Kochani, jak sami widzicie blog przestał tętnić życiem. Nasze wspaniałe redaktorki są zajęte swoimi sprawami, a ja zresztą też. Ostatniego posta napisałam w styczniu 2014 roku. Dziś mamy 20 marca 2015. Upłynął już spory kawał czasu, a ja mam wrażenie, jakbym ostatni imagin opublikowała ledwie wczoraj. Często ostatnio zaglądam na tego bloga, ponieważ nadal figuruje w moich zakładkach. Jednak nadszedł już koniec tej historii. Nikt tutaj nie zagląda, prawdopodobnie nikt tego nie przeczyta, jednak nie zwykłam odchodzić bez pożegnania. Nadal mogę publikować Wasze prace, piszcie proszę na anastazjavandie@wp.pl - to mój prywatny e-mail. Hasła do oficjalnego maila aktualnie nie jestem w stanie odszukać. Jednakże swoich prac już tutaj nie umieszczę... a mam ich kilka, jednak nie podpisywałam się pod nimi, ukrywałam się pod różnymi pseudonimami. Zależało mi treści, a nie na rozgłosie co do mojej osoby.
Słoneczka, dziękuję Wam za piękne wspomnienia i niezapomniane przeżycia.
Z całego serducha życzę Wam wszystkiego co najlepsze, ponieważ na to zasługujecie.
Powodzenia w realizowaniu marzeń, nigdy się nie poddawajcie.
Po raz ostatni,
Cheyenne
piątek, 20 marca 2015
niedziela, 19 stycznia 2014
74. Louis cz. 2
Oto druga część imagina o Louisie. Autorką jest Adeline.
Nowo poznany chłopak strasznie działał Ci
na nerwy. Te jego bezczelne uśmieszki, i kpiący głos powodowały, że miałaś
ochotę udusić tego przystojniaka gołymi rękoma. Nieufnie spojrzałaś na telefon,
jakbyś miała styczność z opaskudzonymi majtkami. Przewertowałaś wiadomości,
chcą upewnić się, czy z nudów przypadkiem ich nie pousuwał. Wszystko było na
swoim miejscu. Zajrzałaś jeszcze do spisu kontaktów, gdzie doznałaś kompletnego
osłupienia – nie było ponad dziewięćdziesięciu procent numerów telefonów do
Twoich znajomych! Po pewnej chwili zorientowałaś się, że oprócz numeru
kontaktowego do twojego taty, nie masz już kontaktu do żadnego chłopaka.
Została tylko Twoja rodzina i przyjaciółki. Uznałaś, że to już przegięcie ze
strony Tomlinsona, więc poszłaś się z nim rozliczyć.
Wparowałaś do Sali gimnastycznej, niczym
burza. Od razu wypatrzyłaś w tłumie Louisa. Rozgniewana podeszłaś do niego, i
lekceważąc obecność jego kolegów z klasy, powiedziałaś:
- Co ty zmajstrowałeś w moim telefonem?!
– Brunet skrzywił się, jakby jadł cytrynę.
- Na miłość boską, dziewczyno, o co ci
znowu chodzi? – zirytował się.
- Pewnie się zakochała w tobie, Loueh. – Roześmiała
się Annabel, prawdopodobnie jego dziewczyna. Jej piskliwy, dziewczęcy głosik,
działał na Ciebie niczym czerwona płachta na byka. Nawinęła na palec wskazujący
gumę do żucia, uważając, że dzięki temu będzie bardziej sexy. Cóż za desperacja – skwitowałaś w duchu.
- Nie udawaj głupszego niż jesteś,
Tomlinson. To ty ukradłeś mi telefon i usunąłeś kontakty. – Rzuciłaś
oskarżycielsko, mierząc chłopaka nieufnym spojrzeniem.
- Ukradłem? – Obruszył się. - Gdybym miał
zamiar ukraść ci telefon, to raczej bym
ci go nie oddał. – Dopowiedział ironicznie.
- O, ta dziewczyna zwraca się do ciebie
po nazwisku. Pewnie się w tobie zako… - zaczęła kpiąco, Annabel.
- Czy ty możesz się wyłączyć?! –
Przerwałaś jej gwałtownie. Bardziej niż ten cały Louis, właśnie ona
doprowadzała Cię do szaleństwa. Ten jej stuknięty chichot, jest nie do
wytrzymania. Śmieję się jak zdarta płyta.
- Słuchaj, [T.I.], nie mam stuprocentowego udziału w tajemniczym
zniknięciu twoich kontaktów. – Odparł, schodząc nieco z tonu, Louis.
- Stuprocentowego mówisz? Czyli jednak
maczałeś w tym palce! – Oznajmiłaś pewnie.
- Bystrzak z ciebie, [T.N]. Nie
spodziewałem się tego po tobie. – Wypalił.
- Pozwól, że zgadnę. Ty zaznaczyłeś
kontakty do usunięcia, a ta wytapetowana, głupia flądra kliknęła usuń?
- Mądra dziewczynka. – Klasnął z
uznaniem. – a teraz, zgadnij w jakim celu to zrobiłem.
- Niestety nie podam ci odpowiedzi, gdyż
nie wiem co kieruje takimi wariatami jak wasza dwójka. – Fuknęłaś zirytowana.
- Auć. – Syknął Louis. – Nie dość, że
jesteś spostrzegawcza, to jeszcze wredna. Gdybyś nie była taka zadufana w
sobie, to prawdopodobnie bym się w tobie zakochał. – Powiedział neutralnie,
jakoby mówienie taki rzeczy do – w sumie – nieznajomej dziewczyny, nie było mu
obce.
- Ja, przynajmniej nie myślę, że moje
słowo jest warte sztabkę złota, w przeciwieństwie do ciebie. – Odpyskowałaś.
- Moment! Czy ty nazwałaś mnie flądrą? –
Ocknęła się Annabel. – Co to właściwie oznacza? To taki komplement, tak? –
Wypytywała się dziewczyna.
- Dobra, przestańcie na siebie szczekać
ludziska. – Wtrąciła się Danielle Peazer, której wcześniej nie zauważyłaś, a
patrząc na reakcję Louisa zorientowałaś się, że on również jest zaskoczony jej
obecnością. – [T.I.], wracaj do naszej klasy i nie dyskutuj z Louisem, ponieważ
to go tylko nakręca, a ty przez to dostaniesz nerwicy.
- Usunął mi prawie wszystkie kontakty w
telefonie, jak, twoim zdaniem, mam się nie denerwować? – Zapytałaś retorycznie.
- A skąd on miałby mieć Twój telefon? –
Zszokowała się Danielle.
- Ukradł mi go. – Odpowiedziałaś
błyskawicznie.
- Znalazłem – poprawił Cię Louis.
Cała wasza trójka zamilkła, kiedy
wymownie spojrzała się na was, Twoja nowa wychowawczyni. O takim rozpoczęciu
edukacji w całkowite nowym otoczeniu, z pewnością marzy każda nastolatka –
Pomyślałaś ironicznie.
. . .
Minęły już dwa tygodnie odkąd jesteś w
nowej szkole. Twój plan lekcji został tak opracowany, że na korytarzu rzadko
spotykasz Louisa. Kiedy tylko się o tym dowiedziałaś, osobiście poszłaś
podziękować dyrektorowi, co niewątpliwie go zaskoczyło.
Bardzo zżyłaś się z Danielle i Liamem.
Spędzałaś z nimi każdą przerwę. Chociaż czasem wolałaś dać im pobyć bez twojej
obecności, ponieważ czułaś się trochę skrępowana, gdy stali niebezpiecznie
blisko siebie, albo patrzyli sobie oczy jak przystało na zakochaną parę. Może i
miałabyś szansę na zdobycie chłopaka, gdyby Tomlinson nie usunął numerów
wszystkich Twoich znajomych, którzy z reguły nigdy nie pisali do Ciebie
pierwsi. Wtedy czułabyś się zdecydowanie mniej samotna, niż do tej pory.
Właściwie nadal nie dowiedziałaś się, co kierowało Louisem, przez co raz na
zawsze zaprzepaścił Twoją szansę na odnowę znajomości z gimnazjum. Lecz
wysunęłaś jedną, najbardziej prawdopodobną tezę; to była zemsta za to, że
zachowywałaś się troszkę samolubnie i nieustannie toczyłaś z nim spory.
Jako przewodnicząca szkolnego samorządu
miałaś do zrealizowania pewną ilość dziwnych zadań. Mianowicie, zdjęcie ozdób,
które zostały rozwieszone po całej placówce z okazji powrotu do szkoły. Nie
mogłaś pojąć, czemu to ty masz się tym zająć, aczkolwiek wolałaś posłusznie
wykonać polecenie i nie podpadać dyrekcji już od pierwszych dni. Drugim
zadaniem było zmywanie podłóg w męskiej toalecie.
- Dlaczego masz takie urojone obowiązki?
Przecież nie jesteś sprzątaczką. – Dziwili się twoi przyjaciele.
- Nie mam pojęcia. Może to coś w stylu
rytuału przejścia? – Prychnęłaś z obrzydzeniem. – Skoro jestem dziewczyną
powinnam sprzątać damską toaletę.
- W ogóle nie powinnaś sprzątać w tej
szkole. Jesteś uczennicą, nie służącą. – Wygarnął Liam, uważnie przyglądając
się liście zadań. – Byłaś już z tym u dyrektorki?
- Nie mam zamiaru. Jeszcze mnie
skrytykuje, albo znienawidzi przez to, że zawracam jej głowę. – Odpowiedziałaś
błyskawicznie.
- Zatem dziś po szkole będziesz czyścić
męskie pisuary? – Bardziej stwierdził niż spytał, Liam.
- Oszalałeś? Wyczyszczę podłogę i wrócę
do domu. Dekoracjami zajmę się jutro. – Orzekłaś sfrustrowana.
- Na twoim miejscu poszłabym z tym do
dyrektorki. Jeśli raz pozwolisz im się wykorzystać to będą to robić cały czas.
– Mruknęła z przekąsem, Danielle.
. . .
Przed Twoim celowym zadaniem czekała masa
innych, irracjonalnych obowiązków. Na zegarze wybiła już godzina piętnasta, a
apel zakończył się około trzy godziny temu. Pani sprzątaczka wręczyła Ci mop i
wiaderko wody. Sama zaś poszła zająć się szkolną stołówką. Weszłaś do łazienki
całkowicie zdegustowana. Mimo iż wyglądała czysto, wiedziałaś, że panuje tutaj
cała plaga zarazków. Po powrocie do domu czeka na Ciebie najdłuższa kąpiel w
życiu. Zza kabiny usłyszałaś znajomy, dziewczęcy głos.
- Louis, nie podoba mi się to, jak
patrzysz na tę [T.N.] – Warknęła.
- Ona ma piękne imię, [T.I.]. Ponadto
mogę patrzyć się na nią jak mi się żywnie podoba. – Odpyskował.
Na początku chciałaś się wycofać, jednak
ciekawość wzięła górę i zaczęłaś zawzięcie ich podsłuchiwać. Annabel była o
Ciebie zazdrosna. Kto by się spodziewał, że taka zadufana w sobie panna wcale
nie uważa się za najpiękniejszą?
- Nie możesz, ponieważ ja ci zabraniam.
Zdajesz sobie sprawę z tego, że jeśli ktoś zauważy w jaki sposób lustrujesz ją
spojrzeniem to nasza reputacja sięgnie dna? Ona jest od nas młodsza. Zacznij
interesować się dziewczynami w swoim wieku, a nie pyskatymi małolatami. –
Wycedziła ze złością.
- Nasza reputacja? – Zdziwił się.
- Mimo iż żyjemy w wolnym związku, Louis,
nadal jesteśmy jednością.
- Annabel, co ty masz w tej swojej
farbowanej łepetynie? Powtarzam ci od czterech miesięcy, że nie jesteśmy już w
związku, rozumiesz? Chodziłem z tobą tylko dlatego, iż jesteś łatwa. Na
początku fajnie się bawiłem otumaniając cię, ale teraz się zmieniłem. Przestałem
szukać przygód. Dorosłem. – Powiedział chłopak.
Żałowałaś, że nie wzięłaś dyktafonu.
Miałabyś okazje zemścić się i na Louisie, i na Annabel za jednym zamachem.
- Kłamiesz. Kochasz mnie, ale ciągle się
tego wypierasz. Pewnie wszystko przez tę [T.I]. Namieszała ci w głowie. Czym
ona ci zaimponowała?
- Tym, że jest sobą. Nikogo nie udaje,
ani nikomu się nie podlizuje. – Odpowiedział.
- Zachowuje się jak rozpuszczona
księżniczka. Nie pamiętasz, jaką scenę na początku roku ci urządziła? Aferę o
telefon? – Pytała zirytowana Annabel.
- Właśnie tym skradła moje serce. Mimo
wszystko przyszła i mnie ochrzaniła. Nie interesowało ją to, co ludzie
powiedzą, co pomyślą. Ona jest niesamowicie silną osobą, chociaż wcale na taką
nie wygląda.
- Nie wierzę. – Westchnęła. – Zdajesz
sobie sprawę, że ona cię nie znosi?
- Kiedyś nauczę się z tym żyć. Poza tym,
oboje wybieramy się na takie same studia i na ten sam kierunek. Moim zdaniem to
nie jest przypadek.
Nie mogłaś uwierzyć, że kogoś jeszcze tak
bardzo interesuje chemia. Szczególnie, Tomlinsona, który wydawał ci się zbyt
zakochany w sobie, aby mieć jakieś inne zainteresowania poza upiększaniem się.
Louis ma racje, to nie przypadek, tylko fatum. Mogłam posłuchać tatusia i iść
do wojska, nie, liceum mi się zachciało – Pomyślałaś sceptycznie.- A jeśli w
przyszłości Tomlinson będzie moim szefem?
- Wychodzę. – Oznajmiła Annabel. Serce
podskoczyło Ci do gardła kiedy dziewczyna otworzyła drzwi, a zdezorientowany
Louis patrzył wprost na Ciebie.
poniedziałek, 9 grudnia 2013
Imagin cz. 3
PS. jak to przeczytałaś to proszę skomentuj bo nie wiem czy ktoś jeszcze czyta tego bloga :(
hej dawno na tego bloga niebyły dodawane posty :/ nasza zabawa rusza ponownie! Pamiętacie?
W tym roku leciałam do Londynu na kolonie...
-Proszę wsiadać!-krzyczała stewardessa.
Weszłam do samolotu. Nigdy wcześniej nie przebywałam w samolocie. Na szczęście byłam razem z moją przyjaciółką Vanessą. Usłyszałam słowa pilota:
-Za 10 sekund wylatujemy... 10,9,8,7,6,5,4,3,2,1...
Byłam przerażona. Przytuliłam się do mojej przyjaciółki Vanessy, która tylko po cichu zachichotała i odwzajemniła uścisk. Rozejrzałam się po samolocie, wpatrując się w moich znajomych, również jadących na kolonie. Wśród nich jest Niall, blondyn w którym podkochuję się od dawna. Wie o tym tylko Vanessa. Jest ode mnie o rok starszy, boję się mu powiedzieć że się w nim zakochałam, a co jak mnie wyśmieje? Niall spojrzał na mnie i szybko odwrócił wzrok. Poczułam się smutno. Przypatrując mu się jeszcze chwilę, zauważyłam, że się rumieni. Słodko wygląda.
Po godzinie lotu i krótkiej drzemce zauważyłam, że Vanessa wstała i podeszła do miejsca Nialla. Po chwili on uśmiechnął się i wstał. Moja przyjaciółka pokazała mu ręką na miejsce koło mnie i usiadła na dawnym miejscu chłopaka. Blondynek patrząc mi w oczy skierował w moją stronę i usiadł na miejscu obok.
- Cześć - powiedział. - Twoja przyjaciółka chciała usiąść koło Matta. Mam nadzieję, że nie będzie przeszkadzać Ci moje towarzystwo.
- Coś Ty- powiedziałam i uśmiechnęłam się.
Po pół godzinie rozmowy i śmiechu Niall rzekł:
- Muszę Ci coś wyznać...
Naill spojrzał na mnie zaglądając mi głęboko w oczy lekko się uśmiechają. Siedziałam jak zamurowana a za razem szczęśliwa jak nigdy dotąd. Chłopak chwycił moją dłoń i złączył ze swoją.
-Kocham cie...-szepnął mi do ucha prawie niesłyszalnie. Delikatne przybliżyłam się do nie go i musnęłam jego usta.
Ta część od : mis!a
Akcja się rozkręca! piszecie znakomicie, to tak piszecie w komentarzach dalszą część w ok. 5 wersów.
Do dzieła! i jeszcze spamik, zapraszam na mojego bloga z opowiadaniem ; http://opowiadanieonedirectioniwannasaveyou.blogspot.com/
hej dawno na tego bloga niebyły dodawane posty :/ nasza zabawa rusza ponownie! Pamiętacie?
W tym roku leciałam do Londynu na kolonie...
-Proszę wsiadać!-krzyczała stewardessa.
Weszłam do samolotu. Nigdy wcześniej nie przebywałam w samolocie. Na szczęście byłam razem z moją przyjaciółką Vanessą. Usłyszałam słowa pilota:
-Za 10 sekund wylatujemy... 10,9,8,7,6,5,4,3,2,1...
Byłam przerażona. Przytuliłam się do mojej przyjaciółki Vanessy, która tylko po cichu zachichotała i odwzajemniła uścisk. Rozejrzałam się po samolocie, wpatrując się w moich znajomych, również jadących na kolonie. Wśród nich jest Niall, blondyn w którym podkochuję się od dawna. Wie o tym tylko Vanessa. Jest ode mnie o rok starszy, boję się mu powiedzieć że się w nim zakochałam, a co jak mnie wyśmieje? Niall spojrzał na mnie i szybko odwrócił wzrok. Poczułam się smutno. Przypatrując mu się jeszcze chwilę, zauważyłam, że się rumieni. Słodko wygląda.
Po godzinie lotu i krótkiej drzemce zauważyłam, że Vanessa wstała i podeszła do miejsca Nialla. Po chwili on uśmiechnął się i wstał. Moja przyjaciółka pokazała mu ręką na miejsce koło mnie i usiadła na dawnym miejscu chłopaka. Blondynek patrząc mi w oczy skierował w moją stronę i usiadł na miejscu obok.
- Cześć - powiedział. - Twoja przyjaciółka chciała usiąść koło Matta. Mam nadzieję, że nie będzie przeszkadzać Ci moje towarzystwo.
- Coś Ty- powiedziałam i uśmiechnęłam się.
Po pół godzinie rozmowy i śmiechu Niall rzekł:
- Muszę Ci coś wyznać...
Naill spojrzał na mnie zaglądając mi głęboko w oczy lekko się uśmiechają. Siedziałam jak zamurowana a za razem szczęśliwa jak nigdy dotąd. Chłopak chwycił moją dłoń i złączył ze swoją.
-Kocham cie...-szepnął mi do ucha prawie niesłyszalnie. Delikatne przybliżyłam się do nie go i musnęłam jego usta.
Ta część od : mis!a
Akcja się rozkręca! piszecie znakomicie, to tak piszecie w komentarzach dalszą część w ok. 5 wersów.
Do dzieła! i jeszcze spamik, zapraszam na mojego bloga z opowiadaniem ; http://opowiadanieonedirectioniwannasaveyou.blogspot.com/
poniedziałek, 18 listopada 2013
73. Louis cz.1
Wiem, że nie wstawiałam żadnego posta, lecz jestem już w LO i mam niesamowicie pełne ręce nauki. Także zrozumcie. Przepraszam. Cher.
Przymierzałaś właśnie kręte londyńskie uliczki, kryjąc się
za swoim dużym parasolem. Cieszyłaś się ogromnie z tego, że nie posłuchałaś
mamy i nie nałożyłaś galowej sukienki i wysokich czółenek. Wybrałaś sportową
elegancję, wygodnie, ale z klasą. Deszcz luną jak z cebra, a zimny wiatr
pogarszał sytuację. Poczułaś, że pogoda doskonale odtwarza Twój nastrój – w
końcu pójście do nowej szkoły nie było powodem do radości. Nowy budynek, nowi
nauczyciele, nowi uczniowie. Nie byłaś na to wszystko gotowa, czułaś, że jest
za wcześnie. Jeszcze nie teraz. Nie chodziło tutaj o dłuższe wakacje, nie.
Chodzi o coś głębszego, nie jesteś przygotowana na takie kolosalne zmiany w
swoim życiu. Otworzyłaś furtkę i weszłaś mozolnie na teren placówki. Miałaś
ochotę rozpłakać się jak mała dziewczynka i po prostu stamtąd uciec, widząc
tyle nieznajomych, prawie dorosłych twarzy. Czy moja twarz też tak się zmieni
przez te trzy lata? – pomyślałaś zdesperowana. Otarłaś łzę z policzka, która
pojawiła się niespodziewanie.
- Przepraszam – usłyszałaś za sobą nieznajomy, męski głos. Raptownie
przed Twoimi oczyma objawił się chłopak o artystycznie poczochranych, brązowych
włosach, które aż mimo wolnie chciało się ułożyć. Miał pięknie błękitne oczy
okalane wachlarzem gęstych rzęs. Nieco pociągłą twarz i lekki zarost, który
dodawał mu chłopięcego uroku. Ubrany był w ciemny garnitur, jego szyję zdobił
czerwony krawat, a na stopach miał czarne lakierki.
- Tak? – żachnęłaś się. Nie raczyłaś nawet zrobić zachodu i
odgarnąć z twarzy niesforny kosmyk włosów, który nieznajomemu delikatnie
utrudniał widoczność Twojej twarzy.
- Jesteś pierwszoklasistką? – spytał bezpośrednio.
- A co cię to obchodzi? – fuknęłaś niemiło. Ten chłopak
zaczynał działać Ci na nerwy. Byłaś przekonana, że to jeden z chłopaków, który
poluję na słabsze jednostki. Jednakże nie miałaś zamiaru mu pokazywać, w jakiej
jesteś rozsypce emocjonalnej.
- Dużo mnie obchodzi, ponieważ odpowiadam za to, aby
pierwszaczki trafiły do swoich wychowawców. – Chłopak posłał Ci nieco
nieprzyjacielskie spojrzenie, coraz bardziej się niecierpliwiąc.
- Nie potrzebuję twojej łaski, sama sobie poradzę. –
Machnęłaś włosami chcąc tym pokazać mu swoją pewność siebie oraz niezależność
od starszych klas.
- Jak tam sobie chcesz. – Wzruszył nonszalancko ramionami i podszedł
do grupki facetów, którzy śmiali się i wymieniali poglądami po wakacyjnymi. Wtem
poczułaś się dotkliwie samotna.
Rozpoczęcie roku zaczynało się punktualnie o 9:00. Miałaś
więc 42 sekundy, aby odnaleźć swoją klasę, której nigdy na oczy nie widziałaś. Biegałaś
po hali gimnastycznej jak opętana. Czas gonił Cię nieubłaganie. Klas pierwszych
było aż dziewięć. Niestety byłaś zbyt nieśmiała, aby zapytać kogoś obcego gdzie
jest klasa I B. Poza tym nadal sądziłaś, że poradzisz sobie bez nikogo i jesteś
samowystarczalna. Po chwili jednak wymiękłaś i obruszona poszłaś podpierać
ścianę.
- Czyżby pewność siebie panią opuściła? – Usłyszałaś za sobą
ten znajomy głos. Chłopak oparł się barkiem o ścianę i bacznie Ci się
przyglądał jakbyś była eksponatem w muzeum.
- Nie. Dziękuję za troskę – wymruczałaś nie siląc się nawet
na sztuczny uśmiech.
- Twoja klasa jest tam. – Wskazał palcem na klasę obok
której właśnie przeszłaś. Niezła ze mnie poszukiwaczka, nie umiem znaleźć nawet
głupiej klasy – skwitowałaś w duchu.
- Wiedziałam o tym – skłamałaś.
- Wiedziałaś? – Chłopak zaśmiał się cicho, naśmiewając się z
Twojej arogancji.
- Tak wiedziałam, a teraz możesz już iść. - Uniosłaś dumnie
głowę.
- Bardzo dziękuję ci za pozwolenie – zażartował.
- Louis! Ruszaj swoim zgrabnym tyłeczkiem i chodź tutaj! –
nawoływała chłopaka jakaś obca dziewczyna.
- Już idę, Annabel! – odkrzyknął brunet.
Patrząc na figurę Annabel poczułaś bezbrzeżną zazdrość.
Wyglądała jak jedna z tych modelek, co chodzą po wybiegach i prezentują ubrania
znanych i ceniących się projektantów.
Jedyna różnica polegała na tym, że była od nich o wiele ładniejsza. Miała duże,
zielone oczy, co rzadko zdarza się u blondynek i gęste, proste włosy. Pewnie
nie może się odpędzić od tłumu chłopaków – pomyślałaś. Co za ironia losu, bo Ty
po prostu byś o tym marzyła.
Nim się obejrzałaś, Louis był już w jej zasięgu. Wcale Cię
nie zdziwił ten widok.
- Gdzie jest [T.I.] [T.N.]? – szukała Cię wzrokiem Twoja
nowa wychowawczyni.
- Tutaj. – Podniosłaś rękę do góry zaznaczając tym swoją
obecność.
- Miło mi cię poznać. Jestem Annabel Fisher – rzekła
machinalnie. Przytaknęłaś głową, nie miałaś nic do dodania.
Po chwili całe zaciekawienie Twojej świeżej klasy przeniosło
się na inną osobę. Ponownie dziś poczułaś się odizolowana od społeczeństwa,
jakbyś była niepasującym elementem układanki.
- Hejka [T.I],jestem Danielle Peazer. – Przedstawiła się
wesoła brunetka, która była naprawdę przepiękną dziewczyną.
- Fajnie cię poznać, Dani.
- Ale przeurocze zdrobnienie- uśmiechnęła się szeroko. –
poznaj proszę mojego chłopaka, Liam Payne. – Zza jej pleców objawił się kolejny
boski chłopak.
- Jesteś dziewczyną Louisa, prawda? – spytał niewinnie.
Zamurowało Cię żywcem, sama nie do końca pojęłaś czemu
akurat tak zareagowałaś.
- Nigdy w życiu. Nie znoszę tego typa – zaprzeczyłaś
stanowczo.
- Wystarczyło zwykłe ,,nie’’. Spokojnie [T.I] – Liam
uśmiechnął się uroczo. Poczułaś się strasznie zażenowana. Jak mogłaś tak się
skompromitować przed nowymi znajomymi?
- Cześć, usłyszałem swoje imię, więc postanowiłem włączyć
się do waszej dyskusji – zaapelował Louis.
- Dlaczego rozpoczęcie roku jeszcze się nie zaczęło? –
zapytałaś pełna pretensji wodząc wzrokiem za panią dyrektor. – Co się dzieje z
tymi ludźmi?
- Aż tak Ci się śpieszy, aby zacząć kolejny rok nauki? –
zaszokował się chłopak. – nie wyglądasz na prymuskę. – Jego uwaga bardzo Cię
dotknęła.
- A ty nie wyglądasz na…
- Ej, co się dzieję? – wtrąciła się Danielle. – skąd ta
nienawiść?
Oboje nie odpowiedzieliście.
- Zaoferowałem pomoc pani samowystarczalnej, to jak
wykroczenie.
- Szkoda, że nie możesz pójść za nie do więzienia –
fuknęłaś.
- Najchętniej to byście wydłubali sobie oczy łyżkami,
prawda? – zażartowała Dan, lustrując po kolei ciebie i Louisa.
- Danielle! – obruszył się Liam.
- Przepraszam, kochanie – Dan pogłaskała go czule po
ramieniu.
- Ale za co go przepraszasz? – zapytałaś szybko.
- Liam ma fobię związaną z łyżkami. – Nie umiałaś się
powstrzymać i parsknęłaś śmiechem.
- Aha.
- To nie jest zabawne! Łyżki są okropne.
- Szczególnie w horrorach, gdy służą do dźgania ludzi, albo
do trzymania ich narządów wzrokowych, a nawet zwłok – wypaliłaś.
- A widelcem można sobie przekuć język, wiecie? – nakręcił
się Louis.
- Zaraz to na tobie wypróbuję – napyskowałaś.
- O co ci chodzi [T.I.]? – poirytował się chłopak.
- Nie jesteśmy na ty – wypaliłaś gwałtownie.
- Więc o co PANI chodzi, panno [T.N.]? O ile mogę się tak do
PANI zwracać- mówił, wyraźnie akcentując każde słowo.
Danielle roześmiała się, a wraz z nią Liam. Mimo iż ton
głosu Louisa był śmiertelnie poważny; chociaż to właśnie mogło być powodem do
śmiechu.
Na szczęście nie musiałaś odpowiadać, gdyż właśnie zaczęło
się rozpoczęcie roku.
- Nareszcie! Ile można na was czekać? – Cały gwar ucichł,
więc zostałaś doskonale usłyszana przez uczniów i nauczycieli. Chciałaś zapaść
się pod ziemię, szczególnie w momencie kiedy Louis wybuchł śmiechem, a za nim
cała szkoła.
- Obiecujemy pani, że to się już nigdy nie powtórzy – zaprzysiągł
dyrektor, który nie miał ci specjalnie za złe tej docinki.
- Niezłą masz już renomę jak na początek – powiedział
złośliwie Louis. Poklepał Cię po ramieniu, jak znajomego z drużyny futbolowej,
po czym wmieszał się w tłum kolegów ze swojej klasy.
Ten dzień po prostu nie mógł rozpocząć się gorzej –
pomyślałaś.
. . .
Apel trwał już dwie godziny, a końca nie było widać.
Zdecydowana większość uczniów musiała wyjść z Sali gimnastycznej, by zaczerpnąć
świeżego powietrza. W pewnym momencie, Ty też musiałaś awaryjnie wydostać się z
tego dusznego, tłocznego pomieszczenia. Wraz z tobą poszła Danielle, a za nią
Liam.
Wzięłaś oddech pełną piersią. Sądziłaś, że w końcu zaczyna
być lepiej, ale uświadomiłaś sobie jaką byłaś kretynką uważając, że sprawy
zaczną w końcu przebiegać pomyślnie; zorientowałaś się, że nie masz telefonu.
- Cholera jasna – przeklęłaś, grzebiąc nerwowo w kieszeniach
swoich spodni.
- Co się stało? – zmartwiła się Dan, przyglądając się Twoim
ruchom.
- Zgubiłam telefon – wyjaśniłaś krótko. – no gorzej to już
chyba być nie może.
- Spokojnie [T.I.], znajdziemy go – zapewniła Danielle. – Ja
i Liam wrócimy do Sali i tam rozpoczniemy poszukiwania, a Ty zbadaj teren
szkoły, w porządku? – Nim zdążyłaś odpowiedzieć, oboje udali się na apel.
- Jakbyś się zgubiła, to zadzwoń – odpalił Liam.
- Liam – westchnęła ciężko, Danielle. – przecież nie ma
telefonu, jak ma zadzwonić?
- To weź od kogoś telefon i puść strzałę.
- Nie ma naszych numerów – poinformowała pośpiesznie
dziewczyna.
- Jakie wy niestworzone problemy wymyślacie? W takim razie
krzyknij, [T.I.], po prostu wrzaśnij – powiedział poirytowany Payne.
Wyszłaś poza teren szkoły, w myślach przeklinając ten dzień.
Szukałaś swojej motoroli dosłownie wszędzie; pod ławkami, w krzakach, na
trawie, a nawet w pobliskim koszu na śmieci; tego dnia dosłownie wszystko mogło
się wydarzyć.
Wyciągając z śmietnika skórkę od banana i puste opakowania
puszek coli, usłyszałaś głośny, drwiący śmiech.
- Co pani za szopki odstawia, panno [T.N.]? – Nawet się nie
odwracając, ponieważ wiedziałaś kto jest autorem tego pytania, wywróciłaś z
irytacją oczyma i powiedziałaś:
- Szukam telefonu, więc z łaski swojej, odwal się ode mnie.
- Nie wiem czy to dobry pomysł – orzekł, nadal się śmiejąc.
- Uważam, że jest wyśmienity – zaprzeczyłaś stanowczo.
- Ale wtedy nie odzyskasz swojego telefonu. – Odwróciłaś się
gwałtownie i wtedy spostrzegłaś jak uśmiechnięty od ucha do ucha brunet trzyma
Twoją motorolę. Pomachał Ci ją przed oczyma, lecz gdy próbowałaś mu ją wyrwać z
rąk, ten szybko wsadził go do tylnej kieszeni spodni, szczerząc się bezczelnie.
- Nie ma nic za darmo, panno [T.I] – oznajmił.
- Oddawaj mi moją komórkę! – rozkazałaś i mimochodem
tupnęłaś nogą.
- A co ja będę z tego miał, jeśli ci ją zwrócę? – zapytał,
spoglądając na Ciebie wyczekująco.
- Wtedy nie odgryzę ci ręki – burknęłaś.
- Jakoś mnie to nie przekonuje – droczył się Louis;
ewidentnie lubił doprowadzać Cię do szewskiej pasji.
- Czego chcesz? – mruknęłaś z przekąsem.
- Czegoż ja mogę chcieć od mojej najukochańszej pani [T.I.]
– zastanawiał się. – masz szczęście, bo teraz nie mam pomysłu – powiedział,
wciskając Ci do ręki telefon. – ale na przyszłość pilnuj swoich rzeczy, nie
każdy jest taki wielkoduszny, jak ja – przyznał nieskromnie.
Parsknęłaś ironicznym śmiechem.
- Za kogo ty się uważasz, co? – zapytałaś zjadliwie.
- Za Louisa Tomlinsona – odpowiedział, jakoby to było
oczywiste.
- No dobra… Tomlinson, zajmij się swoim życiem, a ode mnie
trzymaj się z daleka.
- Pasowałoby do ciebie moje nazwisko, wiesz? – wypalił;
stałaś jak słup soli, zastanawiając się, czy to tylko nie jakiś głupi sen. Kto
normalny mówi tak do nieznajomych?
- Czy ty coś brałeś? – zapytałaś bezpośrednio.
- Dzisiaj nie – zaśmiał się wesoło. – pilnuj się, [T.N.].
Przyciągasz do siebie niebezpiecznych typów spod ciemnej gwiazdy – dopowiedział
na pożegnanie.
- Takich jak ty? – spytałaś.
- Chociażby, panno [T.N.] – wzruszył bezradnie ramionami,
zostawiając Cię samotnie wśród terenu szkoły.
Imagin od Adeline ( pisała już dawniej )
czwartek, 26 września 2013
Imagin cz. 2
Wy piszecie resztę w komentarzu, ale ja wybieram co trzy dni dalszą
część. Czyli nie wygrywa pierwszy komentarz tylko ja wybieram. 5-6
wersów. Dajemy!
W tym roku leciałam do Londynu na kolonie...
-Proszę wsiadać!-krzyczała stewardessa.
Weszłam do samolotu. Nigdy wcześniej nie przebywałam w samolocie. Na szczęście byłam razem z moją przyjaciółką Vanessą. Usłyszałam słowa pilota:
-Za 10 sekund wylatujemy... 10,9,8,7,6,5,4,3,2,1...
Byłam przerażona. Przytuliłam się do mojej przyjaciółki Vanessy, która tylko po cichu zachichotała i odwzajemniła uścisk. Rozejrzałam się po samolocie, wpatrując się w moich znajomych, również jadących na kolonie. Wśród nich jest Niall, blondyn w którym podkochuję się od dawna. Wie o tym tylko Vanessa. Jest ode mnie o rok starszy, boję się mu powiedzieć że się w nim zakochałam, a co jak mnie wyśmieje? Niall spojrzał na mnie i szybko odwrócił wzrok. Poczułam się smutno. Przypatrując mu się jeszcze chwilę, zauważyłam, że się rumieni. Słodko wygląda.
Po godzinie lotu i krótkiej drzemce zauważyłam, że Vanessa wstała i podeszła do miejsca Nialla. Po chwili on uśmiechnął się i wstał. Moja przyjaciółka pokazała mu ręką na miejsce koło mnie i usiadła na dawnym miejscu chłopaka. Blondynek patrząc mi w oczy skierował w moją stronę i usiadł na miejscu obok.
- Cześć - powiedział. - Twoja przyjaciółka chciała usiąść koło Matta. Mam nadzieję, że nie będzie przeszkadzać Ci moje towarzystwo.
- Coś Ty- powiedziałam i uśmiechnęłam się.
Po pół godzinie rozmowy i śmiechu Niall rzekł:
- Muszę Ci coś wyznać...
Jest już duuużo napisane :p mi się podoba, nie wiem jak wam. Piszcie dalszą część imagina i czy się podoba :)) i zapraszam na moje nowe opowiadanie http://opowiadanieonedirectioniwannasaveyou.blogspot.com/ liczę na komentarze :)
Zapraszam! Do zobaczenia ;*
W tym roku leciałam do Londynu na kolonie...
-Proszę wsiadać!-krzyczała stewardessa.
Weszłam do samolotu. Nigdy wcześniej nie przebywałam w samolocie. Na szczęście byłam razem z moją przyjaciółką Vanessą. Usłyszałam słowa pilota:
-Za 10 sekund wylatujemy... 10,9,8,7,6,5,4,3,2,1...
Byłam przerażona. Przytuliłam się do mojej przyjaciółki Vanessy, która tylko po cichu zachichotała i odwzajemniła uścisk. Rozejrzałam się po samolocie, wpatrując się w moich znajomych, również jadących na kolonie. Wśród nich jest Niall, blondyn w którym podkochuję się od dawna. Wie o tym tylko Vanessa. Jest ode mnie o rok starszy, boję się mu powiedzieć że się w nim zakochałam, a co jak mnie wyśmieje? Niall spojrzał na mnie i szybko odwrócił wzrok. Poczułam się smutno. Przypatrując mu się jeszcze chwilę, zauważyłam, że się rumieni. Słodko wygląda.
Po godzinie lotu i krótkiej drzemce zauważyłam, że Vanessa wstała i podeszła do miejsca Nialla. Po chwili on uśmiechnął się i wstał. Moja przyjaciółka pokazała mu ręką na miejsce koło mnie i usiadła na dawnym miejscu chłopaka. Blondynek patrząc mi w oczy skierował w moją stronę i usiadł na miejscu obok.
- Cześć - powiedział. - Twoja przyjaciółka chciała usiąść koło Matta. Mam nadzieję, że nie będzie przeszkadzać Ci moje towarzystwo.
- Coś Ty- powiedziałam i uśmiechnęłam się.
Po pół godzinie rozmowy i śmiechu Niall rzekł:
- Muszę Ci coś wyznać...
Jest już duuużo napisane :p mi się podoba, nie wiem jak wam. Piszcie dalszą część imagina i czy się podoba :)) i zapraszam na moje nowe opowiadanie http://opowiadanieonedirectioniwannasaveyou.blogspot.com/ liczę na komentarze :)
Zapraszam! Do zobaczenia ;*
niedziela, 18 sierpnia 2013
Zabawa cz. 1
Zmieniamy trochę zasady zabawy. Wy piszecie resztę w komentarzu, ale ja wybieram co trzy dni dalszą część. Czyli nie wygrywa pierwszy komentarz tylko ja wybieram. 5-6 wersów. Dajemy!
W tym roku leciałam do Londynu na kolonie...
-Proszę wsiadać!-krzyczała stewardessa.
Weszłam do samolotu. Nigdy wcześniej nie przebywałam w samolocie. Na szczęście byłam razem z moją przyjaciółką Vanessą. Usłyszałam słowa pilota:
-Za 10 sekund wylatujemy... 10,9,8,7,6,5,4,3,2,1...
Byłam przerażona. Przytuliłam się do mojej przyjaciółki Vanessy, która tylko po cichu zachichotała i odwzajemniła uścisk. Rozejrzałam się po samolocie, wpatrując się w moich znajomych, również jadących na kolonie. Wśród nich jest Niall, blondyn w którym podkochuję się od dawna. Wie o tym tylko Vanessa. Jest ode mnie o rok starszy, boję się mu powiedzieć że się w nim zakochałam, a co jak mnie wyśmieje? Niall spojrzał na mnie i szybko...
W tym roku leciałam do Londynu na kolonie...
-Proszę wsiadać!-krzyczała stewardessa.
Weszłam do samolotu. Nigdy wcześniej nie przebywałam w samolocie. Na szczęście byłam razem z moją przyjaciółką Vanessą. Usłyszałam słowa pilota:
-Za 10 sekund wylatujemy... 10,9,8,7,6,5,4,3,2,1...
Byłam przerażona. Przytuliłam się do mojej przyjaciółki Vanessy, która tylko po cichu zachichotała i odwzajemniła uścisk. Rozejrzałam się po samolocie, wpatrując się w moich znajomych, również jadących na kolonie. Wśród nich jest Niall, blondyn w którym podkochuję się od dawna. Wie o tym tylko Vanessa. Jest ode mnie o rok starszy, boję się mu powiedzieć że się w nim zakochałam, a co jak mnie wyśmieje? Niall spojrzał na mnie i szybko...
czwartek, 15 sierpnia 2013
Nowa Zabawa
Na początek spamik :D Zapraszam na mojego nowego bloga z opowiadaniem: http://opowiadanieonedirectioniwannasaveyou.blogspot.com/
Wpadłam na pomysł żeby na blogu zrobić taką zabawę...
Ja piszę 4 wersy imagina, a wy piszecie w komentarzu też z 5-6 wersów dalszej części i pierwszy komentarz jakby wygrywa i ja co tydzień lub szybciej będę dodawała moją część i tego 1 komentarza, a kiedyś napiszę ze już trzeba zakańczać. I powstanie z tego imagin, bo już nikt prawie nie przysyła na pocztę :( Oto początek:
W tym roku leciałam do Londynu na kolonie...
-Proszę wsiadać!-krzyczała stewardessa.
Weszłam do samolotu. Nigdy wcześniej nie przebywałam w samolocie. Na szczęście byłam razem z moją przyjaciółką Vanessą. Usłyszałam słowa pilota:
-Za 10 sekund wylatujemy... 10,9,8,7,6,5,4,3,2,1...
Wpadłam na pomysł żeby na blogu zrobić taką zabawę...
Ja piszę 4 wersy imagina, a wy piszecie w komentarzu też z 5-6 wersów dalszej części i pierwszy komentarz jakby wygrywa i ja co tydzień lub szybciej będę dodawała moją część i tego 1 komentarza, a kiedyś napiszę ze już trzeba zakańczać. I powstanie z tego imagin, bo już nikt prawie nie przysyła na pocztę :( Oto początek:
W tym roku leciałam do Londynu na kolonie...
-Proszę wsiadać!-krzyczała stewardessa.
Weszłam do samolotu. Nigdy wcześniej nie przebywałam w samolocie. Na szczęście byłam razem z moją przyjaciółką Vanessą. Usłyszałam słowa pilota:
-Za 10 sekund wylatujemy... 10,9,8,7,6,5,4,3,2,1...
Subskrybuj:
Posty (Atom)