Z Niallem byłam bardzo długi czas i to właśnie z nim postanowiłam spędzić resztę życia. Dzisiejszego wieczoru miała się odbyć kolacja z moimi rodzicami Niall'a w towarzystwie chłopców. Mieszkaliśmy na małym osiedlu w Londynie, niedaleko reszty zespołu. Od jakiegoś tygodnia codziennie sprzątamy w domu, aby na kolację było czysto. Narobiłam się masy jedzenia, raczej starczy, chodź obawiam się co do tego, żeby nie zrobić drugiego kurczaka, ponieważ Horan na niego się nieźle czai. Po ciężkiej robocie, oraz doprowadzeniu się do porządku, czekaliśmy na gości. Gdy do domu zadzwonił dzwonek, ze zdenerwowaniem otworzyłam drzwi. Przywitaliśmy się wszyscy i zaczęliśmy kolację. Atmosfera była dość spokojna, dopóki Niall nie wyskoczył z pewnym... czymś.
-Chciałbym mieć dziecko!- rzekł radośnie. Jak to usłyszałam, odruchowo machnęłam ręką, a gorąca kawa wylała się na krocze Harrego. Loczek wrzasnął jakby... no po prostu, został oparzony. Louis śmiał się jak debil, przy czym musieliśmy wszyscy wyglądać conajmniej dziwnie. Kiedy ogarnęliśmy całą zaistniałą sytuację, mama Nialla powiedziała:
-Rozumiemy, chcecie mieć dzieci. Jednak że, trzeba to sprawdzić. Damy wam na próbę dzieci ciotki Jennifer. I zobaczymy- myślałam, że sobie żartuje. Haha, już to widze. Ten blondasek ma być ojcem, witam, jestem Michael Jackson. Nie wypali. Państwo Horan wrócili do domu, a chłopcy zostali na noc.
Następnego ranka, obudził mnie dzwonek do drzwi. Wiedziałam, że nikt nie raczy otworzyć, są zbyt leniwi.
W progu ujrzałam mamuśke Nialla z jakąś panią i z conajmniej 6 dzieci. Okurwiały do reszty.
-Dzień dobry [T.I]!- odparła radośnie Maura. -To jest Jennifer, a tu są jej dzieci : Jackson, Max, Josh, Kieran, Justin oraz Bobby. Prosze, tutaj masz wszystko, co będzie potrzebne, to ja zmykam, obiorę dzieci jutro rano- obie wyszły z domu, zostawiając mnie z szóstką małych dwulatków.
-Chłopcy!- krzylknęłam. Powolnym tępem zeszli do salonu.
-Twoja matka zwariowała!- kontynuowałam, skierowując to do Nialla. -Tyle dzieci?! Matko boska...-usiadłam bezradna na kanapę.
-Więcej matka nie miała?!- spytał Louis patrząc na brzdące jak na cyborgi.
-Damy radę, chyba- powiedział Horan i wziął podajrze Maxa na ręce.
-Jak to coś sie do cholery trzyma?!- zapytał Harry, trzymając dziecko, które wisiało na odległość jednego metra od Loczka.
-Vas Happening?!- zaspany Zayn zszedł na dół, nawet nie zauważyłam, że go nie ma, a do jego nogi przytulone było dziecko. Jak już sie lekko ogranęlismy, zaczęło się dziwnie robić. Louis i Liam zabawiali dwójkę dzieci, DJ-Malik dj-ował razem z Jacksonem, Harry poszedł do parku z dzieckiem, sądząc, iż to będzie niezły patent na laski. Niall i ja no i dwójka dzieci robiliśmy ciasteczka. Zawsze przy robieniu ciasteczek Niall wylizywał łyżkę od polewy, tym razem zrobił grubiutki Max, po czym beknął. Mało nie spadłam z krzesła, nie wiedziałam czemu, było to śmieszne. Pare godzin później Louis zatrzasnął się w łazience, dzięki czemu ślęczyliśmy przy nim, zapominając o dzieciach. Dpiero gdy się opamiętaliśmy, zostawiliśmy Tomlinsona w kiblu i ruszyliśmy w pogoń za bachorami. Po niespełna godzinie znaleźlismy je między innymi : Hazza w ogródku, Zayn znalazł pod łóżkiem, Liaś w szafce w kuchni, ja i Niall znaleźliśmy trójkę dzieci w piwnicy, mało zawału nie dostałam, na szczęście znajdowały się tam tylko ziemniaki i stary rower Lou. Zdążyliśmy jeszcze umyć dzieci, nakarmić, położyć spać. Zostało jeszcze ogranianie domu. Wzięliśmy się do niezłej roboty, trwającej do rana. Masakra.
Usłyszałam dzwonek do drzwi. Wszyscy stanęli jak na baczność, a ja czyniłam honory i otworzyłam drzwi.
-No pięknie, widze że sobie poradziliście!- rzekła wesoło pani Horan, po przywitaniu się.
-Taaaaaa...
-To jesteście gotowi na dziecko! A gdzie Louis?- spytała. W jednej chwili wszyscy poruzumiewawczo spojrzeli na siebie, po czym pobiegliśmy do łazienki. Nasz super silny Liaś jebnął w drzwi a obraz ujrzany to Lou siedzący jak jakieś zacofane dziecko, kołyszące się, mruczące sobie pioseneczę. Gdy nas ujrzał, powiedział:
-WY DRANIE! CO JA TU PRZEŻYWAŁEM!- krzyknął i wziął się do mnie przytulił.
-Ej, ona jest moja!- protestował Niall i obezwładnił mnie swoim mocym uciskiem.
-No chodź, no chodź, przytul się, oni nie wiedzą, co tracą!- odparł Hazza i przyjacielsko przytulił Lou.
Od tamtego czasu minął rok. Zdążyłam już zajść w ciąże, urodzić. Mały Justin, na cześć Jutsina Biebera ( xD ) jest słodziutkki, a zwłaszcza jak śpi i jest cicho! Uwielbia wujka Zayna, obojga bardzo dbają o włosy i styl :D Codziennie wpadają chłopcy, taki mini cyrk, ale jest mi z nimi dobrze.
-Chciałbym mieć dziecko!- rzekł radośnie. Jak to usłyszałam, odruchowo machnęłam ręką, a gorąca kawa wylała się na krocze Harrego. Loczek wrzasnął jakby... no po prostu, został oparzony. Louis śmiał się jak debil, przy czym musieliśmy wszyscy wyglądać conajmniej dziwnie. Kiedy ogarnęliśmy całą zaistniałą sytuację, mama Nialla powiedziała:
-Rozumiemy, chcecie mieć dzieci. Jednak że, trzeba to sprawdzić. Damy wam na próbę dzieci ciotki Jennifer. I zobaczymy- myślałam, że sobie żartuje. Haha, już to widze. Ten blondasek ma być ojcem, witam, jestem Michael Jackson. Nie wypali. Państwo Horan wrócili do domu, a chłopcy zostali na noc.
Następnego ranka, obudził mnie dzwonek do drzwi. Wiedziałam, że nikt nie raczy otworzyć, są zbyt leniwi.
W progu ujrzałam mamuśke Nialla z jakąś panią i z conajmniej 6 dzieci. Okurwiały do reszty.
-Dzień dobry [T.I]!- odparła radośnie Maura. -To jest Jennifer, a tu są jej dzieci : Jackson, Max, Josh, Kieran, Justin oraz Bobby. Prosze, tutaj masz wszystko, co będzie potrzebne, to ja zmykam, obiorę dzieci jutro rano- obie wyszły z domu, zostawiając mnie z szóstką małych dwulatków.
-Chłopcy!- krzylknęłam. Powolnym tępem zeszli do salonu.
-Twoja matka zwariowała!- kontynuowałam, skierowując to do Nialla. -Tyle dzieci?! Matko boska...-usiadłam bezradna na kanapę.
-Więcej matka nie miała?!- spytał Louis patrząc na brzdące jak na cyborgi.
-Damy radę, chyba- powiedział Horan i wziął podajrze Maxa na ręce.
-Jak to coś sie do cholery trzyma?!- zapytał Harry, trzymając dziecko, które wisiało na odległość jednego metra od Loczka.
-Vas Happening?!- zaspany Zayn zszedł na dół, nawet nie zauważyłam, że go nie ma, a do jego nogi przytulone było dziecko. Jak już sie lekko ogranęlismy, zaczęło się dziwnie robić. Louis i Liam zabawiali dwójkę dzieci, DJ-Malik dj-ował razem z Jacksonem, Harry poszedł do parku z dzieckiem, sądząc, iż to będzie niezły patent na laski. Niall i ja no i dwójka dzieci robiliśmy ciasteczka. Zawsze przy robieniu ciasteczek Niall wylizywał łyżkę od polewy, tym razem zrobił grubiutki Max, po czym beknął. Mało nie spadłam z krzesła, nie wiedziałam czemu, było to śmieszne. Pare godzin później Louis zatrzasnął się w łazience, dzięki czemu ślęczyliśmy przy nim, zapominając o dzieciach. Dpiero gdy się opamiętaliśmy, zostawiliśmy Tomlinsona w kiblu i ruszyliśmy w pogoń za bachorami. Po niespełna godzinie znaleźlismy je między innymi : Hazza w ogródku, Zayn znalazł pod łóżkiem, Liaś w szafce w kuchni, ja i Niall znaleźliśmy trójkę dzieci w piwnicy, mało zawału nie dostałam, na szczęście znajdowały się tam tylko ziemniaki i stary rower Lou. Zdążyliśmy jeszcze umyć dzieci, nakarmić, położyć spać. Zostało jeszcze ogranianie domu. Wzięliśmy się do niezłej roboty, trwającej do rana. Masakra.
Usłyszałam dzwonek do drzwi. Wszyscy stanęli jak na baczność, a ja czyniłam honory i otworzyłam drzwi.
-No pięknie, widze że sobie poradziliście!- rzekła wesoło pani Horan, po przywitaniu się.
-Taaaaaa...
-To jesteście gotowi na dziecko! A gdzie Louis?- spytała. W jednej chwili wszyscy poruzumiewawczo spojrzeli na siebie, po czym pobiegliśmy do łazienki. Nasz super silny Liaś jebnął w drzwi a obraz ujrzany to Lou siedzący jak jakieś zacofane dziecko, kołyszące się, mruczące sobie pioseneczę. Gdy nas ujrzał, powiedział:
-WY DRANIE! CO JA TU PRZEŻYWAŁEM!- krzyknął i wziął się do mnie przytulił.
-Ej, ona jest moja!- protestował Niall i obezwładnił mnie swoim mocym uciskiem.
-No chodź, no chodź, przytul się, oni nie wiedzą, co tracą!- odparł Hazza i przyjacielsko przytulił Lou.
Od tamtego czasu minął rok. Zdążyłam już zajść w ciąże, urodzić. Mały Justin, na cześć Jutsina Biebera ( xD ) jest słodziutkki, a zwłaszcza jak śpi i jest cicho! Uwielbia wujka Zayna, obojga bardzo dbają o włosy i styl :D Codziennie wpadają chłopcy, taki mini cyrk, ale jest mi z nimi dobrze.
Hej! Tu Julia. Stanęłyśmy trochę z blogiem, postaram się to nadrobić, ale mam ważny egzamin w czwartek i zakuwam :)
Jak wam się podoba?
Komentujcie <3
Juliaa :*
awww :3 Super! Boskie! Hahaha ja bym chyba kociokwiku dostała z takimi małymi szkrabami ^.^
OdpowiedzUsuńKiedy wyniki konkursu ? ;3
OdpowiedzUsuńFajny, wesoły imagin :3
OdpowiedzUsuńKiedy jakiś nowy?
UsuńWłaśnie, ruszycie ze stronką ?
UsuńOla. ^.*