piątek, 20 marca 2015

Ważna informacja

Kochani, jak sami widzicie blog przestał tętnić życiem. Nasze wspaniałe redaktorki są zajęte swoimi sprawami, a ja zresztą też. Ostatniego posta napisałam w styczniu 2014 roku. Dziś mamy 20 marca 2015. Upłynął już spory kawał czasu, a ja mam wrażenie, jakbym ostatni imagin opublikowała ledwie wczoraj. Często ostatnio zaglądam na tego bloga, ponieważ nadal figuruje w moich zakładkach. Jednak nadszedł już koniec tej historii. Nikt tutaj nie zagląda, prawdopodobnie nikt tego nie przeczyta, jednak nie zwykłam odchodzić bez pożegnania. Nadal mogę publikować Wasze prace, piszcie proszę na anastazjavandie@wp.pl - to mój prywatny e-mail. Hasła do oficjalnego maila aktualnie nie jestem w stanie odszukać. Jednakże swoich prac już tutaj nie umieszczę... a mam ich kilka, jednak nie podpisywałam się pod nimi, ukrywałam się pod różnymi pseudonimami. Zależało mi treści, a nie na rozgłosie co do mojej osoby.

Słoneczka, dziękuję Wam za piękne wspomnienia i niezapomniane przeżycia.
Z całego serducha życzę Wam wszystkiego co najlepsze, ponieważ na to zasługujecie.
Powodzenia w realizowaniu marzeń, nigdy się nie poddawajcie.

Po raz ostatni,
Cheyenne


niedziela, 19 stycznia 2014

74. Louis cz. 2

Oto druga część imagina o Louisie. Autorką jest Adeline. 


Nowo poznany chłopak strasznie działał Ci na nerwy. Te jego bezczelne uśmieszki, i kpiący głos powodowały, że miałaś ochotę udusić tego przystojniaka gołymi rękoma. Nieufnie spojrzałaś na telefon, jakbyś miała styczność z opaskudzonymi majtkami. Przewertowałaś wiadomości, chcą upewnić się, czy z nudów przypadkiem ich nie pousuwał. Wszystko było na swoim miejscu. Zajrzałaś jeszcze do spisu kontaktów, gdzie doznałaś kompletnego osłupienia – nie było ponad dziewięćdziesięciu procent numerów telefonów do Twoich znajomych! Po pewnej chwili zorientowałaś się, że oprócz numeru kontaktowego do twojego taty, nie masz już kontaktu do żadnego chłopaka. Została tylko Twoja rodzina i przyjaciółki. Uznałaś, że to już przegięcie ze strony Tomlinsona, więc poszłaś się z nim rozliczyć.
Wparowałaś do Sali gimnastycznej, niczym burza. Od razu wypatrzyłaś w tłumie Louisa. Rozgniewana podeszłaś do niego, i lekceważąc obecność jego kolegów z klasy, powiedziałaś:
- Co ty zmajstrowałeś w moim telefonem?! – Brunet skrzywił się, jakby jadł cytrynę.
- Na miłość boską, dziewczyno, o co ci znowu chodzi? – zirytował się.
- Pewnie się zakochała w tobie, Loueh. – Roześmiała się Annabel, prawdopodobnie jego dziewczyna. Jej piskliwy, dziewczęcy głosik, działał na Ciebie niczym czerwona płachta na byka. Nawinęła na palec wskazujący gumę do żucia, uważając, że dzięki temu będzie bardziej sexy. Cóż za desperacja – skwitowałaś w duchu.
- Nie udawaj głupszego niż jesteś, Tomlinson. To ty ukradłeś mi telefon i usunąłeś kontakty. – Rzuciłaś oskarżycielsko, mierząc chłopaka nieufnym spojrzeniem.
- Ukradłem? – Obruszył się. - Gdybym miał zamiar ukraść ci  telefon, to raczej bym ci go nie oddał. – Dopowiedział ironicznie.
- O, ta dziewczyna zwraca się do ciebie po nazwisku. Pewnie się w tobie zako… - zaczęła kpiąco, Annabel.
- Czy ty możesz się wyłączyć?! – Przerwałaś jej gwałtownie. Bardziej niż ten cały Louis, właśnie ona doprowadzała Cię do szaleństwa. Ten jej stuknięty chichot, jest nie do wytrzymania. Śmieję się jak zdarta płyta.
- Słuchaj, [T.I.],  nie mam stuprocentowego udziału w tajemniczym zniknięciu twoich kontaktów. – Odparł, schodząc nieco z tonu, Louis.
- Stuprocentowego mówisz? Czyli jednak maczałeś w tym palce! – Oznajmiłaś pewnie.
- Bystrzak z ciebie, [T.N]. Nie spodziewałem się tego po tobie. – Wypalił.
- Pozwól, że zgadnę. Ty zaznaczyłeś kontakty do usunięcia, a ta wytapetowana, głupia flądra kliknęła usuń?
- Mądra dziewczynka. – Klasnął z uznaniem. – a teraz, zgadnij w jakim celu to zrobiłem.
- Niestety nie podam ci odpowiedzi, gdyż nie wiem co kieruje takimi wariatami jak wasza dwójka. – Fuknęłaś zirytowana.
- Auć. – Syknął Louis. – Nie dość, że jesteś spostrzegawcza, to jeszcze wredna. Gdybyś nie była taka zadufana w sobie, to prawdopodobnie bym się w tobie zakochał. – Powiedział neutralnie, jakoby mówienie taki rzeczy do – w sumie – nieznajomej dziewczyny, nie było mu obce.
- Ja, przynajmniej nie myślę, że moje słowo jest warte sztabkę złota, w przeciwieństwie do ciebie. – Odpyskowałaś.
- Moment! Czy ty nazwałaś mnie flądrą? – Ocknęła się Annabel. – Co to właściwie oznacza? To taki komplement, tak? – Wypytywała się dziewczyna.
- Dobra, przestańcie na siebie szczekać ludziska. – Wtrąciła się Danielle Peazer, której wcześniej nie zauważyłaś, a patrząc na reakcję Louisa zorientowałaś się, że on również jest zaskoczony jej obecnością. – [T.I.], wracaj do naszej klasy i nie dyskutuj z Louisem, ponieważ to go tylko nakręca, a ty przez to dostaniesz nerwicy.
- Usunął mi prawie wszystkie kontakty w telefonie, jak, twoim zdaniem, mam się nie denerwować? – Zapytałaś retorycznie.
- A skąd on miałby mieć Twój telefon? – Zszokowała się Danielle.
- Ukradł mi go. – Odpowiedziałaś błyskawicznie.
- Znalazłem – poprawił Cię Louis.
Cała wasza trójka zamilkła, kiedy wymownie spojrzała się na was, Twoja nowa wychowawczyni. O takim rozpoczęciu edukacji w całkowite nowym otoczeniu, z pewnością marzy każda nastolatka – Pomyślałaś ironicznie. 
.                          .                          .
Minęły już dwa tygodnie odkąd jesteś w nowej szkole. Twój plan lekcji został tak opracowany, że na korytarzu rzadko spotykasz Louisa. Kiedy tylko się o tym dowiedziałaś, osobiście poszłaś podziękować dyrektorowi, co niewątpliwie go zaskoczyło.
Bardzo zżyłaś się z Danielle i Liamem. Spędzałaś z nimi każdą przerwę. Chociaż czasem wolałaś dać im pobyć bez twojej obecności, ponieważ czułaś się trochę skrępowana, gdy stali niebezpiecznie blisko siebie, albo patrzyli sobie oczy jak przystało na zakochaną parę. Może i miałabyś szansę na zdobycie chłopaka, gdyby Tomlinson nie usunął numerów wszystkich Twoich znajomych, którzy z reguły nigdy nie pisali do Ciebie pierwsi. Wtedy czułabyś się zdecydowanie mniej samotna, niż do tej pory. Właściwie nadal nie dowiedziałaś się, co kierowało Louisem, przez co raz na zawsze zaprzepaścił Twoją szansę na odnowę znajomości z gimnazjum. Lecz wysunęłaś jedną, najbardziej prawdopodobną tezę; to była zemsta za to, że zachowywałaś się troszkę samolubnie i nieustannie toczyłaś z nim spory.
Jako przewodnicząca szkolnego samorządu miałaś do zrealizowania pewną ilość dziwnych zadań. Mianowicie, zdjęcie ozdób, które zostały rozwieszone po całej placówce z okazji powrotu do szkoły. Nie mogłaś pojąć, czemu to ty masz się tym zająć, aczkolwiek wolałaś posłusznie wykonać polecenie i nie podpadać dyrekcji już od pierwszych dni. Drugim zadaniem było zmywanie podłóg w męskiej toalecie.
- Dlaczego masz takie urojone obowiązki? Przecież nie jesteś sprzątaczką. – Dziwili się twoi przyjaciele.
- Nie mam pojęcia. Może to coś w stylu rytuału przejścia? – Prychnęłaś z obrzydzeniem. – Skoro jestem dziewczyną powinnam sprzątać damską toaletę.
- W ogóle nie powinnaś sprzątać w tej szkole. Jesteś uczennicą, nie służącą. – Wygarnął Liam, uważnie przyglądając się liście zadań. – Byłaś już z tym u dyrektorki?
- Nie mam zamiaru. Jeszcze mnie skrytykuje, albo znienawidzi przez to, że zawracam jej głowę. – Odpowiedziałaś błyskawicznie.
- Zatem dziś po szkole będziesz czyścić męskie pisuary? – Bardziej stwierdził niż spytał, Liam.
- Oszalałeś? Wyczyszczę podłogę i wrócę do domu. Dekoracjami zajmę się jutro. – Orzekłaś sfrustrowana.
- Na twoim miejscu poszłabym z tym do dyrektorki. Jeśli raz pozwolisz im się wykorzystać to będą to robić cały czas. – Mruknęła z przekąsem, Danielle.
.                          .                              .
Przed Twoim celowym zadaniem czekała masa innych, irracjonalnych obowiązków. Na zegarze wybiła już godzina piętnasta, a apel zakończył się około trzy godziny temu. Pani sprzątaczka wręczyła Ci mop i wiaderko wody. Sama zaś poszła zająć się szkolną stołówką. Weszłaś do łazienki całkowicie zdegustowana. Mimo iż wyglądała czysto, wiedziałaś, że panuje tutaj cała plaga zarazków. Po powrocie do domu czeka na Ciebie najdłuższa kąpiel w życiu. Zza kabiny usłyszałaś znajomy, dziewczęcy głos.
- Louis, nie podoba mi się to, jak patrzysz na tę [T.N.] – Warknęła.
- Ona ma piękne imię, [T.I.]. Ponadto mogę patrzyć się na nią jak mi się żywnie podoba. – Odpyskował.
Na początku chciałaś się wycofać, jednak ciekawość wzięła górę i zaczęłaś zawzięcie ich podsłuchiwać. Annabel była o Ciebie zazdrosna. Kto by się spodziewał, że taka zadufana w sobie panna wcale nie uważa się za najpiękniejszą?
- Nie możesz, ponieważ ja ci zabraniam. Zdajesz sobie sprawę z tego, że jeśli ktoś zauważy w jaki sposób lustrujesz ją spojrzeniem to nasza reputacja sięgnie dna? Ona jest od nas młodsza. Zacznij interesować się dziewczynami w swoim wieku, a nie pyskatymi małolatami. – Wycedziła ze złością.
- Nasza reputacja? – Zdziwił się.
- Mimo iż żyjemy w wolnym związku, Louis, nadal jesteśmy jednością.
- Annabel, co ty masz w tej swojej farbowanej łepetynie? Powtarzam ci od czterech miesięcy, że nie jesteśmy już w związku, rozumiesz? Chodziłem z tobą tylko dlatego, iż jesteś łatwa. Na początku fajnie się bawiłem otumaniając cię, ale teraz się zmieniłem. Przestałem szukać przygód. Dorosłem. – Powiedział chłopak.
Żałowałaś, że nie wzięłaś dyktafonu. Miałabyś okazje zemścić się i na Louisie, i na Annabel za jednym zamachem.
- Kłamiesz. Kochasz mnie, ale ciągle się tego wypierasz. Pewnie wszystko przez tę [T.I]. Namieszała ci w głowie. Czym ona ci zaimponowała?
- Tym, że jest sobą. Nikogo nie udaje, ani nikomu się nie podlizuje. – Odpowiedział.
- Zachowuje się jak rozpuszczona księżniczka. Nie pamiętasz, jaką scenę na początku roku ci urządziła? Aferę o telefon? – Pytała zirytowana Annabel.
- Właśnie tym skradła moje serce. Mimo wszystko przyszła i mnie ochrzaniła. Nie interesowało ją to, co ludzie powiedzą, co pomyślą. Ona jest niesamowicie silną osobą, chociaż wcale na taką nie wygląda.
- Nie wierzę. – Westchnęła. – Zdajesz sobie sprawę, że ona cię nie znosi?
- Kiedyś nauczę się z tym żyć. Poza tym, oboje wybieramy się na takie same studia i na ten sam kierunek. Moim zdaniem to nie jest przypadek.
Nie mogłaś uwierzyć, że kogoś jeszcze tak bardzo interesuje chemia. Szczególnie, Tomlinsona, który wydawał ci się zbyt zakochany w sobie, aby mieć jakieś inne zainteresowania poza upiększaniem się. Louis ma racje, to nie przypadek, tylko fatum. Mogłam posłuchać tatusia i iść do wojska, nie, liceum mi się zachciało – Pomyślałaś sceptycznie.- A jeśli w przyszłości Tomlinson będzie moim szefem?

- Wychodzę. – Oznajmiła Annabel. Serce podskoczyło Ci do gardła kiedy dziewczyna otworzyła drzwi, a zdezorientowany Louis patrzył wprost na Ciebie. 

poniedziałek, 9 grudnia 2013

Imagin cz. 3

PS. jak to przeczytałaś to proszę skomentuj bo nie wiem czy ktoś jeszcze  czyta tego bloga :(
hej dawno na tego bloga niebyły dodawane posty :/   nasza zabawa rusza ponownie! Pamiętacie?

W tym roku leciałam do Londynu na kolonie...
-Proszę wsiadać!-krzyczała stewardessa.
Weszłam do samolotu. Nigdy wcześniej nie przebywałam w samolocie. Na szczęście byłam razem z moją przyjaciółką Vanessą. Usłyszałam słowa pilota:
-Za 10 sekund wylatujemy... 10,9,8,7,6,5,4,3,2,1...
Byłam przerażona. Przytuliłam się do mojej przyjaciółki Vanessy, która tylko po cichu zachichotała i odwzajemniła uścisk. Rozejrzałam się po samolocie, wpatrując się w moich znajomych, również jadących na kolonie. Wśród nich jest Niall, blondyn w którym podkochuję się od dawna. Wie o tym tylko Vanessa. Jest ode mnie o rok starszy, boję się mu powiedzieć że się w nim zakochałam, a co jak mnie wyśmieje? Niall spojrzał na mnie i szybko odwrócił wzrok. Poczułam się smutno. Przypatrując mu się jeszcze chwilę, zauważyłam, że się rumieni. Słodko wygląda.
Po godzinie lotu i krótkiej drzemce zauważyłam, że Vanessa wstała i podeszła do miejsca Nialla. Po chwili on uśmiechnął się i wstał. Moja przyjaciółka pokazała mu ręką na miejsce koło mnie i usiadła na dawnym miejscu chłopaka. Blondynek patrząc mi w oczy skierował w moją stronę i usiadł na miejscu obok.
- Cześć - powiedział. - Twoja przyjaciółka chciała usiąść koło Matta. Mam nadzieję, że nie będzie przeszkadzać Ci moje towarzystwo.
- Coś Ty- powiedziałam i uśmiechnęłam się.
Po pół godzinie rozmowy i śmiechu Niall rzekł:
- Muszę Ci coś wyznać...
Naill spojrzał na mnie zaglądając mi głęboko w oczy lekko się uśmiechają. Siedziałam jak zamurowana a za razem szczęśliwa jak nigdy dotąd. Chłopak chwycił moją dłoń i złączył ze swoją.
-Kocham cie...-szepnął mi do ucha prawie niesłyszalnie. Delikatne przybliżyłam się do nie go i musnęłam jego usta.

Ta część od : mis!a

Akcja się rozkręca! piszecie znakomicie, to tak piszecie w komentarzach dalszą część w ok. 5 wersów.
Do dzieła! i jeszcze spamik, zapraszam na mojego bloga z opowiadaniem ; http://opowiadanieonedirectioniwannasaveyou.blogspot.com/

poniedziałek, 18 listopada 2013

73. Louis cz.1

Wiem, że nie wstawiałam żadnego posta, lecz jestem już w LO i mam niesamowicie pełne ręce nauki. Także zrozumcie. Przepraszam. Cher. 

Przymierzałaś właśnie kręte londyńskie uliczki, kryjąc się za swoim dużym parasolem. Cieszyłaś się ogromnie z tego, że nie posłuchałaś mamy i nie nałożyłaś galowej sukienki i wysokich czółenek. Wybrałaś sportową elegancję, wygodnie, ale z klasą. Deszcz luną jak z cebra, a zimny wiatr pogarszał sytuację. Poczułaś, że pogoda doskonale odtwarza Twój nastrój – w końcu pójście do nowej szkoły nie było powodem do radości. Nowy budynek, nowi nauczyciele, nowi uczniowie. Nie byłaś na to wszystko gotowa, czułaś, że jest za wcześnie. Jeszcze nie teraz. Nie chodziło tutaj o dłuższe wakacje, nie. Chodzi o coś głębszego, nie jesteś przygotowana na takie kolosalne zmiany w swoim życiu. Otworzyłaś furtkę i weszłaś mozolnie na teren placówki. Miałaś ochotę rozpłakać się jak mała dziewczynka i po prostu stamtąd uciec, widząc tyle nieznajomych, prawie dorosłych twarzy. Czy moja twarz też tak się zmieni przez te trzy lata? – pomyślałaś zdesperowana. Otarłaś łzę z policzka, która pojawiła się niespodziewanie.
- Przepraszam – usłyszałaś za sobą nieznajomy, męski głos. Raptownie przed Twoimi oczyma objawił się chłopak o artystycznie poczochranych, brązowych włosach, które aż mimo wolnie chciało się ułożyć. Miał pięknie błękitne oczy okalane wachlarzem gęstych rzęs. Nieco pociągłą twarz i lekki zarost, który dodawał mu chłopięcego uroku. Ubrany był w ciemny garnitur, jego szyję zdobił czerwony krawat, a na stopach miał czarne lakierki.
- Tak? – żachnęłaś się. Nie raczyłaś nawet zrobić zachodu i odgarnąć z twarzy niesforny kosmyk włosów, który nieznajomemu delikatnie utrudniał widoczność Twojej twarzy.
- Jesteś pierwszoklasistką? – spytał bezpośrednio.
- A co cię to obchodzi? – fuknęłaś niemiło. Ten chłopak zaczynał działać Ci na nerwy. Byłaś przekonana, że to jeden z chłopaków, który poluję na słabsze jednostki. Jednakże nie miałaś zamiaru mu pokazywać, w jakiej jesteś rozsypce emocjonalnej.
- Dużo mnie obchodzi, ponieważ odpowiadam za to, aby pierwszaczki trafiły do swoich wychowawców. – Chłopak posłał Ci nieco nieprzyjacielskie spojrzenie, coraz bardziej się niecierpliwiąc.
- Nie potrzebuję twojej łaski, sama sobie poradzę. – Machnęłaś włosami chcąc tym pokazać mu swoją pewność siebie oraz niezależność od starszych klas.
- Jak tam sobie chcesz. – Wzruszył nonszalancko ramionami i podszedł do grupki facetów, którzy śmiali się i wymieniali poglądami po wakacyjnymi. Wtem poczułaś się dotkliwie samotna.
Rozpoczęcie roku zaczynało się punktualnie o 9:00. Miałaś więc 42 sekundy, aby odnaleźć swoją klasę, której nigdy na oczy nie widziałaś. Biegałaś po hali gimnastycznej jak opętana. Czas gonił Cię nieubłaganie. Klas pierwszych było aż dziewięć. Niestety byłaś zbyt nieśmiała, aby zapytać kogoś obcego gdzie jest klasa I B. Poza tym nadal sądziłaś, że poradzisz sobie bez nikogo i jesteś samowystarczalna. Po chwili jednak wymiękłaś i obruszona poszłaś podpierać ścianę.
- Czyżby pewność siebie panią opuściła? – Usłyszałaś za sobą ten znajomy głos. Chłopak oparł się barkiem o ścianę i bacznie Ci się przyglądał jakbyś była eksponatem w muzeum.
- Nie. Dziękuję za troskę – wymruczałaś nie siląc się nawet na sztuczny uśmiech.
- Twoja klasa jest tam. – Wskazał palcem na klasę obok której właśnie przeszłaś. Niezła ze mnie poszukiwaczka, nie umiem znaleźć nawet głupiej klasy – skwitowałaś w duchu.
- Wiedziałam o tym – skłamałaś.
- Wiedziałaś? – Chłopak zaśmiał się cicho, naśmiewając się z Twojej arogancji.
- Tak wiedziałam, a teraz możesz już iść. - Uniosłaś dumnie głowę.
- Bardzo dziękuję ci za pozwolenie – zażartował.
- Louis! Ruszaj swoim zgrabnym tyłeczkiem i chodź tutaj! – nawoływała chłopaka jakaś obca dziewczyna.
- Już idę, Annabel! – odkrzyknął brunet.
Patrząc na figurę Annabel poczułaś bezbrzeżną zazdrość. Wyglądała jak jedna z tych modelek, co chodzą po wybiegach i prezentują ubrania znanych i ceniących się  projektantów. Jedyna różnica polegała na tym, że była od nich o wiele ładniejsza. Miała duże, zielone oczy, co rzadko zdarza się u blondynek i gęste, proste włosy. Pewnie nie może się odpędzić od tłumu chłopaków – pomyślałaś. Co za ironia losu, bo Ty po prostu byś o tym marzyła.
Nim się obejrzałaś, Louis był już w jej zasięgu. Wcale Cię nie zdziwił ten widok.
- Gdzie jest [T.I.] [T.N.]? – szukała Cię wzrokiem Twoja nowa wychowawczyni.
- Tutaj. – Podniosłaś rękę do góry zaznaczając tym swoją obecność.
- Miło mi cię poznać. Jestem Annabel Fisher – rzekła machinalnie. Przytaknęłaś głową, nie miałaś nic do dodania.
Po chwili całe zaciekawienie Twojej świeżej klasy przeniosło się na inną osobę. Ponownie dziś poczułaś się odizolowana od społeczeństwa, jakbyś była niepasującym elementem układanki.
- Hejka [T.I],jestem Danielle Peazer. – Przedstawiła się wesoła brunetka, która była naprawdę przepiękną dziewczyną.
- Fajnie cię poznać, Dani.
- Ale przeurocze zdrobnienie- uśmiechnęła się szeroko. – poznaj proszę mojego chłopaka, Liam Payne. – Zza jej pleców objawił się kolejny boski chłopak.
- Jesteś dziewczyną Louisa, prawda? – spytał niewinnie.
Zamurowało Cię żywcem, sama nie do końca pojęłaś czemu akurat tak zareagowałaś.
- Nigdy w życiu. Nie znoszę tego typa – zaprzeczyłaś stanowczo.
- Wystarczyło zwykłe ,,nie’’. Spokojnie [T.I] – Liam uśmiechnął się uroczo. Poczułaś się strasznie zażenowana. Jak mogłaś tak się skompromitować przed nowymi znajomymi?
- Cześć, usłyszałem swoje imię, więc postanowiłem włączyć się do waszej dyskusji – zaapelował Louis.
- Dlaczego rozpoczęcie roku jeszcze się nie zaczęło? – zapytałaś pełna pretensji wodząc wzrokiem za panią dyrektor. – Co się dzieje z tymi ludźmi?
- Aż tak Ci się śpieszy, aby zacząć kolejny rok nauki? – zaszokował się chłopak. – nie wyglądasz na prymuskę. – Jego uwaga bardzo Cię dotknęła.
- A ty nie wyglądasz na…
- Ej, co się dzieję? – wtrąciła się Danielle. – skąd ta nienawiść?
Oboje nie odpowiedzieliście.
- Zaoferowałem pomoc pani samowystarczalnej, to jak wykroczenie.
- Szkoda, że nie możesz pójść za nie do więzienia – fuknęłaś. 
- Najchętniej to byście wydłubali sobie oczy łyżkami, prawda? – zażartowała Dan, lustrując po kolei ciebie i Louisa.
- Danielle! – obruszył się Liam.
- Przepraszam, kochanie – Dan pogłaskała go czule po ramieniu.
- Ale za co go przepraszasz? – zapytałaś szybko.
- Liam ma fobię związaną z łyżkami. – Nie umiałaś się powstrzymać i parsknęłaś śmiechem.
- Aha.
- To nie jest zabawne! Łyżki są okropne.
- Szczególnie w horrorach, gdy służą do dźgania ludzi, albo do trzymania ich narządów wzrokowych, a nawet zwłok – wypaliłaś.
- A widelcem można sobie przekuć język, wiecie? – nakręcił się Louis.
- Zaraz to na tobie wypróbuję – napyskowałaś.
- O co ci chodzi [T.I.]? – poirytował się chłopak.
- Nie jesteśmy na ty – wypaliłaś gwałtownie.
- Więc o co PANI chodzi, panno [T.N.]? O ile mogę się tak do PANI zwracać- mówił, wyraźnie akcentując każde słowo.
Danielle roześmiała się, a wraz z nią Liam. Mimo iż ton głosu Louisa był śmiertelnie poważny; chociaż to właśnie mogło być powodem do śmiechu.
Na szczęście nie musiałaś odpowiadać, gdyż właśnie zaczęło się rozpoczęcie roku.
- Nareszcie! Ile można na was czekać? – Cały gwar ucichł, więc zostałaś doskonale usłyszana przez uczniów i nauczycieli. Chciałaś zapaść się pod ziemię, szczególnie w momencie kiedy Louis wybuchł śmiechem, a za nim cała szkoła.
- Obiecujemy pani, że to się już nigdy nie powtórzy – zaprzysiągł dyrektor, który nie miał ci specjalnie za złe tej docinki.
- Niezłą masz już renomę jak na początek – powiedział złośliwie Louis. Poklepał Cię po ramieniu, jak znajomego z drużyny futbolowej, po czym wmieszał się w tłum kolegów ze swojej klasy.
Ten dzień po prostu nie mógł rozpocząć się gorzej – pomyślałaś.
 .                           .                       .
Apel trwał już dwie godziny, a końca nie było widać. Zdecydowana większość uczniów musiała wyjść z Sali gimnastycznej, by zaczerpnąć świeżego powietrza. W pewnym momencie, Ty też musiałaś awaryjnie wydostać się z tego dusznego, tłocznego pomieszczenia. Wraz z tobą poszła Danielle, a za nią Liam.
Wzięłaś oddech pełną piersią. Sądziłaś, że w końcu zaczyna być lepiej, ale uświadomiłaś sobie jaką byłaś kretynką uważając, że sprawy zaczną w końcu przebiegać pomyślnie; zorientowałaś się, że nie masz telefonu.
- Cholera jasna – przeklęłaś, grzebiąc nerwowo w kieszeniach swoich spodni.
- Co się stało? – zmartwiła się Dan, przyglądając się Twoim ruchom.
- Zgubiłam telefon – wyjaśniłaś krótko. – no gorzej to już chyba być nie może.
- Spokojnie [T.I.], znajdziemy go – zapewniła Danielle. – Ja i Liam wrócimy do Sali i tam rozpoczniemy poszukiwania, a Ty zbadaj teren szkoły, w porządku? – Nim zdążyłaś odpowiedzieć, oboje udali się na apel.
- Jakbyś się zgubiła, to zadzwoń – odpalił Liam.
- Liam – westchnęła ciężko, Danielle. – przecież nie ma telefonu, jak ma zadzwonić?
- To weź od kogoś telefon i puść strzałę.
- Nie ma naszych numerów – poinformowała pośpiesznie dziewczyna.
- Jakie wy niestworzone problemy wymyślacie? W takim razie krzyknij, [T.I.], po prostu wrzaśnij – powiedział poirytowany Payne.
Wyszłaś poza teren szkoły, w myślach przeklinając ten dzień. Szukałaś swojej motoroli dosłownie wszędzie; pod ławkami, w krzakach, na trawie, a nawet w pobliskim koszu na śmieci; tego dnia dosłownie wszystko mogło się wydarzyć.
Wyciągając z śmietnika skórkę od banana i puste opakowania puszek coli, usłyszałaś głośny, drwiący śmiech.
- Co pani za szopki odstawia, panno [T.N.]? – Nawet się nie odwracając, ponieważ wiedziałaś kto jest autorem tego pytania, wywróciłaś z irytacją oczyma i powiedziałaś:
- Szukam telefonu, więc z łaski swojej, odwal się ode mnie.
- Nie wiem czy to dobry pomysł – orzekł, nadal się śmiejąc.
- Uważam, że jest wyśmienity – zaprzeczyłaś stanowczo.
- Ale wtedy nie odzyskasz swojego telefonu. – Odwróciłaś się gwałtownie i wtedy spostrzegłaś jak uśmiechnięty od ucha do ucha brunet trzyma Twoją motorolę. Pomachał Ci ją przed oczyma, lecz gdy próbowałaś mu ją wyrwać z rąk, ten szybko wsadził go do tylnej kieszeni spodni, szczerząc się bezczelnie.
- Nie ma nic za darmo, panno [T.I] – oznajmił.
- Oddawaj mi moją komórkę! – rozkazałaś i mimochodem tupnęłaś nogą.
- A co ja będę z tego miał, jeśli ci ją zwrócę? – zapytał, spoglądając na Ciebie wyczekująco.
- Wtedy nie odgryzę ci ręki – burknęłaś.
- Jakoś mnie to nie przekonuje – droczył się Louis; ewidentnie lubił doprowadzać Cię do szewskiej pasji.
- Czego chcesz? – mruknęłaś z przekąsem.
- Czegoż ja mogę chcieć od mojej najukochańszej pani [T.I.] – zastanawiał się. – masz szczęście, bo teraz nie mam pomysłu – powiedział, wciskając Ci do ręki telefon. – ale na przyszłość pilnuj swoich rzeczy, nie każdy jest taki wielkoduszny, jak ja – przyznał nieskromnie.
Parsknęłaś ironicznym śmiechem.
- Za kogo ty się uważasz, co? – zapytałaś zjadliwie.
- Za Louisa Tomlinsona – odpowiedział, jakoby to było oczywiste.
- No dobra… Tomlinson, zajmij się swoim życiem, a ode mnie trzymaj się z daleka.
- Pasowałoby do ciebie moje nazwisko, wiesz? – wypalił; stałaś jak słup soli, zastanawiając się, czy to tylko nie jakiś głupi sen. Kto normalny mówi tak do nieznajomych?
- Czy ty coś brałeś? – zapytałaś bezpośrednio.
- Dzisiaj nie – zaśmiał się wesoło. – pilnuj się, [T.N.]. Przyciągasz do siebie niebezpiecznych typów spod ciemnej gwiazdy – dopowiedział na pożegnanie.
- Takich jak ty? – spytałaś.


- Chociażby, panno [T.N.] – wzruszył bezradnie ramionami, zostawiając Cię samotnie wśród terenu szkoły. 

Imagin od Adeline ( pisała już dawniej ) 

czwartek, 26 września 2013

Imagin cz. 2

Wy piszecie resztę w komentarzu, ale ja wybieram co trzy dni dalszą część. Czyli nie wygrywa pierwszy komentarz tylko ja wybieram. 5-6 wersów. Dajemy!

W tym roku leciałam do Londynu na kolonie...
-Proszę wsiadać!-krzyczała stewardessa.
Weszłam do samolotu. Nigdy wcześniej nie przebywałam w samolocie. Na szczęście byłam razem z moją przyjaciółką Vanessą. Usłyszałam słowa pilota:
-Za 10 sekund wylatujemy... 10,9,8,7,6,5,4,3,2,1...
Byłam przerażona. Przytuliłam się do mojej przyjaciółki Vanessy, która tylko po cichu zachichotała i odwzajemniła uścisk. Rozejrzałam się po samolocie, wpatrując się w moich znajomych, również jadących na kolonie. Wśród nich jest Niall, blondyn w którym podkochuję się od dawna. Wie o tym tylko Vanessa. Jest ode mnie o rok starszy, boję się mu powiedzieć że się w nim zakochałam, a co jak mnie wyśmieje? Niall spojrzał na mnie i szybko odwrócił wzrok. Poczułam się smutno. Przypatrując mu się jeszcze chwilę, zauważyłam, że się rumieni. Słodko wygląda.
Po godzinie lotu i krótkiej drzemce zauważyłam, że Vanessa wstała i podeszła do miejsca Nialla. Po chwili on uśmiechnął się i wstał. Moja przyjaciółka pokazała mu ręką na miejsce koło mnie i usiadła na dawnym miejscu chłopaka. Blondynek patrząc mi w oczy skierował w moją stronę i usiadł na miejscu obok.
- Cześć - powiedział. - Twoja przyjaciółka chciała usiąść koło Matta. Mam nadzieję, że nie będzie przeszkadzać Ci moje towarzystwo.
- Coś Ty- powiedziałam i uśmiechnęłam się.
Po pół godzinie rozmowy i śmiechu Niall rzekł:
- Muszę Ci coś wyznać...

Jest już duuużo napisane :p mi się podoba, nie wiem jak wam. Piszcie dalszą część imagina i czy się podoba :)) i zapraszam na moje nowe opowiadanie http://opowiadanieonedirectioniwannasaveyou.blogspot.com/ liczę na komentarze :)
Zapraszam! Do zobaczenia ;*

niedziela, 18 sierpnia 2013

Zabawa cz. 1

Zmieniamy trochę zasady zabawy. Wy piszecie resztę w komentarzu, ale ja wybieram co trzy dni dalszą część. Czyli nie wygrywa pierwszy komentarz tylko ja wybieram. 5-6 wersów. Dajemy!

W tym roku leciałam do Londynu na kolonie...
-Proszę wsiadać!-krzyczała stewardessa.
Weszłam do samolotu. Nigdy wcześniej nie przebywałam w samolocie. Na szczęście byłam razem z moją przyjaciółką Vanessą. Usłyszałam słowa pilota:
-Za 10 sekund wylatujemy... 10,9,8,7,6,5,4,3,2,1...
Byłam przerażona. Przytuliłam się do mojej przyjaciółki Vanessy, która tylko po cichu zachichotała i odwzajemniła uścisk. Rozejrzałam się po samolocie, wpatrując się w moich znajomych, również jadących na kolonie. Wśród nich jest Niall, blondyn w którym podkochuję się od dawna. Wie o tym tylko Vanessa. Jest ode mnie o rok starszy, boję się mu powiedzieć że się w nim zakochałam, a co jak mnie wyśmieje? Niall spojrzał na mnie i szybko...

czwartek, 15 sierpnia 2013

Nowa Zabawa

Na początek spamik :D  Zapraszam na mojego nowego bloga z opowiadaniem: http://opowiadanieonedirectioniwannasaveyou.blogspot.com/
Wpadłam na pomysł żeby na blogu zrobić taką zabawę..
.
Ja piszę 4 wersy imagina, a wy piszecie w komentarzu też z 5-6 wersów dalszej części i pierwszy komentarz jakby wygrywa i ja co tydzień lub szybciej będę dodawała moją część i tego 1 komentarza, a kiedyś napiszę ze już trzeba zakańczać. I powstanie z tego imagin, bo już nikt prawie nie przysyła na pocztę :( Oto początek:
W tym roku leciałam do Londynu na kolonie...
-Proszę wsiadać!-krzyczała stewardessa.
Weszłam do samolotu. Nigdy wcześniej nie przebywałam w samolocie. Na szczęście byłam razem z moją przyjaciółką Vanessą. Usłyszałam słowa pilota:
-Za 10 sekund wylatujemy... 10,9,8,7,6,5,4,3,2,1...