Wstałam dziś bardzo wcześnie.
Założyłam koszulkę, spięłam włosy i wciskałam się w jeansy.
- Cholera! - krzyknęłam upadając na podłogę. - ZAYN! - wydarłam się.
Chłopak odburknął coś z pokoju obok, a potem już go nie słyszałam.
- ZAYN! - powtórzyłam.
Usłyszałam ciche charczenie, jęk niezadowolenia i już po chwili w
drzwiach mojego pokoju pojawił się mulat. Spojrzał na mnie, na jeansy, na mnie i zaczął się śmiać.
- "You still have to squeeze into your jeans" - zanucił.
- Och! Ależ ty dowcipny! Pomóż mi!
Chłopak podniósł mnie i pomógł mi włożyć spodnie. Zapięłam je i spojrzałam w piękne, ciemno-brązowe oczy Zayna. Kochałam go. Kochałam, ze wszystkich sił. Ale nigdy mu tego nie
powiedziałam. Mieszkaliśmy razem, odkąd pamiętam. "Starzy kumple" - tak przedstawiał nas Zayn, gdy się z kimś
witaliśmy. Ale ja nie chciałam być tylko "kumplem", chciałam być kimś więcej.
- Na co się tak patrzysz? - zapytał chłopaczek.
Zarumieniłam się.
- Na nic. - burknęłam.
Usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Otworzyłam je. Harry rzucił się na mnie i mocno przytulił.
- Zgodziła się! Zgodziła! - ryczał.
- Uspokój się Loczku! Co się dzieje?!
- Zgodziła się! Żenię się!
Ucieszyłam się. Bardzo lubiłam Cadence, dziewczynę, nie wróć: narzeczoną Harry'ego.
- To wspaniale Loczku!
- To dzięki tobie! - pocałował mnie w policzek.
- Dzięki mnie?
- Pamiętasz jak mi powiedziałaś, żebym powiedział jej to wprost? Tak też zrobiłem!
- Super...- pamiętałam tę radę.
Dałam ją Harry'emu, ale sama tak nie potrafiłam. Nie potrafiłam powiedzieć co czuję... Zamknęłam drzwi, ale po chwili znowu zadzwonił dzwonek. Do środka wparował Louis. Przytulił mnie i podniósł.
- Dzięki za radę!
"Czy ja mam jaki dar do dawania rad?!" - pomyślałam.
- Dzięki niej schudłem pięć kilo! - powiedział Lou.
Za drzwiami stał Niall. Patrzył na mnie jedząc udko z kurczaka. Podszedł i mnie przytulił.
- Co to? - powiedział Zayn. - Dzień przytulania mojej współlokatorki?
Mulat przytulił mnie, patrząc na mnie błagalnie.
- No dobra, a tak naprawdę to czego chcesz? - zapytałam.
- Ja? - spytał niewinnym tonem. - No może by tak... po dwa naleśniki?
Prychnęłam, wyswobodziłam się z jego uścisku, chociaż tego nie chciałam i ruszyłam do kuchni.
- Ja też poproszę! - w podskokach ruszył za mną Niall.
Po półgodzinie wszyscy zajadaliśmy się naleśnikami. Nagle do środka wparował Liam.
- Gdzie jest [T.I.]?! - krzyknął.
- Tu jestem! - odpowiedziałam.
Liam wbiegł do salonu i złapał mnie za ramię ciągnąc do przedpokoju.
- Ej! - krzyknęłam. - Co jest?!
Chłopak spojrzał na mnie, jakby nagle sobie uświadomił, że czegoś mi nie powiedział.
- [T.I.]...
- O co chodzi!? - byłam coraz bardziej zaniepokojona.
- Twojego brata potrącił samochód....
Stanęłam jak wryta. Mój brat... on ma dopiero pięć lat! Opiekowałam się nim po śmierci matki.
- CO Z NIM!? - krzyknęłam płacząc.
- On... nie żyje [T.I.]. Strasznie mi przykro...
Mój malusieńki braciszek. Łukasz... Wczoraj bawiliśmy się w ogrodzie... Niall rzucał mu piłkę, a on mu ją oddawał. Zayn go łaskotał, a on się śmiał. Miał taki słodki głosik. Usiadłam. Łzy leciały mi gęsto po policzkach. Popatrzyłam na Nialla, powoli przeżuwał swojego naleśnika, ale jego oczy były czerwone, jakby się powstrzymywał od płaczu. Lou siedział oniemiały tak samo jak Harry. Zayn, tylko on podszedł do mnie i przytulił. Siedziałam wtulona w jego ramionach. Mój mały braciszek. Łukasz... Nie żył.
Pogrzeb odbył się trzy dni temu.
A ja czułam się tak jak tego dnia kiedy Liam mi o tym powiedział.
Mój braciszek. Nie żył.
Siedziałam nad brzegiem rzeki.
- Hej piękna! - jacyś chłopcy robili sobie żarty.
Rzuciłam w nich kamieniem. Jeden oberwał w oko. Zachichotałam, ale po chwili znowu zrobiło mi się smutno.
- Smile girl, smile please. - usłyszałam.
Odwróciłam się i zobaczyłam Louisa. Był zaraz po Zaynie moim najlepszym przyjacielem. Tylko on i ja wiedzieliśmy o tym, że kocham Zayna. Lou usiadł obok mnie i położył swoją rękę na moich zziębniętych dłoniach.
- [T.I.]? Wszystko okej?
- Tak. - odpowiedziałam chłodno.
- Słuchaj, nie możemy cofnąć czasu. Lucas...
- Łukasz. - poprawiłam go.
- Łukasz. - powtórzył niezdarnie. - Był naprawdę świetnym bratem. I
nawet jeśli...
- Lou?
- Hmm?
- Proszę nie pocieszaj mnie. Wtedy mam jeszcze większego doła.
- Jasne. - odparł.
Przez chwilę siedzieliśmy w milczeniu. Potem nagle Lou podniósł mój podbródek do góry i spojrzał mi w oczy.
- [T.I.]... posłuchaj... Wiem, że to nie najlepszy moment, ale muszę ci coś powiedzieć.
- Tak?
- Podobasz mi się. Zawsze mi się podobałaś. Jestem w tobie zakochany.
Popatrzyłam na niego z niezrozumieniem.
- Posłuchaj... jeśli nadal wolisz Zayna, ja rozumiem! Usunę się z drogi, ale chciałbym to usłyszeć od ciebie.
- Lou. Kocham Zayna. Zawsze kochałam i zawsze kochać będę. Nic tego nie zmieni.
- Rozumiem, ale słuchaj... on od wypadku twojego brata, w ogóle z tobą nie rozmawia! Proszę...
- Nie! Lou! Proszę cię daj mi spokój. - gwałtownie wstałam i pobiegłam do lasku obok rzeki.
Pośrodku tego lasku było malutkie jeziorko. Przykucnęłam nad nim. Spojrzałam w taflę wody i zobaczyłam domek na drzewie. Dobrze go pamiętałam. Łukasz uwielbiał tu przychodzić. Podeszłam pod domek i wdrapałam się na górę. Był ciasny, ale własny. - jak to zawsze mówił mój tata. Dostałam SMS-a.
Od Liama.
"[T.I.] Zayn chce się z tobą spotkać. Gdzie jesteś?"
Nie odpisałam. SMS-y o podobnych treściach przychodziły coraz częściej.
W końcu ustały. Ogarnęła mnie senność, a już po chwili spałam.
Śniło mi się, że mój braciszek żył. Że powiedziałam Zaynowi, że go kocham.
I że byliśmy parą.
Sen idealny... Gdzieś w oddali słyszałam jak ktoś wykrzykuje moje imię.
"Zayn" - pomyślałam.Potem zapadłam w głębszy sen i już nic nie słyszałam. Czułam tylko
mróz. Obudziłam się w szpitalu. Obok stał Zayn. Płakał. Zauważył, że na niego patrzę i otarł łzy.
- Boże! [T.I.]! Tak się martwiłem.
- Co mi chciałeś powiedzieć? - wychrypiałam, ale on nie słyszał.
- Prawie zamarzłaś! Wiesz jak długo cię szukaliśmy?!
- Co chciałeś mi powiedzieć? - powiedziałam już głośniej.
Stanął osłupiały.
- Co?
Zniecierpliwiłam się. Uśmiechnęłam się i pokazałam ręką, żeby się nachylił. Gdy to uczynił zaśmiałam się i ryknęłam.
- CO CHCIAŁEŚ MI POWIEDZIEĆ!?
Odskoczył jak oparzony i zaśmiał się, przez łzy.
- Cała ty... - powiedział.
- Odpowiesz mi czy nie?!
Podszedł bliżej, usiadł i popatrzył na mnie.
- Że sobie coś uświadomiłem.
- Mianowicie?
- Kiedy trzymałem cię w ramionach, całą zapłakaną... ja po prostu...
- No co?!
- Uświadomiłem sobie, że cię kocham!
Zdrętwiałam.
- Tak [T.I.]! Kocham cię!
- Ciszej! Nie drzyj się tak!
- Czemu nie!? Niech cały świat wie, że cię kocham! KOCHAM [T.I.]!!!!! - ryczał.
Wszystkie pielęgniarki gapiły się na niego osłupiałe. Pochylił się nad łóżkiem i nadal krzyczał:
- KOCHAM [T.I.]!!!!!!!!!!!!!!!
Strzeliłam mu z liścia. Popatrzył na mnie łapiąc się za policzek i przestał krzyczeć
- Ja też cię kocham głuptasie! - krzyknęłam i go pocałowałam.
Od tego zdarzenia mijały miesiące. Nadal jestem z Zaynem, codziennie odwiedzamy grób małego "Lukasza" - jak to mówi Zayn. Codziennie opowiadam mojemu braciszkowi co się u mnie dzieje. I jestem najszczęśliwszą dziewczyną na świecie!
Cuudooo <3 Wy też tak myślicie? Skomentujcie :P
Jednym słowem: Awwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwww i Omnomnomnom <3333
OdpowiedzUsuńTo jest od JuliiHoranowej?
:)
:D
OdpowiedzUsuńZajebisty :D
Cudowny....spełniona miłość - awww !!! ^^ Wrzeszczenie Zayna w szpitalu - bezcenne :pp Szkoda mi tylko Lou....
OdpowiedzUsuńGENIALNY!!!!!!!!!!!!!!!!!!!♥♥♥♥♥
OdpowiedzUsuńSuper !!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńZajebiaszczy !!! ;P xoxo
OdpowiedzUsuń