czwartek, 31 stycznia 2013

47. Liam. (Imagin konkursowy)


Autorką jest Sabina.


Jest piękny, zimowy wieczór. Mógłby być nawet boski gdyby nie to, że właśnie zerwał z Tobą chłopak. Za oknem panuje całkowita ciemność. Śnieg pokrył jednolicie dachy udekorowanych domków, a światła latarni ulicznych świetnie harmonizowały się z czarnym niebem. Na drodze panuje pustka. Tylko od czasu do czasu ktoś przejeżdża. Narzuciłaś na siebie biały szlafrok, który tak bardzo lubiłaś i wzięłaś łyk gorącej czekolady ze swojego ulubionego kubka. Podziwiałaś przez okno w salonie, panoramę swojego miasta. Ta prosta czynność poprawiała Ci nastrój. Po chwili jednak przerwał Ci ją telefon. W ślimaczym tempie podeszłaś do stołu, na którym leżał. Miałaś serdecznie dość tych całych nieszczerych współczuć ze strony Twoich koleżanek. Wydzwaniały i mówiły jak im przykro, że chłopak zerwał z Tobą tuż przed świętami, wyraźnie akcentowały fakt, że rzucona zostałaś przed wigilią- choć tak naprawdę wiedziałaś, że w głębi duszy się z tego cieszą. Każda Ci go zazdrościła.
- Czego znowu- rzuciłaś oskarżycielsko.
- Co za miłe powitanie.- zadrwił Liam. Twój najlepszy przyjaciel od czasów dzieciństwa. Który jako jeden z nielicznych ludzi, nie przypominał Ci o Twoim rozstaniu.-możesz wyjść na spacer?
- Co? W taką ciemnicę? - rzekłaś zdegustowana.-wyjrzyj przez okno, ciemno, zimno, pewnie jakieś menele teraz chodzą po drogach.-gdy tak wymieniałaś, coraz bardziej nie chciało Ci się wychodzić. Mogłabyś tak wyliczać i narzekać całą noc.
- Trudno. A menele dużo Ci zrobią.. no chodź -nalegał.- Będziesz przecież ze mną, więc jakby ktoś chciał nas zaatakować, to rzucisz mnie temu mordercy pod nogi, a sama uciekniesz.
- To sensowe-skwitowałaś i zaczęłaś chichotać.
- Dobrze wiedzieć. Teraz będę miał argument by nie chodzić z Tobą na wielogodzinne zakupy.
- Przecież być może żartowałam z tym, że rzucę Cię pod nogi mordercy.- przekomarzałaś się.
- Być może? Masz coś jeszcze do powiedzenia?- udawał obrażonego.
- Być może.- droczyłaś się, wzięłaś ogromny łyk czekolady. Przez co poparzyłaś swój język i syknęłaś z bólu.- zapomniałam, że jest gorąca.
- Czekolada, prawda?- orzekł pewnie.
- Yhy.- jęknęłaś.
- Jak ja Cię znam. Dobra, szykuj się i zaraz po Ciebie zajdę. Musimy porozmawiać o czymś poważnym. O czymś, co już dawno powinienem Ci powiedzieć.-powiedział smutno. Zmartwiło Cię to.
- Kurde, zabrzmiało to jakbyś chciał mi powiedzieć, że jesteś w ciąży.- wypaliłaś.
- Ty już lepiej nie gadaj bzdur, tylko się ubieraj. - nakazał Liam.- do zobaczenia.
- Pa-pożegnałaś się i rozłączyłaś. Zmierzałaś do swojego pokoju. Telefon schowałaś w kieszeni.
- Z kim się umówiłaś?- spytała głośno Twoja mama, która przyrządzała coś w kuchni.
- Z Liam?em!- odkrzyknęłaś. I otworzyłaś szafę, by wyciągnąć z niej kurtkę. Z pomieszczenia, w którym jest Twoja rodzicielka, zaczęło pysznie pachnieć. To chyba ciasteczka imbirowe.- pomyślałaś i oblizałaś usta. Przypomniałaś sobie, jak w czasach dzieciństwa podkradałaś je razem z Liam'em. Piękne wspomnienia. Twoja mama zaczęła się śmiać.
- Co jest? ? spytałaś miło. Zawsze gdy umawiałaś się z Liam'em Twój zły humor tajemniczo zanikał.
- Przypomniałaś mi się gdy miałaś 7 lat. Co w nocy zjadłaś z choinki wszystkie ciastka które powiesiłaś z Liam'em, łącznie z tymi co były dla Mikołaja i zasnęłaś pod nią. Cała w okruszkach.
- Mamo przestań. Nie przypominaj mi. Nie tknęłam już ciastek przez miesiąc-machnęłaś ręką.
- Ale byłaś najpiękniejszym prezentem jaki dostałam.
Uśmiechnęłaś się lekko i wyszłaś na klatkę schodową z której błyskawicznie zbiegłaś.
- Hej.- przywitałaś się.
- Cześć.-uśmiechał się lekko Liam, który na Ciebie czekał.- Pachniesz ciastkami imbirowymi.- stwierdził.
- Eee? dziękuje. Chyba. - parsknęłaś śmiechem.
- Przypominało mi się, jak zjadłaś...
- Kurczę, możemy o tym nie mówić?- wtrąciłaś zmieszana.
Nagle Liam zaczął się śmiać.
- No tak- odparłaś. Znów zaczął dzwonić Twój telefon. - nie no, kolejna będzie udawała, że mi współczuje. Nie dadzą mi nawet pięciu minut w spokoju. Znalazły się kumpele- odebrałaś niechętnie - Halo! ? powiedziałaś wrogo.
- Cześć [T.I], co u Ciebie słychać? ? usłyszałaś serdeczny głos jednej z koleżanki.
- Nic.- odpowiedziałaś krótko.
- Przykro mi, że zostałaś rzucona tuż przed wigilią! Przecież święta to czas miłości, pewnie okropnie się czujesz. Tyle was łączyło, a on Cię nagle zostawił, dla Mindy! Tak po prostu! Znudziłaś mu się, więc wyrzucił w kąt Ciebie jak parę brudnych, nic nieznaczących skarpetek.
Ledwo powstrzymywałaś się od tego, by nie wybuchnąć falą gorzkich łez.
- Dziękuję, że porównujesz mnie do pary brudnych skarpet- rzekłaś łamiącym się głosem.
- Szzzz? o.. nie..tracisz zasięg!- wtrącił nagle Liam i zaczął wymachiwać Twoim telefonem na wszystkie strony świata. I wyłączył go -oo nie! Bateria padała! Przykro mi [T.I].
Patrzyłaś się na niego zdezorientowana, nagle wybuchłaś gromkim śmiechem.
- Nie wiem, co ty odwalasz Liaś, ale dziękuje. -uśmiechnęłaś się uroczo- a teraz powiedz mi o czym chciałeś pogadać.
Liam zmarkotniał.
- Dobrze -westchnął. - Po pierwsze, proszę nie wariuj,  wyprowadzam się do LA -oznajmił spokojnie.
W pierwszej chwili myślałaś, że to jakiś dowcip. Ale Liam nie wyglądał jakby żartował.
- Co? ? wydusiłaś zdumiona.? ale jak to się wyprowadzasz do LA? ? zamilkłaś na dłuższą chwilę. -żartujesz sobie prawda? Liam to nie jest zabawne.
- Wierz mi, chciałbym- stanęliście na chwilę.
- Ale? to niemożliwe. Dlaczego?
- Pamiętasz, że mój tata chciał dostać awans? Udało mu się. Dlatego musimy się wyprowadzić-wytłumaczył.
Doskonale to pamiętałaś, modliłaś się skrycie, żeby nie dostał tego awansu. Twoje serce zaczęło bić jak oszalałe.
- Kiedy wyjeżdżasz? - spytałaś oskarżycielsko.
- No właśnie. jak Ci to powiedzieć.
- Najlepiej powiedź datę- rzuciłaś złośliwie i w tym samym czasie łzy zaczęły napływać Ci do oczu.
- Jutro - powiedział i spuścił głowę.
Zamilkliście na chwilę. Twoje tętno zaczynało niebezpiecznie przyśpieszać, a serce zdecydowanie mocniej bić. Pojedyncze łzy spływały po Twoich policzkach. Ogarnął Cię niepokój. Czułaś się tak okropnie, że słowa tego nie wyrażą.
- [T.I] nie..
- Od jak dawna o tym wiedziałeś? ? wtrąciłaś.
- Od miesiąca.
- I nic mi nie powiedziałeś?!- wybuchłaś.
- [T.I] ja..
- Co?- przerwałaś.- no co? Jaki to był powód żeby mi powiedzieć wcześniej? Żeby mnie przygotować do tego, że Cię stracę? No mów. Proszę. Chyba, że wolisz powiedzieć mi za miesiąc.-rzekłaś kąśliwie.
- Przestań. Proszę. Myślisz, że mi jest łatwo o tym mówić? Miałaś w tym miesiącu wystarczająco zmartwień na głowie. Nie miałbym serca, gdybym Ci o tym powiedział- tłumaczył się.
To prawda, ten miesiąc był naprawdę burzliwy. Nic się nie układało jak powinno. To był Twój najcięższy okres w życiu. Śmierć dziadka, nim zdążyłaś ochłonąć zmarła babcia. Słabe oceny, problemy z rówieśnikami.. wszystko było złe.
- Po pierwsze, to Cię wcale nie usprawiedliwia- orzekłaś- a po drugie. Ty  nie możesz się wyprowadzić, nie możesz rozumiesz? -zaczynałaś histeryzować.-Okłam mnie i powiedź, że żartujesz!
- [T.I.] mówiłem Ci już, ja nie żartuje.
- Nie możesz mnie zostawić, Liam nie możesz!- złapałaś go za ramiona.- ja bez Ciebie sobie nie poradzę, rozumiesz?! Nie rób mi tego! ? Zdrętwiały Ci kończyny i zrobiło Ci się słabo. Dopadły Cię duszności. Zaczynałaś płakać, nie kontrolowałaś tego, łzy same leciały. Tego wszystkiego było za wiele. Za dużo osób straciłaś w tak krótkim czasie. Twoje życie zaczęło się sypać. ? wszyscy ważni ode mnie odchodzą. ? szepnęłaś sama do siebie.
- [T.I] dobrze się czujesz? ? zmartwił się Liam.
Wszystko się posypało. Całe Twoje życie legło w gruzach. Stałaś przed nim z grobową miną, nie wyrażającą żadnych emocji. Liam ujął Twoją twarz swoimi dłońmi.
 -Ej, spójrz na mnie- przeniosłaś wzrok na niego-wszystko będzie dobrze. Z czasem wszystko się ułoży. Obiecuję.
Zapadła chwila milczenia która dla Ciebie trwała wieczność.
- Zależy dla kogo-oznajmiłaś sucho, patrząc w jego zaszklone oczy. Objął Cię mocno i sam zaczął płakać.
- Przepraszam- powiedział smutno.


*rok później*

Po odejściu Lima, zmieniłaś się. Dopiero gdy odszedł z Twojego życia, uświadomiłaś sobie ile dla Ciebie znaczył. Jakim był ważnym jego elementem. Jak bardzo go kochałaś i jak długo ukrywałaś to piękne uczucie jakim jest miłość. Wyparłaś się go, bojąc się odrzucenia.
Wszystkie wasze obawy wcieliły się w życie. Liam znalazł nową przyjaciółkę, a nawet dziewczynę. Nie utrzymywaliście już kontaktu. Niby wszystko zdążyło się unormować, w końcu minął już rok, ale wspomnienia są na zawsze wyryte w waszych sercach. Przynajmniej w Twoim sercu. Nie mogłaś pogodzić się z tym, że taka ważna osoba dla Ciebie wykreśliła Cię tak szybko, ze swojego życia. Dziś jest rocznica jego wyjazdu. Usiadłaś przy parapecie, trzymając w rękach świeczkę i spoglądając smutno w niebo. Co było po drugie? Co chciał jeszcze powiedzieć? ? zastanawiałaś się. Nigdy nie otrzymałaś odpowiedzi.
- Często dopiero doceniamy ludzi, gdy ich bezpowrotnie stracimy- powiedziałaś sama do siebie. I zapaliłaś ją. Niebo było takie samo jak tamtego dnia. Ciemne i bez gwiazd. Puste. Dotknęłaś opuszkami palców zimną szybę- śpieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą - dodałaś i w tym samym momencie świeczka zgasła. A Ty patrzyłaś się niemo w niebo. Wszystkie wspomnienia powróciły, ze zdwojoną bolesną, siłą. 



Jak wam się podoba? Przypominam o konkursie! Naprawdę warto spróbować. Każdy ma szansę, a nagroda jest nie byle jaka. :D Pamiętajcie, termin tylko do 14 lutego. Pozdrawiam, Gośka. ♥

środa, 30 stycznia 2013

46. Harry

 Imagin Yin & Yang
Z dedykacją dla niejakiej Pauliny :)

Siedziała i rozmyślała nad dalszym życiem bez NIEGO. Bez jego niebieskich tęczówek, w których za każdym razem tonęła. Bez jego uśmiechu, którym obdarowywał Ją każdego ranka. Bez ciepła jego dłoni.....Dopełniali się pod każdym względem. Rozumieli się niemalże bez słów. Obiecał, że będą razem już zawsze..Ale on ją zostawił. Po tych wspomnieniach pojedyncza łza spłynęła po jej czerwonym policzku. Otrząsnęła się ,gdy wpadł na nią jakiś chłopak.
- Przepraszam bardzo. Zamyśliłem się..Ty płaczesz? - Zapytał zielonooki.                     
 - Nie, nie płacze - brunetka pośpiesznie starła łzę.                                                 
- Przecież widzę. - usiadł na ławce obok niej.                                                                 
-Jestem Harry- brunet podał rękę dziewczynie.                                                                                    
 – [T.I]-odparła ze sztucznym uśmiechem.                                                                                 
–Może masz ochotę na gorącą czekoladę? Znam świetną kawiarnię- zapytał z nadzieją.                                                                                                                                        –Pewnie.- na twarzy dziewczyny zagościł delikatny uśmiech. 
                                                                                

~Kilkanaście minut później~   

-....I on wtedy wyjechał. Zostawił mnie samą - powiedziała brunetka, powstrzymując kolejny potok łez.                                                                                            
 – Proszę - chłopak podał chusteczkę dziewczynie.                                                                         
 – Dziękuję- dziewczyna wytarła nos.
Przegadali kilka godzin. Ona opowiadał jej o swoim życiu. Wygłupiali się i żartowali. Mieli wrażenie, jakby znali się od lat.                                                                        
–Kurcze..już 16. Będę się zbierać.                                                                                             
 – Odwieźć Cię ?                             
- Nie, nie trzeba. Mam jakieś 15 minut do domu – odpowiedziała dziewczyna.                         
 – Może potrzebujesz towarzystwa?- zapytał ,śmiesznie poruszając brwiami.                                                                                           
 – No dobrze chodź.- odparła zarumieniona.                                                                                                                
Całą drogę do domu przeszli w milczeniu. Nie było to niezręczne milczenie. Wręcz przeciwnie.                                                                                                                                              
– To tutaj. Dziękuje, że mnie odprowadziłeś.                                                                                                            
 – Cała przyjemność po mojej stronie- odpowiedział chłopak, po czym przytulił dziewczynę.                                                                                                                                      
 – No to na razie .                                                                                                                           Weszła do domu, ściągnęła buty i kurtkę. Zawieszając kurtkę zobaczyła małą karteczkę . Pośpiesznie wyciągnęła ją. Była to karteczka z numerem i wiadomością: „Świetnie się z tobą bawiłem. Zadzwoń, jak będziesz miała czas- Harry Xx.”
Dziewczyna postanowiła zadzwonić od razu.
~Rozmowa telefoniczna~
- Yyyy..Cześć to ja [T.I].
-Ooo.. cześć. Nie spodziewałem się, że tak szybko zadzwonisz. W sumie to nie spodziewałem, że się w ogóle odezwiesz.
- Przecież się świetnie bawiłam. Jak mogłam się nie odezwać. – powiedziała brunetka, a na jej ustach pojawił się uśmiech. 
- Miałabyś ochotę spotkać się ze mną jutro, w tej samej kawiarni co dzisiaj ?
- Pewnie. To może o 15?
-Dobrze. Będę czekał. To do jutra.
-Do jutra.

~Następny dzień~

Brunetka przyszła punktualnie w umówione miejsce. Chłopak już na nią czekał. Przywitała się z Nim delikatnym buziakiem w policzek i usiadła naprzeciwko niego. Chłopak tego popołudnia był jakiś inny. Był strasznie spięty i zamyślony.
- Harry wszystko w porządku- spytała z troską w głosie.
- Tak, ale muszę Ci coś powiedzieć .
-Śmiało.
- Wiem, że znamy się od 2 dni, ale ja zakochałem się w tobie.- wydusił jednym tchem.  
- Harry...Nie jestem jeszcze gotowa. Mój były bardzo mnie skrzywdził i ...
-Ale ja Cię nie skrzywdzę - powiedziawszy to zdanie, namiętnie pocałował dziewczynę.
Tak jak Harry obiecał- Nigdy nie pozwolił zrobić ci krzywdy. Zawsze był przy tobie, gdy go potrzebowałaś. Wyjechaliście na wakacje, czego owocem był wasz synek. 

wtorek, 29 stycznia 2013

UWAGA! UWAGA!

Mam dla Was niemałą niespodziankę. Część z Was zapewne wie o konkursie na najlepszy imagin, którego pierwszy etap miał się skończyć 31 stycznia. A więc......... anulujemy pierwszą datę. Są dwa powody:

1. Przyszło za mało prac.
2. Zmieniła się nagroda główna.

Sądzę, że szczególnie punkt drugi powinien Was zainteresować. Do wygrania jest bowiem nowiusieńka płyta Take Me Home One Direction!!! Zdjęcie na dowód:


                                     (opakowanie jest nieco pęknięte, ale to chyba nie problem?)

Oczywiście prace, które zostały do tej pory nadesłane też są brane pod uwagę. Swoje imaginy nadal możecie wysyłać nam na mail'a aż do 14 lutego 2013r. Szczegóły w zakładce konkurs :)

Zapraszamy <33

niedziela, 27 stycznia 2013

45. Niall. Część pierwsza. x

Imagin od RockMeMeybe. <3



Dzisiaj jest wyjątkowo ciepło. Wręcz upał nie do zniesienia. 
To jest w Londynie niespotykane, ale jednak dzisiaj mamy +34 stopnie! Moi rodzice siedzieli w domu, a pięcioletnia siostra kąpała się w basenie. Mama zmusiła mnie do pójścia na zakupy, bo dzisiaj rodzice zaprosili jakąś rodzinkę na grilla . Nie chciało mi się, ale nic innego nie miałam do roboty. A na dodatek nie było prądu w całej okolicy, baseny i aqua parki pozamykane. Dziwny zbieg okoliczności. Na liście produktów do kupienia były między innymi napoje, lody i coś zimnego, ale i żarcie. Chodząc po sklepie, nie patrzyłam pod nogi i potknęłam się, lecz uratował mnie pewien blondyn . 
-Och, dzięki - powiedziałam zaczerwieniona. 
-Nie ma sprawy, to wina podłogi - śmiał się . 
-Taa, no to dzięki, pa bohaterze - rzekłam . 
-Bay! - odparł . 
Hah, dziwne wydarzenie . No dobra, po zakupieniu rzeczy, spakowana w reklamówki, szłam parkiem do domu. Nie ukrywam, były ciężkie jak cholera. Idąc przez park, znowu na kogoś wpadłam. Jezu, znowu blondyn , ten sam . 
-Haha, sorry po raz drugi - śmiałam się . 
-Nie szkodzi. Może cie podwiozę, jestem autem - odpowiedział . 
-Nie, nie trzeba ...- mruknęłam . 
-No weź, mam klimatyzację .... - kusił mnie . 
-No dobra, jedziemy ! - śmiałam się i ruszyłam z nim do auta. W drodze do domu, gadaliśmy o paru rzeczach . 
Podjechaliśmy pod dom . 
-Okej, to tu. Dzięki za wszystko - powiedziałam . 
-Nie ma sprawy, polecam się na przyszłość - rzekł i odjechał. Zaniosłam zakupy do domu i poszłam wziąść prysznic, bo za 1 godzinę będzie grill. Po umyciu ubrałam czarne, krótkie szorty, trochę dłuższą, szarą koszulkę na ramiączkach z flagą USA, a do tego rzymianki. Usłyszałam,że goście już są. Wyszłam na dwór, żeby się z nimi przywitać. Nie zwarzjąc na drogę, po raz kolejny na kogoś wpadłam. Tym ktosiem okazał się blondyn . 
-O jezu, nie wierzę ! - powiedziałam . 
-Hah, do trzech razy sztuka ! A tak w ogóle, to Niall jestem ! -  odparł . 
-[T.I] - mówiłam z uśmiechem w stronę Nialla . Po tej wymianie zdań poszliśmy do ogródka  . Niall miał też siostrę, i to pięcioletnią, więc małe się dogadały . Po zjedzeniu, mama powiedziała : 
-[T.I], zabierz dziewczynki do basenu - rzekła . 
-Okej - powiedziałam i zabraliśmy siostry z Niallem je pilnować .Poszliśmy do basenu koło tarasu, jest on bardzo duży. Gdy dziewczyny wskoczyły, ja sobie moczyłam nogi.
Nie wiem, gdzie zniknął blondyn, ale po chwili poczułam czyjeś ręce na plecach, a jeszcze potem wylądowałam w basenie. Woda była bardzo zimna . 
-O ty ! - krzyknęłam i chwyciłam Nialla za nogę, po czym wpadł do wody. Spędziliśmy godzinę w wodzie. Dziewczyny poszły bawić się lalkami, a my na spacer . 
-Tylko  się nie potknij - żartował . 
-Haha  - mówiłam z sarkazmem . 
Jednak po 10 min, znowu się wywaliłam na blondyna.
-Do kurwy jasnej, czemu się wywalam ?! - krzyknęłam . 
-Wiesz, może na mój widok, nogi ci się uginają ? Hahaha - śmiał się . 
-Taaaa, i co jeszcze .... 
-No tak, tak, jasne ,mów sobie co chcesz .I tak wiem, że ci się podobam - powiedział .........



Świetny! Jak wam się podoba? I proszę od razu autorkę o nadesłanie drugiej części. :) I jeszcze jedno - PRZEPRASZAM. Wiem, bardzo długo mnie tu nie było ale miałam powody osobiste. Mam nadzieję że się to nie powtórzy. Pozdrawiam, Gośka. <3 xx

44. Harry :)


Imagin @RockMeMeybe (<3)

W pewien zimowy poranek wybrałam się na spacer po londyńskich uliczkach . Przechodząc przez park , w którym znajdowało się miedzy innymi lodowisko , zauważyłam grupkę chłopaków rzucających się śnieżkami .Nie zważając , szłam przed siebie . Po wykonaniu paru kroków , dostałam śnieżką prosto w twarz . 
-O ku*** ! - krzyknęłam . 
Śnieg szczypał po całej twarzy , a na dodatek pewnie makijaż  mi się rozmazał . Usłyszałam chichoty , po czym  chłopaki uciekli ,  ale jeden podszedł do mnie .
-O jezu  , przepraszam za nich , no i za siebie . Nie chciałem ci rzucić w twarz - powiedział .
-Okej , powiedz mi , czy jestem rozmazana ? - zapytałam .
-Nieee .... No dobra , tak troche . Sorry , pomogę ci - rzekł i wyjął z kieszeni chusteczki . Usiadliśmy na ławce .
-Jestem Harry , tak na marginesie - mówił , śmiejąc się ze mnie . 
-Ha ha , nie moja wina , że przez ciebie , wyglądam...no jak wyglądam . Jestem [T.I] - odparłam . 
-Piękne imię , ale właścicielka jeszcze piękniejsza - mówił.
-Nie mów , tylko wycieraj ! - krzyknęłam śmiejąc się . 
-Wła la ! Gotowe , może nie najgorzej . A więc , panno [T.I] , może gorąca czekolada ? - zapytał z uśmieszkiem . 
-Okeej - odparłam. 
Harry wziął mnie pod rękę i poszliśmy do najbliższej kafejki. Zamówiliśmy czekoladę do picia i ciasto . Podczas jedzenia i picia , rozmawialiśmy o różnych rzeczach . dowiedziałam się o nim wiele ciekawych rzeczy , on o mnie też . 
-Dobra , miło było , ale muszę już iść - rzekłam . 
-Ooo , zostań ... - mruczał .
-Nie mogę , moja mama się będzie martwiła . 
-No dobrze , ale cię odprowadzę , jeżeli panienka pozwoli? 
-Z przyjemnością . 
Harry zapłacił i ruszyliśmy w drogę  . 
Gdy byliśmy jakieś 10 min od domu , Hazza się poślizgnął i wpadł do zaspy . Nie mogłam opanować śmiechu , po czym sama się poślizgnęłam , spadając na Stylesa . Złapał mnie w tali i pocałował . 
-To było dziwne - powiedziałam i próbowałam wstać . 
-Nie tak szybko , księżniczko - mówił . 
-Ło jezu , czego żądasz ? - zapytałam .
-Ciebie ! - krzyknął . 
Po wymianie bezsensownych zdań , wstaliśmy . Harry złapał mnie za rękę i udaliśmy się w dalszą część drogi .  Gdy byliśmy już pod domem , Harry powiedział : 
-Dasz mi swój numer ? - zapytał. 
-Okej - odpowiedziałam i zaczęłam dyktować loczkowi cyferki . 
-Do zobaczenia , mam nadzieje ! - powiedział .
-Paa ! 
-Adijos piękna ! - krzyknął . 
-Dobrze , zrozumiałam ! - rzekłam i weszłam do domu . Nie odbyło się bez pytań mamy co to za chłopak itd . 
Na następny dzień , okazało się , że się przeziębiłam . 
Nagle mój telefon zaczął dzwonić . Na wyświetlaczu pojawił się nieznany numer. 
-Hej , tu Harry ! - powiedział głos w tel .
-Cześć! 
-Słuchaj , może się spotkamy ? - zapytał . 
-Raczej nici , jestem chora - powiedziałam smutna . 
-E tam , nie martw się , zaraz u ciebie będę ! - rzekł i się rozłączył. Nie kłamał , po dziesięciu minutach był pod moim domem . Otworzyła mu moja mama : 
-O dzień dobry pani ! Jestem Harry , ja do [T.I] ! - rzekł z uśmiechem na twarzy . 
-Oh , dzień dobry ! Wejdź zapraszam . To wy ze sobą chodzicie , czy coś ? - spytała . 
-Wie pani , znamy się od wczoraj , jeszcze nie chodzimy , ale dziś może się to zmienić - odparł . 
-Haha , no to zapraszam .[T.I] ma pokój na górze , ostatni na wrost . 
-Dziękuję ! - rzekł i zaczął wspinać się po schodach . 
Otworzył lekko drzwi , niestety ja zasnęłam . 
-Aww - powiedział .
Ściągnął kurtkę i zaczął o dziwo sprzątać , rozkładać rzeczy , które przyniósł ze sobą .Nagle otworzyłam oczy .
-O jezu , co ty tu robisz i czemu tu tak czysto ? - zapytałam pół przytomna . 
-Postanowiłem się tobą zaopiekować , a więc na początek filmy i popcorn ! - rzekł i zaczął uruchamiać mój telewizor . Włączył jakąś komedię romantyczną , trochę się zdziwiłam .Zgasił światła i wskoczył pod moją kołdrę . 
Zaczęłam lekko drżeć z zimna .
-O , zimno ci , już pędzę na ratunek - powiedział i przytulił mnie do siebie  - A tak w ogóle , chciałem cię o coś zapytać , będziesz moją dziewczyną ? - spytał pełny nadzieji . 
-TAK ! - krzyknęłam . 
-YEAh ! - krzyknął i pocałował mnie centralnie w usta . 
-Harry ! Będziesz chory !  - śmiałam się . 
-Dla ciebie , warto ...  - mówił i cmoknął mnie w czoło . 
Nie myliłam się , jakiś czas potem , zaraził się . Oboje leżeliśmy przez 2 tygodnie w łóżku pod opieką mojej mamy . Z loczkiem układa mi się bardzo dobrze , jest romantyczny , słodki i szalony . Warto było dostać w twarz śnieżką  i się przeziębić .

Cześć miśki! Dawno mnie nie było więc od razu wstawiam Imagina i wyjaśniam dlaczego.
Czasem z rodzicami jadę na działkę, a tam nie ma internetu. (Najczęściej w weekendy)
I to tyle z wyjaśnień :D
Komentujcie, przysyłajcie Imaginy, czytajcie i co tam chcecie!
Podoba wam się? Mi tak :D
Całuję, 
Juliszoon :D

43. Zouis


Imagina napisała Juggins 

Uwaga! Jest to romance, pojawia się fragment 18+

 Zayn powoli wypuścił dym z ust. Czekał na Louis’ego, który powinien wyjść ze szkoły już ponad półgodziny temu. Bardzo nie lubił jak ktoś się spóźnia. Zgniótł butem niedopałek i odwrócił się w stronę drzwi college, opierając się wygodnie o swój samochód. Nagle drzwi wejściowe otworzyły się, a z budynku wyszedł Louis w towarzystwie Eleanor.

Eleanor Calder nawet nie wiesz jak bardzo cie nienawidzę.

    Gdy niebieskooki ujrzał Zayn’a rozpromienił się i szybko pożegnał się z przyjaciółką cmokając ją w policzek.

-Nie lubię jej.- powiedział mulat, gdy Louis przytulił go na powitanie.

-Rozmawialiśmy…

-Wsiadaj.- przerwał Zayn i wskazał drzwi od swojego auta. Gdy jechali do ich mieszkania, żaden się nie odezwał. Jednak gdy w milczeniu weszli do mieszkania, Louis’emu puściły nerwy.

-O co ci chodzi?!

     Malik nie odezwał się. Zbierał z kanapy popcorn który wczoraj rozsypali. Wydawałoby się, że rozsypany popcorn był ważniejszy, lecz nie. Zayn sprzątają kanapę myślał jak powiedzieć Louis’emu o tym, że jakby ten go zostawił, prawdopodobnie mulat zrobiłby sobie cos złego.

     Zayn kochał Louis’ego do tego stopnia, że pierwszą rzeczą jaką robił po przebudzeniu było sprawdzanie czy Lou jest w łóżku. Jak go nie było- mulat szybko biegł do kuchni i łazienki sprawdzając czy Louis jest w domu. Zazwyczaj był w łazience; brał prysznic. Wtedy Zayn wchodził do kabiny i uprawiali z Louis’m namiętny seks, dopóki któryś z nich nie uświadomił sobie, że za chwilę muszą wychodzić. Zayn szedł do pracy, a Lou do szkoły.

-Zayn słyszałeś moje pytanie?!- Louis krzyknął w stronę swojego chłopaka, sfrustrowany faktem, że ten sprząta zamiast z nim porozmawiać.

-Słyszałem.- odparł Malik wchodząc do kuchni. Wyrzuciwszy popcorn do kosza, usiadł na blacie i podciągnął kolana pod brodę.

-Rozmawialiśmy już o Eleanor. To tylko moja przyjaciółka.

-Oczywiście.- Zayn z bólem w oczach patrzył na swojego chłopaka.

-Nie wierzysz mi.- stwierdził Louis i schował twarz w dłoniach. –Ta twoja zazdrość…

-Nie jestem zazdrosny.- odezwał się mulat i zszedł z blatu. Złapał dłoń niebieskookiego lecz ten szybko się wyrwał.

-Ta twoja zazdrość…- powtórzył.- Przez nią oddalamy się od siebie. To już nie to samo co kiedyś.

-Nie kochasz mnie już?- spytał Zayn.

-Nie powiedziałem tego.

-Ale chciałeś powiedzieć.

Cisza.

-Czyli, że jednak mnie nie kochasz?- znów spytał Zayn.

    Louis odwrócił się plecami do mulata.

-Idę się spakować.- szepnął łamiącym się głosem Malik. Lou nie zatrzymał go.

Eleanor Calder nawet nie wiesz jak bardzo cie nienawidzę.

***
5 lat później

-Tato, co to za pan?- mała Susie przyniosła Louis’emu zdjęcie na którym był on razem z Zayn’em.

-Skąd masz to zdjęcie?- spytał.

-Mamusia robi porządki w szafie.

     Lou wziął swoją córkę na kolana.

-Ten pan to był mój bardzo bliski przyjaciel.- skłamał. Jego córka nie mogła wiedzieć, że kiedyś jej ojciec był gejem.

-Lou! Chodź pomóż mi wynieść te pudła!- rozległ się w domu krzyk Eleanor.

-Już idę!- krzyknął w odpowiedzi i schował zdjęcie do kieszeni.

***
-Halo?

-Cześć Liam. Tutaj Louis Tomlinson. Pewnie mnie pamiętasz…

-Oczywiście, że cię pamiętam. Jakże mógłbym zapomnieć. To ty rozkochałeś w sobie mojego przyjaciela, a potem go zostawiłeś.

    Zapadła niezręczna cisza. Louis nie wiedział co powiedzieć.

-Więc czego ode mnie chcesz?- spytał Payne.- Bo jeśli chodzi o Zayn’a to nic ci nie powiem.

-Chciałem tylko spytać czy wszystko u niego w porządku…

-Co cię to obchodzi Tomlinson?! Nagle zebrało ci się na wspomnienia, czy jak?!

-Po prostu…

-Po prostu co? Chcesz do niego wrócić po latach, a potem znów zostawić?! Wybacz ale nie pozwolę ci na to.

     Louis nie zdążył odpowiedzieć. W jego telefonie rozległ się charakterystyczny dźwięk świadczący o zakończeniu rozmowy.

     Ale on musiał skontaktować się z Zayn’em.

    Niall.

***
-Co się z tobą dzieje Lou?- Eleanor pomagała Louis’emu sprzątać po kolacji.- Ostatni zachowujesz się dość dziwnie…

-Jestem po prostu zapracowany.- powiedział wymijająco. Nie mógł wyjawić swojej zonie tego, że ostatnio jego myśli zaprząta jego były.

     Zayn. Czekoladowe oczy, ciemna cera. Jego mała blizna na lewym ramieniu. Kiedyś uwielbiał żelki. Ciekawe co teraz lubi? Jego słodkie miny, gdy się nad czyś zastanawiał. Jego przerośnięte ambicje; tak jak wtedy gdy próbował naprawić express do kawy.

-Cholera, Lou! Mówię do ciebie!- brunetka stała po drugiej stronie stołu z rękami skrzyżowanymi na piersi. Louis zorientował się, że od kilku minut nie słuchał Eleanor.

-Tak?- spytał i potrząsnął głową w nadziei, że to pomoże odpędzić mu wizję nagiego Zayn’a, wijącego się pod nim z rozkoszy.

-Jesteś nienormalny, Lou.

 ***

Niall zgasił swojego papierosa i zapatrzył się w oczy Louis’ego.

-Więc potrzebny ci numer Zayn’a, tak?- spytał nie odrywając wzroku od szaro-niebieskich oczu.

-Tak, Niall. Potrzebny mi jego adres lub numer telefonu.- Nialler wyglądał jakby był nałogowym ćpunem. Był strasznie wychudzony, a na jego nadgarstkach i wewnętrznych stronach łokci widać było ślady po strzykawkach. Zapalał jednego papierosa za drugim i co chwila jego ciałem wstrząsał dreszcz.

-Takie informacje kosztują Lewis.

-Louis.- poprawił go.- Ile?

-Ten zegarek.- Niall wskazał palcem na nadgarstek Louis’ego.

-Zegarek? Nie wolisz pieniędzy?

-Zegarek albo niczego nie dowiesz się o Zayn’ie.

-Dobrze.- Louis zdjął ze swojego nadgarstka drogi szwajcarski zegarek i wcisnął do w wychudzoną dłoń blondyna.

-Garden Road 24.

***
-Kto mieszka na Garden Road 24?- Eleanor położyła na nocnym stoliku kartkę z adresem Zayn’a.

-Mój znajomy.- powiedział Louis wymijająco nie odrywając wzroku od lektury.

-Znajomy? Przecież ta ulica jest na obrzeżach Londynu.- brunetka wskoczyła pod kołdrę wtulając się w ciało swojego męża.

-Jest zegarmistrzem. Naprawia mi zegarek za pół darmo.- ostatni Lou nauczył się dobrze kłamać. Kłamał jak z nut nawet nie mając wyrzutów sumienia.

***
 -Po co tu przyszedłeś?- Louis myślał, że ich spotkanie będzie wyglądać inaczej.- Chcesz czegoś ode mnie?

     Zayn zmienił się. Jego prawą rękę zdobiły tatuaże, a na włosach miał blond pasemko. Trochę schudł… I miał zarost. Nigdy wcześniej Tomlinson nie widział Zayn’a z kilku dniowym zarostem, bo mulat golił się niemal codziennie.

-Zmieniłeś się.- wyszeptał niebieskooki. Dalej stali, przed drzwiami do domu Zayn’a.

-Wydoroślałem.- Malik zatopił się w niebieskich oczach. Kiedyś go kochał.

-Mogę wejść?- dopiero po chwili dotarło do nich, że Lou powiedział to na głos.-Przepraszam, nie…

-Wejdź.- mulat gestem ręki zaprosił go do środka.

     Zayn pomógł mu zdjąć płaszcz. Przez przypadek dotknął skóry na karku Louis’ego. Obydwoje poczuli przyjemne ciepło. Z gardła niebieskookiego wydobył się zduszony jęk gdy Zayn ucałował jego kark.

-Co ty robisz?- spytał Lou pół szeptem.

-Dawno się nie widziałem, Louehh.- mulat wsadził swoje zimne dłonie pod jego koszulkę. Szatyn nie opierał się; pozwolił, aby Zayn zdjął z niego górną część garderoby i zrobił mu malinkę na obojczyku.

     Louis nawet nie zauważył kiedy znaleźli się w sypialni. Obydwoje byli nadzy. Tomlinson zapomniał o Eleanor i Susie.

     Brakował mu Zayn’a. Jego dotyku i zapachu. Jego zimnych dłoni na swoim ciele. Kochał swoją żonę i córkę, ale pragnienie Zayn’a było silniejsze.

     Przyrodzenie Malika gwałtownie wcisnęło się w niego. Jęknął przeciągle i odrzucił głowę do tyłu. Zacisnął palce na plecach Zayn’a. Dobrze pamiętał swój pierwszy raz z nim. Było delikatnie; mulat ciągle coś mówił. Ale teraz było inaczej- Malik pieprzył go nie zwracając uwagi na jego jęki. Nic nie powiedział gdy Louis drapał z rozkoszy jego plecy.

    -Zayn…- jęknął, a biała ciecz wylądowała na podbrzuszu jego kochanka. Mulat doszedł po chwili cicho mrucząc.

     Opadli bezwładnie na łóżko ciężko dysząc.

-Ciekawe co na to moja żona.- szepnął Louis. Zayn podparł się na łokciach patrząc w sufit. Wstał całując swoją dawną miłość w czoło i powoli udał się do łazienki.

***
-Hej skarbie.- jego żona pocałował go w policzek.- Kiedy wróciłeś?

-Przed chwilą.- odparł Lou zgodnie z prawdą. Wrócił przed chwilą, ponieważ Zayn chciał dowiedzieć się czegoś więcej o nim i o jego życiu. Gdy Louis powiedział mu, że jego żoną jest Eleanor mulat kiwnął głową i odwrócił wzrok. Zupełnie tak jakby jakieś jego przeczucie się sprawdziło.

-Śmierdzisz papierosami.- stwierdziła brunetka i uważnie przyjrzała się twarzy swojego męża.

-Byłem na stacji,…

-I ktoś przy tobie palił?- dokończyła za niego Eleanor z udawanym zrozumieniem w oczach.

     Louis kiwnął głową.

-Nie rób ze mnie idiotki, Lou.- brunetka chwyciła jego ramię zmuszając go do spojrzenia sobie w oczy.- Gdzie, do cholery, byłeś?

-Gówno cię to obchodzi.- wypalił zanim zdążył ugryźć się w język.

-Słucham?! Co powiedziałeś?!

-Że gówno cię to obchodzi.- powtórzył pewnie Louis i zniknął w łazience. Wziął prysznic myśląc o Zayn’ie, nieświadomie ciągle się uśmiechając.


I co o tym myślicie? Podobają Wam się takiego typu imaginy? Mi bardzo xx

+ Chcę też przypomnieć, że do końca stycznia można wysyłać swoje imaginy na konkurs, uważam się warto wziąć udział chociażby dla dobrej zabawy, zapraszamy :P

sobota, 26 stycznia 2013

Blog Miesiąca

Wczoraj skończyło się zgłaszanie blogów i dziś oficjalnie zatwierdzam kto bierze udział w konkursie. Zgłosiły się niestety tylko dwa blogi, jest mi z tego powodu bardzo smutno, no ale przecież zawsze musi być jakiś początek. Może za miesiąc będzie lepiej :)

1. Blog Nallie http://summerloveofonedirectionblog.blogspot.com/
2. Blog Anastazji http://livewhileweyoung1.blogspot.com/

Głosowanie trwa do 2 lutego :)
Powodzenia!


wtorek, 22 stycznia 2013

42. Louis Część Pierwsza


Imagin Julia_123

‘’Zabłąkana. Zagubiona. Nieodnaleziona …’’  
W radio usłyszałam właśnie taki artykuł dotyczący … Kogo? No właśnie-  mnie.  Dlaczego wszyscy myślą, że nie żyję? Dlaczego muszę się ukrywać?
Dzień, który był punktem początkowym rozpoczęcia całej tej sytuacji, to  18.05.2012 r. –  moje urodziny. Po obudzeniu, korzystając z pięknej pogody, wybrałam się na spacer. Byłam akurat w Londynie u cioci. Londyn  rankiem jest przepiękny! Szłam, szłam, przeszłam obok Big Bena i po jakimś czasie zauważyłam wielki, wspaniały park. Uznałam, że warto byłoby się tam wybrać. Było naprawdę wspaniale. Zielona trawa, kolorowe drzewa – wszystko to działało na mnie bardzo pozytywnie. Nagle zauważyłam pewnego chłopaka idącego ścieżką. Jaki on był wspaniały! Czerwone spodnie, biała bluzka w czarne paski i jeszcze ten uśmiech! Zniewalający! Ogólnie jestem wstydliwą i nieśmiałą osobą, ale uznałam, że w 19. urodziny należy zrobić coś szalonego, więc podeszłam do chłopaka:
- Część. Jestem [T.I]
- Witaj. Mam na imię Louis. Czyżbym słyszał jakiś zagraniczny akcent?
- Tak, tak. Pochodzę z Polski. Przyjechałam do Londynu do cioci.
- To wspaniale. Może wybralibyśmy się gdzieś kiedyś razem?
-Chętnie. Proszę – oto mój numer. Będę czekać na telefon.

I poszłam. Długo nie mogłam zapomnieć  tych oczu. Były wspaniałe. Nigdy  takich nie widziałam. Resztę dnia spędziłam na rozmyślaniu o owym chłopaku. Tuż przed snem poczułam delikatne wibracje telefonu w kieszeni. Bez namysłu odebrałam telefon.
- Halo, [T.I]. Witaj. Dzwonię, tak jak obiecałem, by umówić się z Tobą. Pasuje Ci jutro? O godz. 2 PM w parku.
-Oczywiście. Już nie mogę się doczekać.

Nie wiem jak możliwe jest to, że zwykle płochliwa i nieśmiała ja, podczas rozmowy z Louisem staję się nagle odważna. To jest niesamowite.
*następny dzień godz. 2 PM*
- Cześć [T.I]. Bardzo się cieszę, że przyszłaś.
- A jak miałabym nie przyjść? Na spotkanie z Tobą ? Niemożliwe!
- Hahaha! Słuchaj, nie wiem, czy nie za szybko Ci to mówię. Ale chyba się zakochałem. W Tobie.  Myślałem o Tobie cały wczorajszy dzień. Nie mogłem doczekać się umówionego spotkania. Przepraszam, jeśli Cię uraziłem tymi słowami
- Naprawdę !?
- Przepraszam. Lepiej, gdybym sobie poszedł.
- Nie nie nie! Chodzi mi o to, że ty też mi się bardzo podobasz. Też o Tobie cały czas myślę. Podobasz mi się, rozumiesz to?

Nie wierzę. Jak mogłam powiedziec  Louis’owi, że mi się podoba? Ostatnio przechodzę samą siebie.

- To może wybierzemy się na kawę?
- Z wielką przyjemnością.

Bardzo dobrze dogadywałam się z Louisem. Wydawało mi się, że jesteśmy dla siebie stworzeni.  Spotykaliśmy się coraz częściej, w różnych miejscach. Spotkania te sprawiały mi wiele przyjemności. Uwielbiałam jego towarzystwo. Jednak jeden szczegół na naszych spotkaniach trochę mnie niepokoił. A mianowicie pewna osoba. Wydawało mi się, że jedna, ta sama kobieta chodzi koło lub za nami na naszych spotkaniach. Później uznałam jednak, że mógł to być przypadek. Przecież w Londynie jest wiele osób i mogą one być do siebie ‘podobne’.
Po którymś z kolei spotkaniem z Louisem, który do tego czasu zdążył już zostać moim chłopakiem, zadzwonił do mnie telefon. Nie znałam tego numeru, ale mimo tego i tak odebrałam. Muszę dodać, że wracałam wtedy z randki z Louisem i akurat szłam przez las. Nie bałam się, ponieważ z lesie tym długo nie było widać żywej duszy. Nikt już tu nie przychodził.

- Halo?
-  ,, Masz  10 sekund, żeby uciec, mimo iż i tak Ci się to nie uda. Jesteś w pułapce. Wreszcie Cię załatwimy ‘’
- Halo ? Czy to jakieś żarty ? O co chodzi?

W tym momencie poczułam silny ból głowy. Jakby uderzenie. Zemdlałam.

Obudziłam się w jakimś dziwnym miejscu. Był to domek leśny. Byłam przywiązana do krzesła. Bałam się nie na żarty, a do tego bolała mnie jeszcze strasznie głowa.

- Gdzie ja jestem ?!  POMOCY!
- Hahaha! Nareszcie obudził się nasz ptaszek. Nasza mała flirciara.
- O co Ci chodzi? Co ja zrobiłam?
- Jeszcze się pytasz?  Co to miały być za spotkania z tym Twoim chłoptasiem Louisem? Pozwolił Ci ktoś?
- Nadal nie rozumiem! NIECH MI KTOŚ POMOŻE!
- Nikt Cie tu nie usłyszy. I albo umrzesz tu z głodu i pragnienia, albo my Ci w tym pomożemy!

Były tam 3 osoby. Jedna z nich wydawała mi się znajoma. Ach tak, była to owa kobieta, która często kręciła się przy mnie i Louisie.

- Czy mogę się wreszcie dowiedzieć o co chodzi?
- Tak, tak. Już Ci mówię.
- Nareszcie.
- Milcz głupia! Szczerze Cię nienawidzę, nie wiem czy zauważyłaś. A chcesz wiedzieć jaki jest tego powód? Otóż słuchaj: UKRADŁAŚ MI CHŁOPAKA!
- Jak to !?

Uderzyła mnie w twarz. Z całej siły. Bolało.

- I co, już wiesz? Mówi Ci coś nazwisko Calder? Eleanor Calder jestem. I jakbyś nie wiedziała, to ja jestem dziewczyną Louisa. JA JA JA!
- Eleanor. Eleanor Calder! Tak, wiem. Moja przyjaciółka jest fanką Eleanor Calder. Ale ona jest dziewczyną Louisa z One Direction….    Ale on przecież nie może być gwiazdą! Nie wierzę! Jak to jest możliwe? Jak to możliwe, że go nie poznałam?
-  Nie obchodzi mnie to, głupia!

Jeszcze raz mnie uderzyła. Tym razem jeszcze mocniej. I wyszła. Zostawiła mnie samą w leśniczówce, w miejscu dla mnie nieznanym. Udało mi się rozwiązać. Chciałam wyjść z niego, ale nie mogłam. I tak nie miałabym się gdzie podziać. Musiałam żywic się produktami, które były na miejscu. W szafkach znalazłam herbatniki, herbatę i inną żywność, która pomogła mi przetrwać.  Miałam tam też radio. Codziennie słuchałam wiadomości i dowiedziałam się, że mnie szukają. Były rozmowy z moimi rodzicami, dziadkami, a nawet z Louisem. Jejku, cały czas jestem w szoku, że on jest gwiazdą. Jest członkiem popularnego boysbandu one direction. A jego ‘’dziewczyna’’ Eleanor ….

Minęły już 2 miesiące od zamknięcia mnie w domku przez Eleanor. Wciąż mnie szukają, ale detektywi i reporterzy uznali, że nie żyję. A ja żyję. Sama. Moje serce jest zranione, tak samo jak moja psychika. Wciąż liczę, że ktoś mnie tu odnajdzie. Ale kto? I kiedy? 

Mi się strasznie podobał :)
od razu proszę autorkę o podesłanie drugiej części :)
Komentujcie <333
JuliaHoranowa :**

niedziela, 20 stycznia 2013

41. Niall

Imagin od Katarzyny Ch. Konkursowy ;)
Poleca piosenkę Christiny Perri ? A Thousand Years 
<KLIK>


Wszystkie osoby jakie pojawiają się w naszym życiu zostawiają jakiś
ślad. Nie da się ich wymazać z pamięci. Pozostają w naszym sercu, w
naszych myślach już na zawsze. I nieważne jaką odegrały w naszym
życiu rolę, nigdy ich nie zapomnimy.
- Dziadku, dziadku gdzie jesteś?- powiedziała młoda Sofia
- Tutaj kochanie- rozległ się zachrypnięty glos staruszka dobiegający z
jego pokoju.
Niall miał już 79 lat, siwe włosy i podpierał się na lasce. Nie mógł
uwierzyć, że to już tyle lat minęło od kiedy przestali koncertować z
zespołem. Byli wtedy naprawdę dobrzy, robili wielką karierę. Nigdy nie
myślał, że to wszystko tak się potoczy, że jeden dzień, wtedy kiedy
poszedł na przesłuchanie, odmieni tak jego życie.
Niall siedział na fotelu przy kominku i oglądał jakieś stare zdjęcia.
- Przywiozłam Ci trochę ciasta, mama podała- powiedziała wchodząc do
pokoju- Wszyscy Cię pozdrawiają- ucałowała dziadka w policzek, na co on
się uśmiechnął i usiadła koło niego.
- Co to za zdjęcia?- spytała
- Naszej rodziny, jesteś na nich ty z twoim bratem, mama jak była mała
no i babcia- odpowiedział jednocześnie przewracając kolejne kartki.
Z pod sterty albumów Sofia wyciągnęła jeden, bardzo stary, z
pozłacanymi brzegami i zaczęła go oglądać.
- Co to za zdjęcia? Nigdy wcześniej ich nie widziałam- odparła. Niall
spojrzał na okładkę albumu i już wiedział co w nim było. Lekko się
uśmiechnął i jednocześnie biorąc od wnuczki album odparł:
- eh, ten album to całe moje życie- zamyślił się na chwilę
- Oooo czy to nie są twoi przyjaciele?- powiedziała pokazując na jedno
ze zdjęć
- Tak, to jedno z naszych pierwszych zdjęć, to Harry, Louis, Liam, Zayn i
ja- wyliczał po kolei
- Byliście bardzo przystojni dziadku- Sofia uśmiechnęła się
- Heh no nie będę ukrywał, że tak nie było- Niall zaśmiał się
- A kim jest ta kobieta tutaj? To nie babcia, prawda?- Sofia pokazała
palcem zdjęcie na którym młody Niall trzymał w objęciach młodą
brunetkę z zielonymi oczami.- Wyglądaliście na bardzo szczęśliwych-
dodała
Niall zamyślił się na chwilę. Za każdym razem kiedy patrzył na to
zdjęcie wspomnienia wracały. Wydawało mu się jakby to wszystko działo
się wczoraj.
- Ta kobieta to Katie- odparł jednocześnie uśmiechając się
- Była twoją przyjaciółką?- zapytała
- Nie do końca, była kimś więcej, - powiedział
- Nigdy mi o niej nie opowiadałeś- powiedziała Sofia z zainteresowaniem
- Jak się poznaliście?- spytała Sofia. Po chwili namysłu Niall
powiedział
- Od razu skradła mi serce

(60 lat wcześniej)
- Poproszę podwójne latte i dwa rogaliki- powiedziałem składając
zamówienie w swojej ulubionej kawiarni. Wychodząc trzymałem w jednej
ręce kawę i torebkę z rogalikami a w drugiej telefon, na który cały
czas spoglądałem. Z rozmyślań wyrwało mnie nagłe szarpnięcie,
podniosłem głowę, cała kawa wylądowała na płaszczu dziewczyny z
którą się zderzyłem.
- Ojej bardzo Panią przepraszam, straszna gapa ze mnie- powiedziałem i
zacząłem chaotycznie wycierać płaszcz serwetką
- Ekh, nic nie szkodzi, zdarza się- odpowiedziała jednocześnie
wycierając kawę- to tylko płaszcz.
- Chciałbym to jakoś naprawić- nie wiedziałem co zrobić, dziwiło mnie
to, że ona wcale się nie złościła, wręcz przeciwnie śmiała się z
tej całej sytuacji. Była inna od wszystkich dziewczyn jakie poznałem,
biła od niej taka radość i dobroć.
- Naprawdę nie musisz, już mówiłam, że nic się nie stało-
odpowiedziała
- To może przynajmniej dasz się zaprosić na?. kawę?- odpowiedziałem,
chciałem ją zatrzymać, dowiedzieć się coś o niej.
- Heh kolejnej kawy nie zniosę, ale może jakiś sok- odparła i usiadła
przy stoliku obok.
- Tak w ogóle to jestem Niall- przedstawiłem się
- Katie, miło mi cię poznać Niall- odpowiedziała uśmiechając się tak
pięknie.
***

- I co było dalej?- zapytała Sofia z zainteresowaniem
-Zaczęliśmy się spotykać, Katie pracowała w schronisku dla zwierząt
jako wolontariuszka, często tam chodziłem, stawałem z boku i patrzyłem
na nią jak opiekuje się tymi zwierzakami, było widać, że to kochała,
zawsze mówiła, że jak obdarzysz zwierzaka miłością i opieką to on
odwdzięczy ci się wiernością do końca życia.
-Eh jakie to romantyczne, chciałabym kiedyś spotkać taką osobę dla
której będę tak ważna jak Katie dla ciebie dziadku- westchnęła
- Na pewno znajdziesz kogoś takiego, masz jeszcze przed sobą całe życie
kochanie- odparł z czułością.
Niall zaczął opowiadać Sofi kolejne historie.
***
Siedzieliśmy wtuleni na wzgórzu i podziwialiśmy zachód słońca nad
panoramą Londynu. Zawsze spędzaliśmy takie wolne wieczory.
- Katie?- zapytałem
- Tak Niall- odparła
- Kocham Cię i zrobię dla ciebie wszystko- wydusiłem z siebie, bardzo
bałem się jej reakcji, nie wiedziałem co odpowie, a ona spojrzała na
mnie swoimi pięknymi oczami i pocałowała.
- Też cię kocham i udowodnię ci to- odparła
- Taak?? To wykrzycz to całemu światu- powiedziałem figlarnie
- Kocham Cię- wyszeptała
- Czemu szepczesz?- zapytałem
- Bo ty jesteś całym moim światem- odparła
Siedzieliśmy tak jeszcze ze dwie godziny, przytulając się i całując.
Wiedziałem już, że Katie jest miłością mojego życia. Nie mogłem
uwierzyć, że trzymam w ramionach kobietę, którą tak kocham.
***
- To ona pokazała mi jakie życie jest piękne, cieszyła się z każdego
drobiazgu, nie dało jej się nie kochać- odpowiedział przekręcając
kolejne kartki albumu.
- Ale dziadku gdzie jest teraz Katie? Co się z nią stało?- zapytała
Sofia opierając jedną rękę o brodę. Nagle rozległ się dźwięk
telefonu, dziewczyna odebrała i wyszła z pokoju.
Po chwili wróciła i ze smutną miną odparła:
- Niestety muszę już iść, mama dzwoniła, ale przyjdę jutro i
dokończysz mi opowieść dobrze?
- Oczywiście kochanie- odparł Niall jednocześnie ściskając wnuczkę na
pożegnanie. Gdy Sofia już wyszła Niall usiadł z powrotem w fotelu i
przeglądał kolejne zdjęcia. Zatrzymał się przy jednym na dłużej. To
było zdjęcie z tego tragicznego dnia, pamiętał ten dzień bardzo
dokładnie.
***
- Niall, chodź pomóż mi z tymi talerzami- oparł Zayn
- No już idę- zostawiłem aparat na stole i poszedłem do kuchni pomóc
Zaynowi
- O której przyjdzie Katie?- zapytał rozstawiając szklanki
- Mówiła, że trochę się spóźni- odpowiedziałem lekko zdenerwowany.
- Nie denerwuj się tak, na pewno się zgodzi- powiedział Zayn poklepując
mnie po ramieniu. Byłem bardzo zestresowany, tego dnia chciałem zapytać
Katie czy wyjdzie za mnie. Wszyscy już prawie byli obecni, brakowało
tylko najważniejszej osoby. Ciągle chodziłem między oknem a pokojem
obracając w rękach małe pudełeczko i próbowałem się uspokoić.
- Stary, może żelka?- podszedł do mnie Liam
- Nie jestem głodny- odpowiedziałem
- Uuuu ty nie jesteś głodny? Może ty chory jesteś?- wyszczerzył zęby
Liam
- Haha bardzo śmieszne- skarciłem go wzrokiem. Podszedłem do okna i
zacząłem obserwować to co się dzieje na ulicy. Było już ciemno, na
ulicy świeciły latarnie, w oddali było słychać szczekanie psów i
odgłos karetki. Minęły już dwie godziny, wszyscy się niecierpliwili.
Próbowałem dzwonić do Katie, ale zgłaszała się poczta- Pewnie
prowadzi i nie może rozmawiać- pomyślałem. Nagle rozległo się
głośne pukanie do drzwi. Pobiegłem szybko otworzyć, myślałem że to
Katie, ale moim oczom ukazało się 
dwóch mężczyzn w mundurach.
- Dobry wieczór, aspirant Lock i Adams, czy Pan Niall Horan?- odparli
- Yyy taak, w czymś mogę pomóc?- zapytałem zdezorientowany
- Czy zna Pan panią Katie Price?- zapytali
- Tak to moja dziewczyna- odparłem
- Pani Katie miała wypadek, kierowca ciężarówki, która jechała z
naprzeciwka zasnął i doszło do zderzenia czołowego- opowiadał jeden z
nich
- W którym jest szpitalu- przerwałem mu i zacząłem ubierać kurtkę.
Policjanci popatrzyli znacząco na siebie i jeden z nich powiedział:
- Niestety Pani Ketie nie miała szans przeżyć tego wypadku, zginęła na
miejscu, bardzo nam przykro.
Stałem jak wryty, nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić. W moich oczach
stanęły łzy, oparłem się o ścianę i zjechałem na podłogę. Wszyscy
nie mogli uwierzyć w to co usłyszeli. Dopiero po chwili dotarło do mnie,
że ta karetka którą słyszałem kilka godzin temu jechała do Katie, w
tamtym momencie moja dziewczyna umierała. Moje życie legło w gruzach,
straciłem kobietę, którą tak bardzo kochałem, która dawała mi tyle
radości i która tak bardzo kochała życie.
***
W oczach Nialla pojawiły się łzy, wcześniej starał się nie wracać do
tamtego dnia. Podszedł do komody i wyciągną z szuflady małe pudełeczko
a z niego złoty pierścionek z małym brylantem w kształcie serca, na
którym widniał napis ?Twój na zawsze- Niall?. Schował pierścionek do
kieszeni, założył płaszcz i skierował się do wyjścia.
(pół godziny później)
Stał na cmentarzu przy grobie swojej ukochanej, trzymając w ręku białe
róże, które tak bardzo lubiła. Wyciągnął z kieszeni pierścionek i
razem z kwiatami złożył na grobie Katie.
- Tak bardzo cię kocham, teraz już zawsze będziemy razem- odpowiedział,
usiadł na ławce obok i ostatni raz ze swoją ukochaną oglądał zachód
słońca.
Na drugi dzień znaleziona Nialla na cmentarzu, już nie żył, jego serce
przestało bić. Był teraz szczęsliwy, wśród aniołów ze swoją
ukochaną Katie.

Świetny ;) Noo i z Niallem a ja go straasznie kocham <33
A wam jak się podobał?
Komentujcie!
Przypominam, że ten Imagin jest konkursowy :**

40. Louis. Część druga.


Jeej! Cieszymy się, bo Adeline przysłała drugą część! :D I dziękuję za dedykację kochana <33


- Co Ty tu robisz? - chciałaś zapytać normalnie, ale Louis wyczuł, że łamie Ci się głos.
- Przyszedłem do Ciebie. - orzekł. I niepewnie podchodził do Ciebie coraz bliżej. Zastukał  dwa razy w ławkę. - nadal się trzyma. - zauważył. - już tyle lat.
Poczułaś coś miękkiego i ciepłego, co otulało Twoją szyję.
- Zapomniałaś szalika głuptasku. - oznajmił i zawinął Ci go na całej szyi. Po czym zrzucił śnieg z ławki i usiadł obok Ciebie. - płakałaś. - bardziej stwierdził niż zapytał.
- Nie. - okłamałaś go.
- Masz czerwone oczy i tusz Ci się rozmazał. - spostrzegł trafnie. - Mam uwierzyć, że to przez padający śnieg? - zadrwił.
- Tak. - wydukałaś.
- Chłopacy mi powiedzieli, że [I.T.P.] chcę ze mną chodzić. - zmienił temat. - i, że miałaś Ty mi o tym powiedzieć.
Skuliłaś się i odwróciłaś wzrok.
- A powiedzieli Ci dlaczego? - ledwo zdołałaś o to zapytać. Byłaś taka przerażona.
- Właśnie tego nie chcieli mi powiedzieć. - podsumował. - gdy ich o to zapytałem, spojrzeli się jeden na drugiego, drugi na trzeciego, trzeci na czwartego i? zmienili temat. Jakby rozmowy nie było. 
Kamień spadł Ci z serca. Westchnęłaś z ulgą i uśmiechnęłaś się tajemniczo. Jednak potrafią używać szarych komórek. - pomyślałaś zadowolona. Ale nadszedł czas na najtrudniejsze dla Ciebie pytanie.
- A Ty chcesz z nią chodzić? - spytałaś niepewnie.
- A Ty tego chcesz?
- Nie rozumiem. Co ja mam do tego? - zdziwiłaś się.
- Chcę wiedzieć czy Tobie by to odpowiadało. - powiedział patrząc Ci prosto w oczy.
- Ja przecież nie mam nic do gadania. Może to chamsko zabrzmi, ale co Cię to obchodzi czy ja tego chcę czy nie? - dopytałaś zdumiona i parsknęłaś gromkim śmiechem.
- Co Ty bredzisz? Jesteś moim oczkiem w głowie. - powiedział obejmując Cię przez ramię. ? Poza tym jesteś moją przyjaciółką i kocham Cię. - uśmiechnął się słodko. - Twoje zdanie jest dla mnie ważne. I liczę się z nim. - dodał poważnym tonem.  
Teraz miałaś okazję, by odwrócić wszystko na swoją korzyść. Lecz nie mogłaś. Tak po prostu. Jakby jakaś bariera wewnętrzna Ci przeszkadzała.
- Rób co chcesz. To twoje życie. - tylko tyle powiedziałaś.
- Aha. - odparł oburzony. - czyli tak po prostu chcesz mnie jej oddać? - spytał przygnębiony.
- Jasne, że nie.- odpowiedziałaś spokojnie. - ale jesteś moim przyjacielem, nie mogę mieć Cię na wyłączność.
- Nie chcę się tylko przyjaźnić. - orzekł pewnie i zbliżył się do Ciebie. - od dawna oczekuję na coś więcej.
W tej chwili pomyślałaś o [I.T.P]. O jej reakcji gdybyś powiedziała, że kochasz Louisa i on Ciebie. Te smutne spojrzenie, to rozczarowanie - to właśnie było tą barierą. Nie mogłaś jej tego zrobić. Miałaś ochotę znów płakać jak małe dziecko, ale tuż obok był Lou. Chłopak szybko zorientował się, co Ci chodzi po głowie.
- Wiem, że to Twoja przyjaciółka. I że nie chcesz jej krzywdzić. Ba, nie zrobisz tego. Chcesz wykazać się lojalnością wobec niej, rozumiem. Ale ja i tak nie będę z nią chodził, bo? no fajna z niej dziewczyna, ale nic do niej nie czuję. Kompletnie nic. - powiedział i wstał z ławki. -  będziemy nadal sami siebie oszukiwać i w ogóle wszystkich, że łączy nas tylko przyjaźń. Lecz serce zawsze będzie wiedziało, że to jednak coś więcej. - westchnął smutno. I zaczął szybko się oddalać.
- Ale co ja mam zrobić?! - rzuciłaś bezradnie.
- Porozmawiać z nią. - odparł odwracając się do Ciebie. - serce nie sługa. - dodał. - jeśli jest Twoją prawdziwą przyjaciółką, zrozumie. Poza tym, powiedziała, że jej się podobam, a nie, że mnie kocha. To znacząca różnica.  - powiedział i zniknął z zasięgu wzroku.
- To chyba jedyne co mogę zrobić. - szepnęłaś cicho. Wyciągnęłaś z kieszeni telefon, zaczęłaś bezmyślnie patrzeć w wyświetlacz. Ogromnie się bałaś. Po chwili jednak schowałaś go z powrotem do kieszeni. Musiałaś ochłonąć, nie byłaś gotowa na tą rozmowę.

*30 min później*
Niebo jest całkowicie czarne. Jakby ktoś wylał na nie czarny atrament i dodał brokat w postaci gwiazd. A Ty nadal siedzisz w tym samym miejscu, bez ruchu. Strach nie daję Ci spokoju. Ale wiesz, że musisz zadzwonić, ta rozmowa Cię nie ominie. Więc pewnym ruchem ręki wyciągnęłaś telefon i zadzwoniłaś. Serce biło Ci jak oszalałe i z trudem łapałaś oddech czekając aż odbierze.
- Cześć. - powitała Cię radośnie. - muszę Ci podziękować.
Gdy usłyszałaś jej głos, zamarłaś. Poczułaś suchość w gardle.
- Yhym. - wyjąkałaś.
- Nigdy w to nie uwierzysz, choć pewnie już to wiesz. Może było to do przewidzenia, ale nie ważne. - mówiła podekscytowana, choć brzmiało to trochę sztucznie.
Położyłaś wolną rękę na kolanie i zaczęłaś tupać.
- No? wiesz.. -chrząknęłaś.- ja? - zaczęłaś. - ja? muszę Ci coś powiedzieć. - oznajmiłaś wreszcie. - ale Ty pierwsza.
- O Louis Ci nie mówił? - zdziwiła się.
Gdy tylko usłyszałaś to imię ogarnął Cię niepokój.
- Ale o czym? - spytałaś.
- No o tym, że chodzimy!
- CO?! - wrzasnęłaś na całe gardło. I aż zerwałaś się z ławki. - ale jak to chodzicie?! ? zapytałaś z wyrzutem. - od kiedy?!
- No normalnie. - zaśmiała się. - od siedmiu minut co prawda. Ale wiesz.
Złapałaś się za głowę. Nie mogłaś w to uwierzyć. To takie absurdalne. - pomyślałaś rozgoryczona. Zaczęłaś powoli chodzić w kółko.
- Louis powiedział, że to tylko dzięki Tobie. - dodała entuzjastycznie. 
Zrobiłaś zdziwioną minę.
- Ale jak to dzięki mnie? - zapytałaś zaskoczona i wskazałaś palcem na samą siebie.
- Powiedział coś, że uświadomiłaś mu, iż nigdy nie będzie z jakąś dziewczyną. - oznajmiła radośnie. - i dlatego odpuścił sobie ją już na zawsze.
Ostatnie dwa słowa brzmiały w Twojej głowie budząc grozę w Twoich myślach. Wiedziałaś, że chodzi o Ciebie.
- Na zawsze? - powtórzyłaś zdumiona i klapnęłaś z powrotem na ławkę.
- Na szczęście. - odparła z ulgą. - Powiedział, że nadal ją kocha. Ale to tylko kwestia czasu. Niebawem zakocha się we mnie. - dodała pewna siebie.
- Tak ci powiedział? - spytałaś łamiącym się głosem.
- Nie. - odpowiedziała szybko. - ale tak będzie. Ciekawe w jakiej plastikowej dziuni się zakochał, znasz ją?
Wzburzyłaś się. W tej chwili w ogóle nie przejmowałaś się reakcją [I.T.P.]. Więc postanowiłaś śmiało jej powiedzieć w kim zakochał się Louis. 
- Tak. - zareagowałaś szybko. - tak znam ją. Znam ją doskonale.  - dodałaś zdenerwowana w między czasie gestykulując rękami. Naprawdę byłaś wściekła.
- Serio, skąd? - zapytała z udawanym zdziwieniem.
- To ja jestem tą dziunią! - zaakcentowałaś złośliwie ostatnie słowo. - to ja! - dodałaś głośno.
Wszystko się w Tobie zagotowało.
- Kochasz Louisa? - spytała z stoickim spokojem.
- Tak kocham Louisa! - wrzasnęłaś. - kocham Louisa i on kochał mnie, ale skoro chodzi z Tobą, to pewnie mu się znudziłam! Pewnie uraziłam jego męską dumę dając mu kosza, bo nie chciałam Cię ranić. - wydzierałaś się do telefonu. - ale to nie ważne skoro chcecie być razem, to masz szczerze życzę szczęścia.
Zapadło milczenie, które dla Ciebie trwało wieczność.
- Przyznała się. - powiedziała do kogoś [I.T.P.]
- Nareszcie! - usłyszałaś.. Harry'ego!
- Ej! Z kim tam rozmawiasz?! - wrzasnęłaś.
- Z Harrym.
Nagle usłyszałaś też głos Liama, Zayna, Nialla i trzask drzwi. Czy właśnie chłopacy gadali o Twoim wyznaniu?!
- CO SIĘ TAM DZIEJE [I.T.P]?!
- Nie chcę Cię martwić [T.I.] ale byłaś na głośnomówiącym. To było ukantowane.
Byłaś przyłapana na gorącym uczynku. Zamarłaś, oddychałaś spazmatycznie.
- Słucham? - wydukałaś.
- Tak słońce, mamy Cię! - krzyknął Harry. - kiedy poszłaś, pogadaliśmy z [I.T.P.] i obmyśliliśmy ten plan, byś w końcu się przyznała.
- Bardziej do niego pasujesz. - wtrąciła Twoja przyjaciółka.
Podczas gdy oni wydawali okrzyki radości, Ty czułaś się zażenowana. Tak łatwo dałaś się nabrać.
- Cholera jasna. - szepnęłaś wrogo.
- Ahaa Hazza wygrał. Fuck yeah! - jarał się Harold.
Byłaś załamana.
- Louis to słyszał, prawda?
- Wow, ale jesteś spostrzegawcza. - zadrwił Zayn.
W końcu się rozłączyłaś, Twój telefon wpadł w śnieżną zaspę. Ginąc gdzieś na dnie. Przeszły Cię ciarki. Nagle w oddali spostrzegłaś zgrabną sylwetkę Louisa. ,,O matko najświętsza.!! - pomyślałaś.
- Heeeeeeej. - powitał Cię uśmiechnięty Lou.
- Ja? ja Ci to wszystko wyjaśnię? - zaczęłaś się jąkać. A Louis podchodził coraz bliżej. - ja? to? jest skomplikowane, ale ja wszystko? - urwałaś, ponieważ Louis objął Cię mocno i pocałował namiętnie w usta. Byłaś totalnie zdezorientowana ale też szczęśliwa.
- Niczego mi nie tłumacz. Tylko odpowiedz mi na jedno pytanie.
- Yhym. - wyjąkałaś. I Twoją twarz oblały rumieńce.
- Chcesz ze mną być, w zdrowiu i chorobie, w bogactwie i nędzy.. - urwał. - dobra więcej nie pamiętam. Po prostu czy będziesz ze mną?
- To jest jak mini ślub. - oznajmiłaś. Nie mogłaś przestać się uśmiechać.
- Ślub? To poczekaj zacznę jeszcze raz. - Louis klęknął przed Tobą. - Droga [T.I] [T.N.], radości moich oczu, sensie mego życia, czy wyjesz za mnie? Louisa Tomlinsona, Twojego kochanego, seksownego - przeczesał palcami włosy, dla podkreślenia swojej atrakcyjności -  i pociągającego marchewkożercę?
Zaczęłaś się śmiać.
- Jasne. - odpowiedziałaś bez wahania.
Louis podniósł się i pocałował po raz drugi.
- A gdzie pierścionek?
- Może w zamian za pierścionek, pomogę znaleźć Ci telefon? - spojrzał wymownie na zaspę.
- Niech będzie.
Gdy tylko zbliżyliście się do zaspy, Lou wrzucił Cię w nią. Oboje zamiast szukać telefonu zaczęliście się bawić w śniegu. Wrzuciłaś Louiego w zaspę i niezdarnie poślizgnęłaś się lądując na Tomlinsonie.
- Widzę tu próbę aktu seksualnego! - powiedział głośno Zayn.
Ty i Lou spojrzeliście się na niego. Wszyscy tu przyszli.
- Serio?! Gdzie?! Też chcę popatrzeć! - wyrywał się Hazza.
Twoja przyjaciółka wybuchła śmiechem.
- Trzeba zakryć Liaśowi oczy! Nie powinien tego oglądać! - droczył się Nialler. I zaczął macać Liama po twarzy.
- Chyba lepiej jeśli nie damy im powodów do podejrzeń. - szepnął Lou. - ale z drugiej strony. - dodał i objął Cię w talii, po raz trzeci namiętnie Cię całując.
- Awww jakie to słodkie. - wypaliła Twoja przyjaciółka, wszyscy spojrzeli się na nią. - chyyyba dałam ciała.
- Coś czuję, że to początek długiej, pięknej miłości. - orzekł Louis, pomagając Ci wstać ze śniegu.
- Zrobimy grupowy BIG HUG? - zaproponował Hazza.
- No jasne, pewnie. - odpowiedzieli wszyscy, wzruszając ramionami.
- O Hazza się cieszy! - wypalił Hazz podczas gdy wszyscy byli w grupowym uścisku.
- Dobra, a teraz musimy znaleźć telefon mojej nieślubnej żony.- rzekł Lou.
Poszukiwaliście telefonu, świetnie się przy tym bawiąc. ,,Miłość wybiera sobie małe miejsce, które rozjaśnia; wszystko pozostałe jest w jej cieniu."- pomyślałaś przyglądając się wygłupom chłopców. Louis dyskretnie spojrzał na Ciebie, tym spojrzeniem które mówiło, jak bardzo się cieszy, że to Ty przy nim jesteś.




Matko, jakie piękne... *.* Normalnie się popłakałam ze śmiechu... A wam jak się podoba? Wiem że tak jak ja nie mogliście się doczekać drugiej części. I znowu was męczę, ale przypominam (kolejny raz) o naszych konkursach! <33