy u niego mieszkać.
- Wiesz co? Wynoś się stąd.
 
Pożegnałem się z Meg i zamknąłem za nimi drzwi. Usiadłem na kanapie,
musiałem to wszystko przemyśleć. Dopiero teraz uświadomiłem sobie, że
nadal kocham Danielle. Kocham ją jak nikogo innego. Ale nie mogę jej
teraz o tym powiedzieć. Najpierw dowiem się czy ma kogoś, co u miej
słychać. Wysłałem jej SMS: "Co powiesz na kawę? Jutro, o 13.00 w
Starbucks. Liam. xx". Odpowiedź dostałem po niecałej minucie.
Uśmiechnąłem się pod nosem. Nic się nie zmieniła, nadal odpisuje na
sms-y z szybkością automatu. "Będę na 100%. :) Dan xx" 
 
******Rok później******
 
- Liam!
- Co się stało?
- Mam skurcze.
- Jakie skurcze? Kochanie ty rodzisz? 
- Na to wygląda.
- O matko, co ja mam zrobić? Torba spakowana, chociaż nie! Szczoteczka,
pasta do zębów.. Nie, to już jest. Dzwonić po pogotowie? Albo sam cię
zawiozę. - biegałem po domu jak opętany nie wiedząc co zrobić.
- LIAM DO JASNEJ CHOLERY TO NIE TY RODZISZ TYLKO JA! Bierz torbę, podaj mi
buty i jedziemy do szpitala. Weź klucze. 
 
Po kliku minutach dotarliśmy do szpitala. Moją żonę zabrali
natychmiast na porodówkę. Czekałem pod salą. To były najgorsze 2
godziny w moim życiu, tak bardzo bałem się o nią i o dziecko. 
 
Wreszcie z sali wyszła położna z uśmiechem na twarzy. Podbiegłem do
niej pytając co z nimi. 
 
- Wszystko dobrze. Ma pan piękną córeczkę, waży 3,5 kg. Żona czuje
się dobrze, obie są zdrowe. 
- Mogę je zobaczyć?
- Jeszcze nie. Proszę czekać, wszystko będzie dobrze.
 
 
*Jakiś czas później 
 
Napisałem tweeta na twitterze: "Jestem najszczęśliwszym
człowiekiem na ziemi! Właśnie zobaczyłem swoją córeczkę. Jest
przepiękna. Dziękuję ci Danielle, jesteś najcudowniejszą żoną jaką
mogłem sobie wymarzyć! Kocham was obie ♥"

Chyba się zakochałam...   A co Wy o tym myślicie? 
Con parole d'amore, Cher. 
 

czwartek, 4 lipca 2013

70. Harry

Hej, tu znowu Cher! Wybaczcie mi dość długą nieobecność, ale musiałam poprawiać oceny i wgl ;/ Ale teraz już jestem wolna! Ten imagin również jest od Rebel xx, która pozwoliła mi publikować swoje imaginy, za co bardzo jej dziękuję ;) 

Masz dzisiaj jechać do jakiejś hodowli psów, by jednego z nich sobie kupić, dopiero po dwóch miesiącach szukania idealnej hodowli, znalazłaś taką. Zastaniesz tam pięć słodkich małych shih-tzu, trudno będzie wybrać, ponieważ wszystkie się wtedy tak na ciebie patrzą jakby mówili: "Weź mnie! Weź mnie!", chyba że mówią: "Odczep się ode mnie, ok?", tak też może być. Na zdjęciu w internecie były takie piękne! Naprawdę chyba także są tak cudne. Rozmawiałaś przez telefon z jakimś facetem, wiesz tylko gdzie znajduje się ta hodowla, resztę "macie załatwić na miejscu", spoko. Jeszcze za chwilkę zobaczysz te pieski w internecie na zdjęciach, a masz nadzieję że z jednym z nich wrócisz do domu, oto zdjęcia piesków: 


 (wybierz sobie najładniejszego :))

Wszystkie są piękne! Zobaczysz na miejscu. Najbardziej zastanawia cię cena, ale w sumie jeśli chcesz kupić psa, to za każdą cenę. Dziewczynkę nazwiesz Roxy, chłopca Goofy. Jest godzina 16.30, za dziesięć minut zamierzasz wyjeżdżać. Ubrałaś się w spodenki, t-shirt i trampki. Włosy splotłaś w warkocza. Błyszczyk i tusz do rzęs, i gotowe! Możesz już jechać. Zabrałaś kluczyki i wyruszyłaś. Stanęłaś przed opisanym domem. Z domu wyszedł jakiś chłopak, około twojego wieku. Zdziwiło cię to, ponieważ gdy rozmawiałaś przez telefon z tym chłopakiem, wydawał ci się starszy. Chłopak uśmiechnął się promiennie, otwierając furtkę, z napisem: "Uwaga! Groźny pies!".
Ty - Dzień dobry, jest tutaj jakiś groźny pies, bo ta furtka..?
Chł - Cześć, nie ma, nie ma, już nie ma.. Od tygodnia.
Ty - Szkoda, mogłabym zobaczyć psiaki?
Chł - Już, już. Wejdź do środka.
Ty - Dziękuję. Gdzie one są, bo w sumie przyszłam zobaczyć pieski, nie pogadać.
Chł - Ok, w salonie są. Rozumiem że nie chcesz za dużo gadać.
Ty - Chciałabym, ale naprawdę nie mam za dużo czasu, bo chcę zobaczyć te słodziaczki!
Chł - Spoczko, pokazuję, oto one! - pokazał na kojec, wypchany maluchami.
Ty - Chcę wszystkie!!! Biorę każdego! O matko!
Chł - Zaskakujesz mnie.
Ty - Czym? - spojrzałaś na chłopaka poważnie.
Chł - Swoim entuzjazmem, widać że jesteś szaloną osobą. Bo nikt na razie nie zachwycał się tak tymi psami.
Ty - Wszyscy mi to mówią. - mile się uśmiechnęłaś.
Chł - Rób to częściej.
Ty - Co? - zaśmiałaś się.
Chł - Uśmiechaj się ciągle, bo masz piękny, naturalny uśmiech.
Ty - Dziękuję, jesteś miły. - zarumieniłaś się.
Chł - Naprawdę, nie ma za co.
Ty - Jest za co. I nawzajem.
Chł - Ale co?
Ty - Masz ładny uśmiech. - uśmiech nie znikał z twojej twarzy.
Chł - Oj, którego psa bierzesz?
Ty - A co nie przyjemnie ci się ze mną rozmawia?
Chł - Bardzo przyjemnie, ale spójrz jak oni ciebie pragną!
Ty - O już, już maluszki!
Chł - To który?
Ty - (który ci się najbardziej podoba)! Ale reszta też jest piękna!
Chł - Wiem, wiem, my także jednego zostawiamy.
Ty - Którego?
Chł - Nie ma go w domu, jest z moją dziewczyną na spacerze.
Ty - Ach.. spoko, dobra, biorę pieska i spadam, miło było cię poznać. - coś cię zakuło w sercu, taka dziwna pustka. Uśmiech zniknął z twojej twarzy.
Chł - Ale jak masz na imię? Podaj mi swój numer telefonu! Przynajmniej! No weź! - krzyczał, a ty siedziałaś już na fotelu w samochodzie, głaszcząc swojego nowego pieska - Roxy.
Ty - Spoko, już idę zapłacić, bym zapomniała. - wyszłaś z samochodu, podeszłaś do chłopaka i zapytałaś surowym głosem: - Ile? 

Chł - Numer telefonu! Adres! Imię i nazwisko! 
Ty - Masz 800zł, na tyle byłam przygotowana. - powiedziałaś i odeszłaś. Zatrzasnęłaś drzwi i odjechałaś z piskiem. Miałaś łzy w oczach, tak jakoś zakochałaś się w nim, tak z tobą gadał, a tu okazuje się że ma dziewczynę. Trochę przykro... Ale ważne że wzięłaś psa, chcesz zapomnieć o tej sytuacji raz na zawsze. I już nigdy nie znaleźć się w takiej sytuacji. To było strasznie męczące, to że się chyba zakochałaś, tak szybko, jak to możliwe? Chyba jednak możliwe. Nie znasz jego imienia, może i to dobrze? Może to dobrze że mu nic o sobie nie mówiłaś, chyba dobrze, bardzo dobrze. Dojechałaś do domu, od razu zajęłaś się pieskiem, męczy cię również to że twoich rodziców nie ma, masz 19 lat, ale tęsknisz za nimi, są za granicą, przyjeżdżają kilka razy na rok. Jest trudno. Zmyłaś makijaż, rozplotłaś warkocza, zdjęłaś z siebie przepocone z gorąca ubrania, odłożyłaś gdzieś w łazience i weszłaś pod prysznic, po prysznicu umyłaś zęby i poszłaś spać, a obok ciebie twoje nowe dzieciątko - Roxy.
                                                              ***Jakiś czas później***

Obudziło cię słońce wbijające się przez twoje duże okno w pokoju. Spojrzałaś na pieska, i znowu, to wszystko ci się przypomniało, ta niezręczna sytuacja, ten chłopak. Dość! Ubrałaś się w swoją ulubioną sukienkę w kwiaty, rozczesałaś włosy i na nogi włożyłaś swoje niedawno kupione jaskrawe vansy. Zjadłaś śniadanie, umyłaś zęby, jak zwykle. Później gdy twój piesek wszedł do kuchni, gdy ty w tym momencie właśnie brałaś ostatni łyk zimnej wody, odłożyłaś butelkę na blat i wsypałaś prędzej przygotowaną karmę, specjalną dla shih-tzu, wlałaś mu również wody. Poszłaś do łazienki, pomalowałaś rzęsy maskarą i jak najprędzej wzięłaś smycz dla psa, założyłaś mu ją i wyszłaś z nim na spacer. Od razu zakochałaś się w tym piesku, jak i w poprzednim właścicielu psa. Po godzinie byłaś z powrotem w domu. Zostawiłaś tam Roxy i poszłaś na zakupy. Szłaś ulicami, myśląc o tym chłopaku, tylko o nim, nawet kilka razy buchnęłaś w przechodniów. Ale robisz to zawsze, więc to cię najmniej martwiło. Ustałaś przy sklepie, do którego miałaś zamiar wejść i zrobić zakupy, złapałaś za gorącą klamkę i weszłaś do środka. Wzięłaś jakieś produkty z półek i stanęłaś w długiej kolejce. Czekałaś pięć minut, aż nagle z zamyśleń wyrwał cię głos, znany ci od wczoraj.
Chł - Hej! Cóż za cudowny zbieg okoliczności, co nie? Ty i ja, w tej samej kolejce, za sobą?
Ty - My się znamy?
Chł - Od wczoraj!
Ty - Nie wydaje mi się. - mówiłaś suchym głosem, ledwo przełykając ślinę.
Chł - Nie udawaj, dobrze pamiętasz, ale nie chcesz mnie znać, spoko, rozumiem, zerwałem wczoraj ze swoją dziewczyną, pasuje?
Ty - ... - nie wiedziałaś w jaki sposób zareagować, więc tylko na niego patrzyłaś.
Chł - To może powiesz swoje imię? Ja jestem Harry Styles, a ty?
Ty - [T.I]. - z powrotem odwróciłaś się do niego tyłem.
Chł - Ej, [T.I], chcę porozmawiać.
Ty - Ale ja nie chcę! - krzyknęłaś tak głośno, że wszyscy się na was spojrzeli.
Chł - Dobrze, jeśli nie chcesz, to ok... - zrobił się cały czerwony ze wstydu.
Ty - Przepraszam...
Chł - To ja przepraszam, nie powinienem, przepraszam, bo wiesz ja zakochałem się, w tobie od wtedy, i naprawdę nie chciałęm ci mówić o tym tak od razu, ale zależało mi na tobie.
Ty - Bo wiesz, ja też, też się zakochałam, też w tobie... - zawstydziłaś się.
Chł - Jak fajnie że ta kolejka jest taka długa, jeszcze sobie postoimy! - uśmiechnął się, ty odwzajemniłaś mu to samo, pokazując szereg białych ząbków. Chłopak delikatnie ujął twoją twarz, całując cię delikatnie, ty natomiast, w tej chwili zapomniałaś o wszystkim, co się wydarzyło i w myślach zaczęłaś układać przyszłość, nową, lepszą przyszłość...