sobota, 13 lipca 2013

71. Liam

Ciao a tutti! Ponownie kłania się nisko, Cher. Dzisiaj świętujemy, bo Gosia napisała imagina! Awfeeyffjhsgfjhsjsd <3

- Maaamo! - w całym domu rozległ się krzyk mojej 3-letniej córeczki.
- Co się stało skarbie? - odpowiedziała jej moja współlokatorka [T.I]
z kuchni.
- Chodź ze mną do parku.
- Jestem zajęta, poproś Liama.
- No dobrze. Liam!! Chodź na spacer!
- Już idę mała, daj mi minutę. - odpowiedziałem. Wiedziałem, że nie
ustąpi. Charakter miała po mamie, zawsze musiała postawić na swoim. 
 
Zabrałem telefon, portfel i zgarniając po drodze bluzę zeszłem na
dół. Meg już na mnie czekała. Założyłem jej sweter, buty i mogliśmy
wychodzić. Wkładając na nogi conversy wyszedłem z domu biorąc małą
na ręce. 
 
- To gdzie idziemy? - zapytałem
- Do parku. 
- Dobra. Pójdziemy skrótem.
 
Była piękna, słoneczna sobota. Szliśmy 15 minut. W tym czasie Meggie
zdążyła opowiedzieć mi wszystkie historie z przedszkola z ostatniego
tygodnia. Tak w ogóle, to pewnie zastanawiacie się kim ja jestem. Otóż
właśnie czytacie zwierzenia Liama Payne'a z One Direction. Tak, to
ja tylko że jako 23-letni już facet. One Direction nadal istnieje, gramy
koncerty, wydajemy płyty. [T.I] która mieszka ze mną wraz ze swoją
córką Meg. Znamy się od liceum. Zaopiekowałem się [T.I] gdy nie miała
gdzie się podziać z córką i mieszkamy razem prawie rok.. Czy ją
kocham? Nie. Zdecydowanie nie. Jest tylko koleżanką.
 
 
Gdy byliśmy na miejscu, Meg od razu pobiegła do innych dzieci bawiących
się w coś na trawniku. Ja poszedłem w stronę najbliższej ławki.
Siedziała tam jakaś kobieta. Była taka podobna do... Nie, to na pewno
nie ona. Wydaje ci się Liam. Chociaż.. Nie, na pewno nie.
 
- Przepraszam, mogę usiąść? - zapytałem 
- Oczywiście. - popatrzyła mi w oczy i wtedy byłem pewien. To ona, to
moja Danielle. Wszędzie poznam te oczy, te piękne oczy które kiedyś
wpatrzone były we mnie z miłością. Na mój widok zaświeciły jej się
źrenice. Może mnie poznała?
- Liam? - była w szoku, tak samo jak ja. Stanęła naprzeciw mnie. 
- Danielle? Co ty tu robisz? 
- Miłe powitanie po 3 latach, nie ma co. - zaśmiała się
- Nie wiedziałem że nadal mieszkasz w Londynie. 
- Mieszkałam w NY, właśnie jestem w trakcie przeprowadzki do Londynu.
Wyszłam do parku na chwilę, mam dość czekania na samochód z moimi
rzeczami. 
- Gdzie będziesz mieszkać? 
- Na razie u rodziców, potem poszukam czegoś swojego. Nie miałam czasu
do tej pory.
- No tak..
- Liam, Liam! - poczułem ciągnięcie za nogawki spodni. To Meggie.
- Co się stało? - zapytałem po raz pierwszy niezbyt zadowolony z
obecności dziewczynki.
- Ten chłopiec powiedział że jestem głupia!
- Ojej, bardzo niegrzeczny ten chłopiec. A jak masz na imię? - Dan
kucnęła obok niej.
- Meg. 
- To pewnie twój tata, tak? - zapytała z wyraźnym smutkiem wskazując na
mnie.
- Nie. Mieszkam u niego z mamą, ale nie jest moim tatusiem.
- No tak.. Wiecie, ja muszę już iść. - powiedziała moja była
dziewczyna, Danielle.
- Może dasz mi swój numer? Umówimy się kiedyś. - mentalnie się
spoliczkowałem za tą wypowiedź
- Jasne, czemu nie. Trzymajcie się!
 
Zapisała w moim telefonie swój numer i odeszła. Razem z Meg wróciłem
do domu cały czas myśląc o Dan. To co zastałem w domu, zaskoczyło
mnie. Była tam [T.I] pakująca swoje rzeczy. 
 
- Co ty robisz?
- Dziękuję ci za wszystko Liam, ale nie możemy dłużej siedzieć ci na
głowie. Wyprowadzamy się. 
- Mieszkacie tu od roku, a ty mówisz mi o wyprowadzce w drzwiach? - byłem
zły na nią.
- Tak jakoś wyszło.. Poznałam kogoś, będziemy u niego mieszkać.
- Wiesz co? Wynoś się stąd.
 
Pożegnałem się z Meg i zamknąłem za nimi drzwi. Usiadłem na kanapie,
musiałem to wszystko przemyśleć. Dopiero teraz uświadomiłem sobie, że
nadal kocham Danielle. Kocham ją jak nikogo innego. Ale nie mogę jej
teraz o tym powiedzieć. Najpierw dowiem się czy ma kogoś, co u miej
słychać. Wysłałem jej SMS: "Co powiesz na kawę? Jutro, o 13.00 w
Starbucks. Liam. xx". Odpowiedź dostałem po niecałej minucie.
Uśmiechnąłem się pod nosem. Nic się nie zmieniła, nadal odpisuje na
sms-y z szybkością automatu. "Będę na 100%. :) Dan xx" 
 
******Rok później******
 
- Liam!
- Co się stało?
- Mam skurcze.
- Jakie skurcze? Kochanie ty rodzisz? 
- Na to wygląda.
- O matko, co ja mam zrobić? Torba spakowana, chociaż nie! Szczoteczka,
pasta do zębów.. Nie, to już jest. Dzwonić po pogotowie? Albo sam cię
zawiozę. - biegałem po domu jak opętany nie wiedząc co zrobić.
- LIAM DO JASNEJ CHOLERY TO NIE TY RODZISZ TYLKO JA! Bierz torbę, podaj mi
buty i jedziemy do szpitala. Weź klucze. 
 
Po kliku minutach dotarliśmy do szpitala. Moją żonę zabrali
natychmiast na porodówkę. Czekałem pod salą. To były najgorsze 2
godziny w moim życiu, tak bardzo bałem się o nią i o dziecko. 
 
Wreszcie z sali wyszła położna z uśmiechem na twarzy. Podbiegłem do
niej pytając co z nimi. 
 
- Wszystko dobrze. Ma pan piękną córeczkę, waży 3,5 kg. Żona czuje
się dobrze, obie są zdrowe. 
- Mogę je zobaczyć?
- Jeszcze nie. Proszę czekać, wszystko będzie dobrze.
 
 
*Jakiś czas później 
 
Napisałem tweeta na twitterze: "Jestem najszczęśliwszym
człowiekiem na ziemi! Właśnie zobaczyłem swoją córeczkę. Jest
przepiękna. Dziękuję ci Danielle, jesteś najcudowniejszą żoną jaką
mogłem sobie wymarzyć! Kocham was obie ♥"

Chyba się zakochałam...   A co Wy o tym myślicie? 
Con parole d'amore, Cher. 
 

2 komentarze: