poniedziałek, 9 grudnia 2013

Imagin cz. 3

PS. jak to przeczytałaś to proszę skomentuj bo nie wiem czy ktoś jeszcze  czyta tego bloga :(
hej dawno na tego bloga niebyły dodawane posty :/   nasza zabawa rusza ponownie! Pamiętacie?

W tym roku leciałam do Londynu na kolonie...
-Proszę wsiadać!-krzyczała stewardessa.
Weszłam do samolotu. Nigdy wcześniej nie przebywałam w samolocie. Na szczęście byłam razem z moją przyjaciółką Vanessą. Usłyszałam słowa pilota:
-Za 10 sekund wylatujemy... 10,9,8,7,6,5,4,3,2,1...
Byłam przerażona. Przytuliłam się do mojej przyjaciółki Vanessy, która tylko po cichu zachichotała i odwzajemniła uścisk. Rozejrzałam się po samolocie, wpatrując się w moich znajomych, również jadących na kolonie. Wśród nich jest Niall, blondyn w którym podkochuję się od dawna. Wie o tym tylko Vanessa. Jest ode mnie o rok starszy, boję się mu powiedzieć że się w nim zakochałam, a co jak mnie wyśmieje? Niall spojrzał na mnie i szybko odwrócił wzrok. Poczułam się smutno. Przypatrując mu się jeszcze chwilę, zauważyłam, że się rumieni. Słodko wygląda.
Po godzinie lotu i krótkiej drzemce zauważyłam, że Vanessa wstała i podeszła do miejsca Nialla. Po chwili on uśmiechnął się i wstał. Moja przyjaciółka pokazała mu ręką na miejsce koło mnie i usiadła na dawnym miejscu chłopaka. Blondynek patrząc mi w oczy skierował w moją stronę i usiadł na miejscu obok.
- Cześć - powiedział. - Twoja przyjaciółka chciała usiąść koło Matta. Mam nadzieję, że nie będzie przeszkadzać Ci moje towarzystwo.
- Coś Ty- powiedziałam i uśmiechnęłam się.
Po pół godzinie rozmowy i śmiechu Niall rzekł:
- Muszę Ci coś wyznać...
Naill spojrzał na mnie zaglądając mi głęboko w oczy lekko się uśmiechają. Siedziałam jak zamurowana a za razem szczęśliwa jak nigdy dotąd. Chłopak chwycił moją dłoń i złączył ze swoją.
-Kocham cie...-szepnął mi do ucha prawie niesłyszalnie. Delikatne przybliżyłam się do nie go i musnęłam jego usta.

Ta część od : mis!a

Akcja się rozkręca! piszecie znakomicie, to tak piszecie w komentarzach dalszą część w ok. 5 wersów.
Do dzieła! i jeszcze spamik, zapraszam na mojego bloga z opowiadaniem ; http://opowiadanieonedirectioniwannasaveyou.blogspot.com/

poniedziałek, 18 listopada 2013

73. Louis cz.1

Wiem, że nie wstawiałam żadnego posta, lecz jestem już w LO i mam niesamowicie pełne ręce nauki. Także zrozumcie. Przepraszam. Cher. 

Przymierzałaś właśnie kręte londyńskie uliczki, kryjąc się za swoim dużym parasolem. Cieszyłaś się ogromnie z tego, że nie posłuchałaś mamy i nie nałożyłaś galowej sukienki i wysokich czółenek. Wybrałaś sportową elegancję, wygodnie, ale z klasą. Deszcz luną jak z cebra, a zimny wiatr pogarszał sytuację. Poczułaś, że pogoda doskonale odtwarza Twój nastrój – w końcu pójście do nowej szkoły nie było powodem do radości. Nowy budynek, nowi nauczyciele, nowi uczniowie. Nie byłaś na to wszystko gotowa, czułaś, że jest za wcześnie. Jeszcze nie teraz. Nie chodziło tutaj o dłuższe wakacje, nie. Chodzi o coś głębszego, nie jesteś przygotowana na takie kolosalne zmiany w swoim życiu. Otworzyłaś furtkę i weszłaś mozolnie na teren placówki. Miałaś ochotę rozpłakać się jak mała dziewczynka i po prostu stamtąd uciec, widząc tyle nieznajomych, prawie dorosłych twarzy. Czy moja twarz też tak się zmieni przez te trzy lata? – pomyślałaś zdesperowana. Otarłaś łzę z policzka, która pojawiła się niespodziewanie.
- Przepraszam – usłyszałaś za sobą nieznajomy, męski głos. Raptownie przed Twoimi oczyma objawił się chłopak o artystycznie poczochranych, brązowych włosach, które aż mimo wolnie chciało się ułożyć. Miał pięknie błękitne oczy okalane wachlarzem gęstych rzęs. Nieco pociągłą twarz i lekki zarost, który dodawał mu chłopięcego uroku. Ubrany był w ciemny garnitur, jego szyję zdobił czerwony krawat, a na stopach miał czarne lakierki.
- Tak? – żachnęłaś się. Nie raczyłaś nawet zrobić zachodu i odgarnąć z twarzy niesforny kosmyk włosów, który nieznajomemu delikatnie utrudniał widoczność Twojej twarzy.
- Jesteś pierwszoklasistką? – spytał bezpośrednio.
- A co cię to obchodzi? – fuknęłaś niemiło. Ten chłopak zaczynał działać Ci na nerwy. Byłaś przekonana, że to jeden z chłopaków, który poluję na słabsze jednostki. Jednakże nie miałaś zamiaru mu pokazywać, w jakiej jesteś rozsypce emocjonalnej.
- Dużo mnie obchodzi, ponieważ odpowiadam za to, aby pierwszaczki trafiły do swoich wychowawców. – Chłopak posłał Ci nieco nieprzyjacielskie spojrzenie, coraz bardziej się niecierpliwiąc.
- Nie potrzebuję twojej łaski, sama sobie poradzę. – Machnęłaś włosami chcąc tym pokazać mu swoją pewność siebie oraz niezależność od starszych klas.
- Jak tam sobie chcesz. – Wzruszył nonszalancko ramionami i podszedł do grupki facetów, którzy śmiali się i wymieniali poglądami po wakacyjnymi. Wtem poczułaś się dotkliwie samotna.
Rozpoczęcie roku zaczynało się punktualnie o 9:00. Miałaś więc 42 sekundy, aby odnaleźć swoją klasę, której nigdy na oczy nie widziałaś. Biegałaś po hali gimnastycznej jak opętana. Czas gonił Cię nieubłaganie. Klas pierwszych było aż dziewięć. Niestety byłaś zbyt nieśmiała, aby zapytać kogoś obcego gdzie jest klasa I B. Poza tym nadal sądziłaś, że poradzisz sobie bez nikogo i jesteś samowystarczalna. Po chwili jednak wymiękłaś i obruszona poszłaś podpierać ścianę.
- Czyżby pewność siebie panią opuściła? – Usłyszałaś za sobą ten znajomy głos. Chłopak oparł się barkiem o ścianę i bacznie Ci się przyglądał jakbyś była eksponatem w muzeum.
- Nie. Dziękuję za troskę – wymruczałaś nie siląc się nawet na sztuczny uśmiech.
- Twoja klasa jest tam. – Wskazał palcem na klasę obok której właśnie przeszłaś. Niezła ze mnie poszukiwaczka, nie umiem znaleźć nawet głupiej klasy – skwitowałaś w duchu.
- Wiedziałam o tym – skłamałaś.
- Wiedziałaś? – Chłopak zaśmiał się cicho, naśmiewając się z Twojej arogancji.
- Tak wiedziałam, a teraz możesz już iść. - Uniosłaś dumnie głowę.
- Bardzo dziękuję ci za pozwolenie – zażartował.
- Louis! Ruszaj swoim zgrabnym tyłeczkiem i chodź tutaj! – nawoływała chłopaka jakaś obca dziewczyna.
- Już idę, Annabel! – odkrzyknął brunet.
Patrząc na figurę Annabel poczułaś bezbrzeżną zazdrość. Wyglądała jak jedna z tych modelek, co chodzą po wybiegach i prezentują ubrania znanych i ceniących się  projektantów. Jedyna różnica polegała na tym, że była od nich o wiele ładniejsza. Miała duże, zielone oczy, co rzadko zdarza się u blondynek i gęste, proste włosy. Pewnie nie może się odpędzić od tłumu chłopaków – pomyślałaś. Co za ironia losu, bo Ty po prostu byś o tym marzyła.
Nim się obejrzałaś, Louis był już w jej zasięgu. Wcale Cię nie zdziwił ten widok.
- Gdzie jest [T.I.] [T.N.]? – szukała Cię wzrokiem Twoja nowa wychowawczyni.
- Tutaj. – Podniosłaś rękę do góry zaznaczając tym swoją obecność.
- Miło mi cię poznać. Jestem Annabel Fisher – rzekła machinalnie. Przytaknęłaś głową, nie miałaś nic do dodania.
Po chwili całe zaciekawienie Twojej świeżej klasy przeniosło się na inną osobę. Ponownie dziś poczułaś się odizolowana od społeczeństwa, jakbyś była niepasującym elementem układanki.
- Hejka [T.I],jestem Danielle Peazer. – Przedstawiła się wesoła brunetka, która była naprawdę przepiękną dziewczyną.
- Fajnie cię poznać, Dani.
- Ale przeurocze zdrobnienie- uśmiechnęła się szeroko. – poznaj proszę mojego chłopaka, Liam Payne. – Zza jej pleców objawił się kolejny boski chłopak.
- Jesteś dziewczyną Louisa, prawda? – spytał niewinnie.
Zamurowało Cię żywcem, sama nie do końca pojęłaś czemu akurat tak zareagowałaś.
- Nigdy w życiu. Nie znoszę tego typa – zaprzeczyłaś stanowczo.
- Wystarczyło zwykłe ,,nie’’. Spokojnie [T.I] – Liam uśmiechnął się uroczo. Poczułaś się strasznie zażenowana. Jak mogłaś tak się skompromitować przed nowymi znajomymi?
- Cześć, usłyszałem swoje imię, więc postanowiłem włączyć się do waszej dyskusji – zaapelował Louis.
- Dlaczego rozpoczęcie roku jeszcze się nie zaczęło? – zapytałaś pełna pretensji wodząc wzrokiem za panią dyrektor. – Co się dzieje z tymi ludźmi?
- Aż tak Ci się śpieszy, aby zacząć kolejny rok nauki? – zaszokował się chłopak. – nie wyglądasz na prymuskę. – Jego uwaga bardzo Cię dotknęła.
- A ty nie wyglądasz na…
- Ej, co się dzieję? – wtrąciła się Danielle. – skąd ta nienawiść?
Oboje nie odpowiedzieliście.
- Zaoferowałem pomoc pani samowystarczalnej, to jak wykroczenie.
- Szkoda, że nie możesz pójść za nie do więzienia – fuknęłaś. 
- Najchętniej to byście wydłubali sobie oczy łyżkami, prawda? – zażartowała Dan, lustrując po kolei ciebie i Louisa.
- Danielle! – obruszył się Liam.
- Przepraszam, kochanie – Dan pogłaskała go czule po ramieniu.
- Ale za co go przepraszasz? – zapytałaś szybko.
- Liam ma fobię związaną z łyżkami. – Nie umiałaś się powstrzymać i parsknęłaś śmiechem.
- Aha.
- To nie jest zabawne! Łyżki są okropne.
- Szczególnie w horrorach, gdy służą do dźgania ludzi, albo do trzymania ich narządów wzrokowych, a nawet zwłok – wypaliłaś.
- A widelcem można sobie przekuć język, wiecie? – nakręcił się Louis.
- Zaraz to na tobie wypróbuję – napyskowałaś.
- O co ci chodzi [T.I.]? – poirytował się chłopak.
- Nie jesteśmy na ty – wypaliłaś gwałtownie.
- Więc o co PANI chodzi, panno [T.N.]? O ile mogę się tak do PANI zwracać- mówił, wyraźnie akcentując każde słowo.
Danielle roześmiała się, a wraz z nią Liam. Mimo iż ton głosu Louisa był śmiertelnie poważny; chociaż to właśnie mogło być powodem do śmiechu.
Na szczęście nie musiałaś odpowiadać, gdyż właśnie zaczęło się rozpoczęcie roku.
- Nareszcie! Ile można na was czekać? – Cały gwar ucichł, więc zostałaś doskonale usłyszana przez uczniów i nauczycieli. Chciałaś zapaść się pod ziemię, szczególnie w momencie kiedy Louis wybuchł śmiechem, a za nim cała szkoła.
- Obiecujemy pani, że to się już nigdy nie powtórzy – zaprzysiągł dyrektor, który nie miał ci specjalnie za złe tej docinki.
- Niezłą masz już renomę jak na początek – powiedział złośliwie Louis. Poklepał Cię po ramieniu, jak znajomego z drużyny futbolowej, po czym wmieszał się w tłum kolegów ze swojej klasy.
Ten dzień po prostu nie mógł rozpocząć się gorzej – pomyślałaś.
 .                           .                       .
Apel trwał już dwie godziny, a końca nie było widać. Zdecydowana większość uczniów musiała wyjść z Sali gimnastycznej, by zaczerpnąć świeżego powietrza. W pewnym momencie, Ty też musiałaś awaryjnie wydostać się z tego dusznego, tłocznego pomieszczenia. Wraz z tobą poszła Danielle, a za nią Liam.
Wzięłaś oddech pełną piersią. Sądziłaś, że w końcu zaczyna być lepiej, ale uświadomiłaś sobie jaką byłaś kretynką uważając, że sprawy zaczną w końcu przebiegać pomyślnie; zorientowałaś się, że nie masz telefonu.
- Cholera jasna – przeklęłaś, grzebiąc nerwowo w kieszeniach swoich spodni.
- Co się stało? – zmartwiła się Dan, przyglądając się Twoim ruchom.
- Zgubiłam telefon – wyjaśniłaś krótko. – no gorzej to już chyba być nie może.
- Spokojnie [T.I.], znajdziemy go – zapewniła Danielle. – Ja i Liam wrócimy do Sali i tam rozpoczniemy poszukiwania, a Ty zbadaj teren szkoły, w porządku? – Nim zdążyłaś odpowiedzieć, oboje udali się na apel.
- Jakbyś się zgubiła, to zadzwoń – odpalił Liam.
- Liam – westchnęła ciężko, Danielle. – przecież nie ma telefonu, jak ma zadzwonić?
- To weź od kogoś telefon i puść strzałę.
- Nie ma naszych numerów – poinformowała pośpiesznie dziewczyna.
- Jakie wy niestworzone problemy wymyślacie? W takim razie krzyknij, [T.I.], po prostu wrzaśnij – powiedział poirytowany Payne.
Wyszłaś poza teren szkoły, w myślach przeklinając ten dzień. Szukałaś swojej motoroli dosłownie wszędzie; pod ławkami, w krzakach, na trawie, a nawet w pobliskim koszu na śmieci; tego dnia dosłownie wszystko mogło się wydarzyć.
Wyciągając z śmietnika skórkę od banana i puste opakowania puszek coli, usłyszałaś głośny, drwiący śmiech.
- Co pani za szopki odstawia, panno [T.N.]? – Nawet się nie odwracając, ponieważ wiedziałaś kto jest autorem tego pytania, wywróciłaś z irytacją oczyma i powiedziałaś:
- Szukam telefonu, więc z łaski swojej, odwal się ode mnie.
- Nie wiem czy to dobry pomysł – orzekł, nadal się śmiejąc.
- Uważam, że jest wyśmienity – zaprzeczyłaś stanowczo.
- Ale wtedy nie odzyskasz swojego telefonu. – Odwróciłaś się gwałtownie i wtedy spostrzegłaś jak uśmiechnięty od ucha do ucha brunet trzyma Twoją motorolę. Pomachał Ci ją przed oczyma, lecz gdy próbowałaś mu ją wyrwać z rąk, ten szybko wsadził go do tylnej kieszeni spodni, szczerząc się bezczelnie.
- Nie ma nic za darmo, panno [T.I] – oznajmił.
- Oddawaj mi moją komórkę! – rozkazałaś i mimochodem tupnęłaś nogą.
- A co ja będę z tego miał, jeśli ci ją zwrócę? – zapytał, spoglądając na Ciebie wyczekująco.
- Wtedy nie odgryzę ci ręki – burknęłaś.
- Jakoś mnie to nie przekonuje – droczył się Louis; ewidentnie lubił doprowadzać Cię do szewskiej pasji.
- Czego chcesz? – mruknęłaś z przekąsem.
- Czegoż ja mogę chcieć od mojej najukochańszej pani [T.I.] – zastanawiał się. – masz szczęście, bo teraz nie mam pomysłu – powiedział, wciskając Ci do ręki telefon. – ale na przyszłość pilnuj swoich rzeczy, nie każdy jest taki wielkoduszny, jak ja – przyznał nieskromnie.
Parsknęłaś ironicznym śmiechem.
- Za kogo ty się uważasz, co? – zapytałaś zjadliwie.
- Za Louisa Tomlinsona – odpowiedział, jakoby to było oczywiste.
- No dobra… Tomlinson, zajmij się swoim życiem, a ode mnie trzymaj się z daleka.
- Pasowałoby do ciebie moje nazwisko, wiesz? – wypalił; stałaś jak słup soli, zastanawiając się, czy to tylko nie jakiś głupi sen. Kto normalny mówi tak do nieznajomych?
- Czy ty coś brałeś? – zapytałaś bezpośrednio.
- Dzisiaj nie – zaśmiał się wesoło. – pilnuj się, [T.N.]. Przyciągasz do siebie niebezpiecznych typów spod ciemnej gwiazdy – dopowiedział na pożegnanie.
- Takich jak ty? – spytałaś.


- Chociażby, panno [T.N.] – wzruszył bezradnie ramionami, zostawiając Cię samotnie wśród terenu szkoły. 

Imagin od Adeline ( pisała już dawniej ) 

czwartek, 26 września 2013

Imagin cz. 2

Wy piszecie resztę w komentarzu, ale ja wybieram co trzy dni dalszą część. Czyli nie wygrywa pierwszy komentarz tylko ja wybieram. 5-6 wersów. Dajemy!

W tym roku leciałam do Londynu na kolonie...
-Proszę wsiadać!-krzyczała stewardessa.
Weszłam do samolotu. Nigdy wcześniej nie przebywałam w samolocie. Na szczęście byłam razem z moją przyjaciółką Vanessą. Usłyszałam słowa pilota:
-Za 10 sekund wylatujemy... 10,9,8,7,6,5,4,3,2,1...
Byłam przerażona. Przytuliłam się do mojej przyjaciółki Vanessy, która tylko po cichu zachichotała i odwzajemniła uścisk. Rozejrzałam się po samolocie, wpatrując się w moich znajomych, również jadących na kolonie. Wśród nich jest Niall, blondyn w którym podkochuję się od dawna. Wie o tym tylko Vanessa. Jest ode mnie o rok starszy, boję się mu powiedzieć że się w nim zakochałam, a co jak mnie wyśmieje? Niall spojrzał na mnie i szybko odwrócił wzrok. Poczułam się smutno. Przypatrując mu się jeszcze chwilę, zauważyłam, że się rumieni. Słodko wygląda.
Po godzinie lotu i krótkiej drzemce zauważyłam, że Vanessa wstała i podeszła do miejsca Nialla. Po chwili on uśmiechnął się i wstał. Moja przyjaciółka pokazała mu ręką na miejsce koło mnie i usiadła na dawnym miejscu chłopaka. Blondynek patrząc mi w oczy skierował w moją stronę i usiadł na miejscu obok.
- Cześć - powiedział. - Twoja przyjaciółka chciała usiąść koło Matta. Mam nadzieję, że nie będzie przeszkadzać Ci moje towarzystwo.
- Coś Ty- powiedziałam i uśmiechnęłam się.
Po pół godzinie rozmowy i śmiechu Niall rzekł:
- Muszę Ci coś wyznać...

Jest już duuużo napisane :p mi się podoba, nie wiem jak wam. Piszcie dalszą część imagina i czy się podoba :)) i zapraszam na moje nowe opowiadanie http://opowiadanieonedirectioniwannasaveyou.blogspot.com/ liczę na komentarze :)
Zapraszam! Do zobaczenia ;*

niedziela, 18 sierpnia 2013

Zabawa cz. 1

Zmieniamy trochę zasady zabawy. Wy piszecie resztę w komentarzu, ale ja wybieram co trzy dni dalszą część. Czyli nie wygrywa pierwszy komentarz tylko ja wybieram. 5-6 wersów. Dajemy!

W tym roku leciałam do Londynu na kolonie...
-Proszę wsiadać!-krzyczała stewardessa.
Weszłam do samolotu. Nigdy wcześniej nie przebywałam w samolocie. Na szczęście byłam razem z moją przyjaciółką Vanessą. Usłyszałam słowa pilota:
-Za 10 sekund wylatujemy... 10,9,8,7,6,5,4,3,2,1...
Byłam przerażona. Przytuliłam się do mojej przyjaciółki Vanessy, która tylko po cichu zachichotała i odwzajemniła uścisk. Rozejrzałam się po samolocie, wpatrując się w moich znajomych, również jadących na kolonie. Wśród nich jest Niall, blondyn w którym podkochuję się od dawna. Wie o tym tylko Vanessa. Jest ode mnie o rok starszy, boję się mu powiedzieć że się w nim zakochałam, a co jak mnie wyśmieje? Niall spojrzał na mnie i szybko...

czwartek, 15 sierpnia 2013

Nowa Zabawa

Na początek spamik :D  Zapraszam na mojego nowego bloga z opowiadaniem: http://opowiadanieonedirectioniwannasaveyou.blogspot.com/
Wpadłam na pomysł żeby na blogu zrobić taką zabawę..
.
Ja piszę 4 wersy imagina, a wy piszecie w komentarzu też z 5-6 wersów dalszej części i pierwszy komentarz jakby wygrywa i ja co tydzień lub szybciej będę dodawała moją część i tego 1 komentarza, a kiedyś napiszę ze już trzeba zakańczać. I powstanie z tego imagin, bo już nikt prawie nie przysyła na pocztę :( Oto początek:
W tym roku leciałam do Londynu na kolonie...
-Proszę wsiadać!-krzyczała stewardessa.
Weszłam do samolotu. Nigdy wcześniej nie przebywałam w samolocie. Na szczęście byłam razem z moją przyjaciółką Vanessą. Usłyszałam słowa pilota:
-Za 10 sekund wylatujemy... 10,9,8,7,6,5,4,3,2,1...

poniedziałek, 15 lipca 2013

72. Imagin

Hej! To mój pierwszy dodany imagin. Ten jest na konkurs shot.
Imagin od directioner Styles
Był piękny poranek. Promienie słońca wdarły się do mojego pokoju, a ja zaspana otworzyłam oczy. Ziewnęłam rozciągając się na łóżku, a mój wzrok automatycznie powędrował na kalendarz. Tak, to dziś jest ten dzień. Dziś wreszcie miałam pojechać na koncert swoich idoli- One Direction. Impreza zaczynała się o 16, a do Warszawy 4 godziny, więc niedługo trzeba wychodzić.Na koncert musiałam jechać pociągiem. Zaspana i podniecona wstałam z łóżka i zaczęłam się ubierać. Ubrałam się tak:klik  . A zamiast bluzy postanowiłam nałożyć koszulkę ze zdjęciem 1D. Zeszłam na dół zjeść śniadanie. Po zjedzeniu i zrobieniu make-up byłam gotowa do wyjścia. Wzięłam ze stołu moją torebkę i wyszłam z domu. Zamknęłam drzwi i ruszyłam na dworzec. Usiadłam na ławce  obok pana, który rozmawiał przez telefon. Ja nie podsłuchuję rozmów, ale teraz jakoś się zdarzyło.
-... Spotkamy się na ul. ... a tam omówimy jak okraść bank...- powiedział nieznajomy do słuchawki.
Przestraszyłam się i jak najszybciej poszłam w inne miejsce. Na chwilę odwróciłam się w stronę ławki. Ujrzałam puste siedzenie. Rozglądnęłam się. Zobaczyłam za mną biegnącego mężczyznę, którego niedawno widziałam. Moje serce tak stukało jakby jakaś bomba. Zaczęłam biec w stronę ochrony. Po drodzę potknęłam się o schodek, którego nie zauważyłam. Strasznie bolały mnie pośladki.
-Pomogę ci- powiedział jakiś przystojniak.
-Dzięki!- grzecznie podziękowałam.
-Nie ma za co. Gdzie się tak spieszyłaś?
-Ummmm... Na pociąg... zaraz mam odjazd...- kłamałam.
-Aha, to szkoda, bo myślałem, że jeszcze pogadamy...
-A która jest godzina?
-11.45
-Oooo A u mnie 12. Jednak nie muszę się spieszyć. Jeszcze 15 minut- znowu zaczęłam zmyślać.
-To fajnie! Jak się nazywasz?
-Ja? Carly, a ty?
-James. Gdzie jedziesz?
-Do Wawy na koncert takiego zespołu.
-Spoko. Ja też jadę do Warszawy na koncert.
-Tak?! A kogo?
-One Direction.
-Naprawdę?! Ja też!
-Super! Chodźmy może bliżej.
Poszliśmy, a przez ten czas rozmawialiśmy o 1D i różnych rzeczach. Ten czas zleciał nam bardzo szybko i po chwili przyjechał pociąg. Wsiedliśmy do niego i ruszyliśmy. Usiedliśmy koło siebie. Ciągle spędzaliśmy ze sobą czas i te 4 godziny zleciały jak 10 minut. Dojechaliśmy do stolicy. Wysiadłam z James' em i szliśmy w stronę stadjonu,na którym miał się odbyć koncert...

Po przyjeździe do mojego miasta razem zaczęliśmy chodzić, a po 5 latach był już moim mężem. Nie dość, że byłam na koncercie 1D to poznałam swoją wymarzoną miłość...

A chcecie wiedzieć co się stało z tym przestępcą? On trafił do więzienia. Otóż próbowali otworzyć drzwi i wtedy się włączył alarm.
_________________________________________________
Zapraszam na mojego bloga klik na którym poszukuję redaktorek może któraś z was by chciała? Więcej informacji: klik

sobota, 13 lipca 2013

71. Liam

Ciao a tutti! Ponownie kłania się nisko, Cher. Dzisiaj świętujemy, bo Gosia napisała imagina! Awfeeyffjhsgfjhsjsd <3

- Maaamo! - w całym domu rozległ się krzyk mojej 3-letniej córeczki.
- Co się stało skarbie? - odpowiedziała jej moja współlokatorka [T.I]
z kuchni.
- Chodź ze mną do parku.
- Jestem zajęta, poproś Liama.
- No dobrze. Liam!! Chodź na spacer!
- Już idę mała, daj mi minutę. - odpowiedziałem. Wiedziałem, że nie
ustąpi. Charakter miała po mamie, zawsze musiała postawić na swoim. 
 
Zabrałem telefon, portfel i zgarniając po drodze bluzę zeszłem na
dół. Meg już na mnie czekała. Założyłem jej sweter, buty i mogliśmy
wychodzić. Wkładając na nogi conversy wyszedłem z domu biorąc małą
na ręce. 
 
- To gdzie idziemy? - zapytałem
- Do parku. 
- Dobra. Pójdziemy skrótem.
 
Była piękna, słoneczna sobota. Szliśmy 15 minut. W tym czasie Meggie
zdążyła opowiedzieć mi wszystkie historie z przedszkola z ostatniego
tygodnia. Tak w ogóle, to pewnie zastanawiacie się kim ja jestem. Otóż
właśnie czytacie zwierzenia Liama Payne'a z One Direction. Tak, to
ja tylko że jako 23-letni już facet. One Direction nadal istnieje, gramy
koncerty, wydajemy płyty. [T.I] która mieszka ze mną wraz ze swoją
córką Meg. Znamy się od liceum. Zaopiekowałem się [T.I] gdy nie miała
gdzie się podziać z córką i mieszkamy razem prawie rok.. Czy ją
kocham? Nie. Zdecydowanie nie. Jest tylko koleżanką.
 
 
Gdy byliśmy na miejscu, Meg od razu pobiegła do innych dzieci bawiących
się w coś na trawniku. Ja poszedłem w stronę najbliższej ławki.
Siedziała tam jakaś kobieta. Była taka podobna do... Nie, to na pewno
nie ona. Wydaje ci się Liam. Chociaż.. Nie, na pewno nie.
 
- Przepraszam, mogę usiąść? - zapytałem 
- Oczywiście. - popatrzyła mi w oczy i wtedy byłem pewien. To ona, to
moja Danielle. Wszędzie poznam te oczy, te piękne oczy które kiedyś
wpatrzone były we mnie z miłością. Na mój widok zaświeciły jej się
źrenice. Może mnie poznała?
- Liam? - była w szoku, tak samo jak ja. Stanęła naprzeciw mnie. 
- Danielle? Co ty tu robisz? 
- Miłe powitanie po 3 latach, nie ma co. - zaśmiała się
- Nie wiedziałem że nadal mieszkasz w Londynie. 
- Mieszkałam w NY, właśnie jestem w trakcie przeprowadzki do Londynu.
Wyszłam do parku na chwilę, mam dość czekania na samochód z moimi
rzeczami. 
- Gdzie będziesz mieszkać? 
- Na razie u rodziców, potem poszukam czegoś swojego. Nie miałam czasu
do tej pory.
- No tak..
- Liam, Liam! - poczułem ciągnięcie za nogawki spodni. To Meggie.
- Co się stało? - zapytałem po raz pierwszy niezbyt zadowolony z
obecności dziewczynki.
- Ten chłopiec powiedział że jestem głupia!
- Ojej, bardzo niegrzeczny ten chłopiec. A jak masz na imię? - Dan
kucnęła obok niej.
- Meg. 
- To pewnie twój tata, tak? - zapytała z wyraźnym smutkiem wskazując na
mnie.
- Nie. Mieszkam u niego z mamą, ale nie jest moim tatusiem.
- No tak.. Wiecie, ja muszę już iść. - powiedziała moja była
dziewczyna, Danielle.
- Może dasz mi swój numer? Umówimy się kiedyś. - mentalnie się
spoliczkowałem za tą wypowiedź
- Jasne, czemu nie. Trzymajcie się!
 
Zapisała w moim telefonie swój numer i odeszła. Razem z Meg wróciłem
do domu cały czas myśląc o Dan. To co zastałem w domu, zaskoczyło
mnie. Była tam [T.I] pakująca swoje rzeczy. 
 
- Co ty robisz?
- Dziękuję ci za wszystko Liam, ale nie możemy dłużej siedzieć ci na
głowie. Wyprowadzamy się. 
- Mieszkacie tu od roku, a ty mówisz mi o wyprowadzce w drzwiach? - byłem
zły na nią.
- Tak jakoś wyszło.. Poznałam kogoś, będziemy u niego mieszkać.
- Wiesz co? Wynoś się stąd.
 
Pożegnałem się z Meg i zamknąłem za nimi drzwi. Usiadłem na kanapie,
musiałem to wszystko przemyśleć. Dopiero teraz uświadomiłem sobie, że
nadal kocham Danielle. Kocham ją jak nikogo innego. Ale nie mogę jej
teraz o tym powiedzieć. Najpierw dowiem się czy ma kogoś, co u miej
słychać. Wysłałem jej SMS: "Co powiesz na kawę? Jutro, o 13.00 w
Starbucks. Liam. xx". Odpowiedź dostałem po niecałej minucie.
Uśmiechnąłem się pod nosem. Nic się nie zmieniła, nadal odpisuje na
sms-y z szybkością automatu. "Będę na 100%. :) Dan xx" 
 
******Rok później******
 
- Liam!
- Co się stało?
- Mam skurcze.
- Jakie skurcze? Kochanie ty rodzisz? 
- Na to wygląda.
- O matko, co ja mam zrobić? Torba spakowana, chociaż nie! Szczoteczka,
pasta do zębów.. Nie, to już jest. Dzwonić po pogotowie? Albo sam cię
zawiozę. - biegałem po domu jak opętany nie wiedząc co zrobić.
- LIAM DO JASNEJ CHOLERY TO NIE TY RODZISZ TYLKO JA! Bierz torbę, podaj mi
buty i jedziemy do szpitala. Weź klucze. 
 
Po kliku minutach dotarliśmy do szpitala. Moją żonę zabrali
natychmiast na porodówkę. Czekałem pod salą. To były najgorsze 2
godziny w moim życiu, tak bardzo bałem się o nią i o dziecko. 
 
Wreszcie z sali wyszła położna z uśmiechem na twarzy. Podbiegłem do
niej pytając co z nimi. 
 
- Wszystko dobrze. Ma pan piękną córeczkę, waży 3,5 kg. Żona czuje
się dobrze, obie są zdrowe. 
- Mogę je zobaczyć?
- Jeszcze nie. Proszę czekać, wszystko będzie dobrze.
 
 
*Jakiś czas później 
 
Napisałem tweeta na twitterze: "Jestem najszczęśliwszym
człowiekiem na ziemi! Właśnie zobaczyłem swoją córeczkę. Jest
przepiękna. Dziękuję ci Danielle, jesteś najcudowniejszą żoną jaką
mogłem sobie wymarzyć! Kocham was obie ♥"

Chyba się zakochałam...   A co Wy o tym myślicie? 
Con parole d'amore, Cher. 
 

czwartek, 4 lipca 2013

70. Harry

Hej, tu znowu Cher! Wybaczcie mi dość długą nieobecność, ale musiałam poprawiać oceny i wgl ;/ Ale teraz już jestem wolna! Ten imagin również jest od Rebel xx, która pozwoliła mi publikować swoje imaginy, za co bardzo jej dziękuję ;) 

Masz dzisiaj jechać do jakiejś hodowli psów, by jednego z nich sobie kupić, dopiero po dwóch miesiącach szukania idealnej hodowli, znalazłaś taką. Zastaniesz tam pięć słodkich małych shih-tzu, trudno będzie wybrać, ponieważ wszystkie się wtedy tak na ciebie patrzą jakby mówili: "Weź mnie! Weź mnie!", chyba że mówią: "Odczep się ode mnie, ok?", tak też może być. Na zdjęciu w internecie były takie piękne! Naprawdę chyba także są tak cudne. Rozmawiałaś przez telefon z jakimś facetem, wiesz tylko gdzie znajduje się ta hodowla, resztę "macie załatwić na miejscu", spoko. Jeszcze za chwilkę zobaczysz te pieski w internecie na zdjęciach, a masz nadzieję że z jednym z nich wrócisz do domu, oto zdjęcia piesków: 


 (wybierz sobie najładniejszego :))

Wszystkie są piękne! Zobaczysz na miejscu. Najbardziej zastanawia cię cena, ale w sumie jeśli chcesz kupić psa, to za każdą cenę. Dziewczynkę nazwiesz Roxy, chłopca Goofy. Jest godzina 16.30, za dziesięć minut zamierzasz wyjeżdżać. Ubrałaś się w spodenki, t-shirt i trampki. Włosy splotłaś w warkocza. Błyszczyk i tusz do rzęs, i gotowe! Możesz już jechać. Zabrałaś kluczyki i wyruszyłaś. Stanęłaś przed opisanym domem. Z domu wyszedł jakiś chłopak, około twojego wieku. Zdziwiło cię to, ponieważ gdy rozmawiałaś przez telefon z tym chłopakiem, wydawał ci się starszy. Chłopak uśmiechnął się promiennie, otwierając furtkę, z napisem: "Uwaga! Groźny pies!".
Ty - Dzień dobry, jest tutaj jakiś groźny pies, bo ta furtka..?
Chł - Cześć, nie ma, nie ma, już nie ma.. Od tygodnia.
Ty - Szkoda, mogłabym zobaczyć psiaki?
Chł - Już, już. Wejdź do środka.
Ty - Dziękuję. Gdzie one są, bo w sumie przyszłam zobaczyć pieski, nie pogadać.
Chł - Ok, w salonie są. Rozumiem że nie chcesz za dużo gadać.
Ty - Chciałabym, ale naprawdę nie mam za dużo czasu, bo chcę zobaczyć te słodziaczki!
Chł - Spoczko, pokazuję, oto one! - pokazał na kojec, wypchany maluchami.
Ty - Chcę wszystkie!!! Biorę każdego! O matko!
Chł - Zaskakujesz mnie.
Ty - Czym? - spojrzałaś na chłopaka poważnie.
Chł - Swoim entuzjazmem, widać że jesteś szaloną osobą. Bo nikt na razie nie zachwycał się tak tymi psami.
Ty - Wszyscy mi to mówią. - mile się uśmiechnęłaś.
Chł - Rób to częściej.
Ty - Co? - zaśmiałaś się.
Chł - Uśmiechaj się ciągle, bo masz piękny, naturalny uśmiech.
Ty - Dziękuję, jesteś miły. - zarumieniłaś się.
Chł - Naprawdę, nie ma za co.
Ty - Jest za co. I nawzajem.
Chł - Ale co?
Ty - Masz ładny uśmiech. - uśmiech nie znikał z twojej twarzy.
Chł - Oj, którego psa bierzesz?
Ty - A co nie przyjemnie ci się ze mną rozmawia?
Chł - Bardzo przyjemnie, ale spójrz jak oni ciebie pragną!
Ty - O już, już maluszki!
Chł - To który?
Ty - (który ci się najbardziej podoba)! Ale reszta też jest piękna!
Chł - Wiem, wiem, my także jednego zostawiamy.
Ty - Którego?
Chł - Nie ma go w domu, jest z moją dziewczyną na spacerze.
Ty - Ach.. spoko, dobra, biorę pieska i spadam, miło było cię poznać. - coś cię zakuło w sercu, taka dziwna pustka. Uśmiech zniknął z twojej twarzy.
Chł - Ale jak masz na imię? Podaj mi swój numer telefonu! Przynajmniej! No weź! - krzyczał, a ty siedziałaś już na fotelu w samochodzie, głaszcząc swojego nowego pieska - Roxy.
Ty - Spoko, już idę zapłacić, bym zapomniała. - wyszłaś z samochodu, podeszłaś do chłopaka i zapytałaś surowym głosem: - Ile? 

Chł - Numer telefonu! Adres! Imię i nazwisko! 
Ty - Masz 800zł, na tyle byłam przygotowana. - powiedziałaś i odeszłaś. Zatrzasnęłaś drzwi i odjechałaś z piskiem. Miałaś łzy w oczach, tak jakoś zakochałaś się w nim, tak z tobą gadał, a tu okazuje się że ma dziewczynę. Trochę przykro... Ale ważne że wzięłaś psa, chcesz zapomnieć o tej sytuacji raz na zawsze. I już nigdy nie znaleźć się w takiej sytuacji. To było strasznie męczące, to że się chyba zakochałaś, tak szybko, jak to możliwe? Chyba jednak możliwe. Nie znasz jego imienia, może i to dobrze? Może to dobrze że mu nic o sobie nie mówiłaś, chyba dobrze, bardzo dobrze. Dojechałaś do domu, od razu zajęłaś się pieskiem, męczy cię również to że twoich rodziców nie ma, masz 19 lat, ale tęsknisz za nimi, są za granicą, przyjeżdżają kilka razy na rok. Jest trudno. Zmyłaś makijaż, rozplotłaś warkocza, zdjęłaś z siebie przepocone z gorąca ubrania, odłożyłaś gdzieś w łazience i weszłaś pod prysznic, po prysznicu umyłaś zęby i poszłaś spać, a obok ciebie twoje nowe dzieciątko - Roxy.
                                                              ***Jakiś czas później***

Obudziło cię słońce wbijające się przez twoje duże okno w pokoju. Spojrzałaś na pieska, i znowu, to wszystko ci się przypomniało, ta niezręczna sytuacja, ten chłopak. Dość! Ubrałaś się w swoją ulubioną sukienkę w kwiaty, rozczesałaś włosy i na nogi włożyłaś swoje niedawno kupione jaskrawe vansy. Zjadłaś śniadanie, umyłaś zęby, jak zwykle. Później gdy twój piesek wszedł do kuchni, gdy ty w tym momencie właśnie brałaś ostatni łyk zimnej wody, odłożyłaś butelkę na blat i wsypałaś prędzej przygotowaną karmę, specjalną dla shih-tzu, wlałaś mu również wody. Poszłaś do łazienki, pomalowałaś rzęsy maskarą i jak najprędzej wzięłaś smycz dla psa, założyłaś mu ją i wyszłaś z nim na spacer. Od razu zakochałaś się w tym piesku, jak i w poprzednim właścicielu psa. Po godzinie byłaś z powrotem w domu. Zostawiłaś tam Roxy i poszłaś na zakupy. Szłaś ulicami, myśląc o tym chłopaku, tylko o nim, nawet kilka razy buchnęłaś w przechodniów. Ale robisz to zawsze, więc to cię najmniej martwiło. Ustałaś przy sklepie, do którego miałaś zamiar wejść i zrobić zakupy, złapałaś za gorącą klamkę i weszłaś do środka. Wzięłaś jakieś produkty z półek i stanęłaś w długiej kolejce. Czekałaś pięć minut, aż nagle z zamyśleń wyrwał cię głos, znany ci od wczoraj.
Chł - Hej! Cóż za cudowny zbieg okoliczności, co nie? Ty i ja, w tej samej kolejce, za sobą?
Ty - My się znamy?
Chł - Od wczoraj!
Ty - Nie wydaje mi się. - mówiłaś suchym głosem, ledwo przełykając ślinę.
Chł - Nie udawaj, dobrze pamiętasz, ale nie chcesz mnie znać, spoko, rozumiem, zerwałem wczoraj ze swoją dziewczyną, pasuje?
Ty - ... - nie wiedziałaś w jaki sposób zareagować, więc tylko na niego patrzyłaś.
Chł - To może powiesz swoje imię? Ja jestem Harry Styles, a ty?
Ty - [T.I]. - z powrotem odwróciłaś się do niego tyłem.
Chł - Ej, [T.I], chcę porozmawiać.
Ty - Ale ja nie chcę! - krzyknęłaś tak głośno, że wszyscy się na was spojrzeli.
Chł - Dobrze, jeśli nie chcesz, to ok... - zrobił się cały czerwony ze wstydu.
Ty - Przepraszam...
Chł - To ja przepraszam, nie powinienem, przepraszam, bo wiesz ja zakochałem się, w tobie od wtedy, i naprawdę nie chciałęm ci mówić o tym tak od razu, ale zależało mi na tobie.
Ty - Bo wiesz, ja też, też się zakochałam, też w tobie... - zawstydziłaś się.
Chł - Jak fajnie że ta kolejka jest taka długa, jeszcze sobie postoimy! - uśmiechnął się, ty odwzajemniłaś mu to samo, pokazując szereg białych ząbków. Chłopak delikatnie ujął twoją twarz, całując cię delikatnie, ty natomiast, w tej chwili zapomniałaś o wszystkim, co się wydarzyło i w myślach zaczęłaś układać przyszłość, nową, lepszą przyszłość... 

sobota, 8 czerwca 2013

69. Louis

Oto mój pierwszy imagin, który publikuję! Super! Napisała go Rebel xx, która prowadzi bloga: http://we-love-imagines.blogspot.com. 

Jesteś dziewczyną, która wdaje się niepotrzebnie w bójki, kłótnie, chodź tego nie chce. I ostatnio poznałaś chłopaka, Louisa. I to przez niego. Nie chcesz z nim zrywać kontaktu, więc nie mówisz mu o tym że nie chcesz już tego wszystkiego. Poznaliście się na koncercie Rockowym. Od razu wiedziałaś że jest taki jak ty. Wszyscy ci mówią że to tylko zwykły podrywacz i że ty to kolejna laska do wykorzystania, bo to dziewczyny tylko go bronią przed policją. Każdy ci to wmawia, ale ty w to nie wierzysz. On cię kocha... Idziesz do jego domu, podobno robi jakąś domówkę. Nie masz nic przeciwko temu. Ubierasz się w to: http://www.faslook.pl/media/cache/e5/a4/e5a43f219172d2fb45d7d89683ebb8e4.jpg. Masz bardziej Rockowy styl. Idziesz, idziesz, i jesteś!

Ty - Hej, Mike jest Louis?
Mike - Jest, a ty na domówkę?
Ty - Taa, a masz coś przeciwko?
Mike - Nie... - dziwnie się na ciebie patrzał, a ty nie wiedziałaś o co chodzi.
Ty - Co taki jesteś dziwny?
Mike - Nie wcale że nie!
Ty - Ok, ok, wpuść mnie!
Mike - Proszę damo!
Ty - Nie podlizuj się! - powiedziałaś, raczej krzyknęłaś i weszłaś do środka.
Ty - Hej Lou!
Lou - No cześć...
Ty - Co wy dziś tacy jacyś?!
Lou - Bo wiesz to impreza dla samych chłopaków...i no wiesz...
Ty - To dziwne, bo ja tam widzę dziewczynę Nicka! A nie...
Lou - To nie jego dziewczyna. - powiedziął kpiącym głosem.
Ty - Czyli kto?!
Lou - Yyym, striptizerka. Nick ją zaprosił....
Ty - Dzięki, a ty z chęcią to ogłądasz, no nie?!
Lou - Nie!
Ty - Tak, już widzę co będzie jak wyjdę!!! - krzyknęłaś i wyszłaś trzaskając drzwiami. To on zaprosił tą striptizerkę. Widać to... Idziesz w szybkim tępię. Nie patrzysz na nic. To cię nie obchodzi. Jednak nagle odwracasz się. Widzisz Louisa biegnącego za tobą.
Lou - To nie ja, przysięgam. Wybacz to i tak nie ja! Wróć do mnie! To nie ja!!! - krzyczał coraz głośniej.
Ty - Dostaniesz drugą szansę, ale ja cię kocham coraz mniej, więc wiedz o tym...
Lou - Kocham cię!

************************* TRZY LATA PÓŹNIEJ ************************
Louis jest gwiazdą, był w X-factor. Ma zespół, One Direction. Jest taki jak był. Jesteś jego dziewczyną, znasz go na wylot. To wszystko każe im udawać Paul, a ubierają ich tylko stylistki. Więc oni tylko wyglądają na takich idealnych. Louis lubi ryzykować, bawić się innymi. Tobą również. Mówi że kocha... to nie prawda. Dzisiaj macie jechać do lasu. Lou ma się z kimś 'rozliczać'. Nienawidzisz tego. Przeważnie kończy się to na bójce. Ale ty nic na to nie poradzisz.
Lou - Jedziemy!
Ty - Już idę... - powiedziąłaś i wsiadłaś do samochodu. Jechaliście około godziny. Aż jesteście.
Lou - Wysiadaj! - krzyknął, ty wysiadłaś i on zamknął samochód.
Ktoś - Ty gnoju, Louis, jak my się dawno nie widzieliśmy.
Lou - No widzisz, o takich się nie zapomina... - powiedział i podszedł bliżej do ktosia.
Ktoś - A ona?! Wspólniczka, adwokat?
Lou - Dziewczyna. - przyglądałaś się wszystkiemu uważnie.
Ktoś - Oddawaj kasę!
Lou - Tak, po co tu przyjechałem, żeby zobaczyć wroga. Nie oddam, nie ma. Zniknęło.
Ty - Lou jaka kasa?!
Ktoś - Zamknij się, gówniara nie ma prawa się wcinać. - zezłościło cię to że Louis nawet nic nie powiedział.
Lou - To narka!
Ktoś - Ok, Bob! - zawołał ''Ktoś'', a zza niego wyszli jacyś wielcy, silni faceci. Zaczęli bić Louisa. Chciałaś pomóc, ale jakiś goryl złapał cię od tyłu i nie puszczał. Darłaś się żeby go zostawili, nic to jednak nie pomogło. Musiałaś na to patrzeć, nie chciałaś... Widziałaś że twój Lou, ledwo co żyje... Dopiero zrozumiałaś że kochasz tego gnojka. Nie miałaś telefonu, nie mogłaś zadzwonić pod żaden numer. Coś bardzo mocno walnęło cię w głowę. Upadłaś...

********************* JAKIŚ CZAS PÓŹNIEJ ***********************

Obudziłaś się obok Lou, na ziemi w tym samym lesie. Bolała cię mocno głowa, złapałaś się za nią, buła cała we krwi. Zaczęłaś szybko budzić Louisa, ale to poszło na marne. Nie żyje. Krew ci ciekła coraz bardziej z głowy. Obra był coraz bardziej zamazany... Usłyszałaś tylko głos Louisa:
Lou - Chodź do mnie, nigdy mnie nie zostawiłaś. Albo zostań ciesz się że jeszcze żyjesz! - spojrzałaś na Lou, dalej nic. Ty jednak posłuchałaś tego głosu. Tego pierwszego zdania... I zamknęłaś oczy na zawsze...

I jak podoba się Wam? xx Pamiętajcie, że możecie wysyłać do mnie swoje imaginy na CherrLloyd@wp.pl ;)
                                                                                                                                                     Cher.


niedziela, 26 maja 2013

Nowa

Hej, a więc jestem tu nowa ;3

Mam na imię Natalka. ;d  Dopiero ogarnęłam, że zostałam dodana xd
Nie będę się zbytnio rozpisywać. c;

 Mój TT: Klik


   Życzę weny ;3 

                               

środa, 22 maja 2013

Nowa

Hejo! Jestem tu nowa. Bardzo się cieszę, że mnie tu przyjęli. Jestem bardzo podekscytowana. Co tu o mnie mówić? Nazywam się Weronika i jestem zwariowaną brunetką, która uwielbia 1D. Lubię pływać i lubię sport itd. To mój pierwszy post na tym blogu. Ja będę dodawać imaginy tak jak Cher.
tt: KLIK

Życzę dużo ciekawych pomysłów. Do zobaczenia :*

New VIP


Ciao a tutti! Czyli witam wszystkich, tym razem zza kulis tego bloga! Jestem Cher i nigdy nie pomyślałam o tym, że mogłabym być w obsadzie mojej ulubionej strony internetowej, która już od dłuższego czasu widnieję w moich zakładkach, razem z Waszymi pomysłowymi i niebanalnymi imaginami. Jestem naprawdę tak szczęśliwa i zaskoczona, że nadal nie mogę w to uwierzyć! Ale to raczej zachowam dla siebie ;)
Nie przynudzając Wam dłużej, powiem krótko, zwięźle i na temat.
Imaginy przesyłajcie na e-mail poniżej.


Życzę Wam weny, weny i jeszcze raz… weny!
Con parole d'amore,
Cher.

wtorek, 21 maja 2013

Blog odwieszony!

Wreszcie się doczekałyście! Blog jest oficjalnie odwieszony :) Wiem, że długo nam zajęło z tym wszystkim, ale teraz już chyba będzie lepiej. Przyjęłam nowe redaktorki, jednak nabór jest nadal otwarty, więc jeśli ktoś z Was by chciał to ten tego ;p

Na razie nie będzie konkursu na Blog Miesiąca. Przynajmniej dopóki nie uporam się z recenzjami, bo mamy mnóstwo zaległości.

Cher i Wercia będą dodawać tutaj imaginy. No właśnie....

PROSZĘ WAS BARDZO PRZYSYŁAJCIE NAM JAKIEŚ WASZE PRACE. IMAGINY, RYSUNKI, MOGĄ BYĆ TEŻ WASZE COVERY PIOSENEK 1D. COKOLWIEK CO MOŻEMY TU OPUBLIKOWAĆ.

No i teraz zadanie dla Was. Dokończycie tego imagina i stworzyć z niego niesamowitą historię? Wysyłajcie swoje kontynuacje na maila. My je opublikujemy, a w ankiecie będziecie mogli wybrać najlepszy shot. Co Wy na to? 

Był piękny poranek. Promienie słońca wdarły się do mojego pokoju, a ja zaspana otworzyłam oczy. Ziewnęłam rozciągając się na łóżku, a mój wzrok automatycznie powędrował na kalendarz. Tak, to dziś jest ten dzień. Dziś wreszcie miałam pojechać na koncert swoich idoli....



wtorek, 23 kwietnia 2013

Zawieszamy bloga

No cóż..... zawaliłam. Tak - głównie ja zawaliłam. Przepraszam, ale już trudno jest to wszystko ogarnąć. Mamy mnóstwo zaległości i dlatego też na czas nieokreślony ZAWIESZAM BLOGA.
Nie wiem na jak długo. Dwa tygodnie, miesiąc.... aż znajdzie się ktoś chętny do prowadzenia tego bloga, bo ja już nie wyrabiam ;c

Jeśli jest ktoś chętny kto chciałby zaopiekować się blogiem, dodać mu skrzydeł to piszcie do mnie :)

Pozdrawiam i jeszcze raz przepraszam....

sobota, 20 kwietnia 2013

Braki

Hej, tu Julia.
A więc wiemy, że jesteście na nas złe za to wszystko czego nie zrobiłyśmy (wywiady, recenzje) ale wszystko to się bierze z braku w naszej ekipie. Gossia od nas odeszła, a my nie dajemy sobie rady. Planujemy zawiesić blog, poukładać wszystko.
Kasiu serdecznie gratuluję ci wygranej w naszym konkursie, za niedługo Klaudia powinna wysłać ci nagrodę (ja nie mam na to wpływu PŁYTA jest u Klaudii ;)) i na pewno odezwiemy się jeszcze później.
Zdaję sobie sprawę, że macie do nas żal, ale to naprawdę trudne i proszę tylko byście nas zrozumiały :)
Całuję,
Julia.

sobota, 13 kwietnia 2013

Wyniki konkursu na Blog Miesiąca!

A więc skończyło się głosowanie na tego miesięczny Blog Miesiąca. Niestety coś działo się z ankietą, więc nie wiem czy wyniki są do końca wiarygodne ;c Ale, jakby nie było wygrywa...

1. Viv ifindyourlips.blogspot.com
2. Wika  http://koszmarpowraca.blogspot.com
3. Mdw  opowiadanieonedirectionloveforever.blogspot.com i Weronika http://blogoonedirectionloveforever.blogspot.com/

Gratuluję zwyciężczyni! <33 Proszę o cierpliwość w oczekiwaniu na recenzję oraz wywiad, bo jesteśmy naprawdę do tyłu ze wszystkim...

Wyniki konkursu!

Wiem, że bardzo długo nam się z tym zeszło i nie będę ukrywać, że głównie z mojej winy, ale udało nam się rostrzygnąć konkurs na imagin. Także mogę ogłosić, że posiadaczko nowej płyty Take Me Home zostanie............. werble poproszę........ xD........... Katarzyna!

Gratulacje :) Kasia uzyskała 26 punktów.

Oto jej praca pisana do piosenki "Nobody Compares"

Często oceniamy ludzi po wyglądzie, jak się ubierają, czy noszą
markowe ciuchy czy ubrania ze zwykłych sieciówek. To często decyduje o
znajomości i niekiedy doprowadza do tego, że dwie przeznaczone sobie
osoby mogą nigdy nie skrzyżować swoich losów razem. Ludzie patrzą na
wygląd zewnętrzny, ale to przecież kiedyś minie i z biegiem czasu nasz
wygląd zmieni się, natomiast dusza zostaje w człowieku na zawsze. To
jacy jesteśmy, jakie mamy serce tak naprawdę świadczy o człowieku.
To już prawie trzy lata jak nie rozmawiałam Lou. Kiedyś byliśmy
nierozłączni, ciągle spędzaliśmy czas razem. Mimo, że wiele nas
różniło to było zawsze coś co przyciągało nas do siebie.
Przyjaźniliśmy się już od dziecięcych lat, razem chodziliśmy do
szkoły w Doncaster. Zawsze doradzałam mu w sprawie dziewczyn, było to
dla mnie bardzo ciężkie bo zawsze czułam coś więcej do Louisa niż
tylko przyjaźń. Nigdy mu tego nie powiedziałam, po prostu się bałam,
bałam się jego reakcji. Wystarczyło, ze 
spojrzałam mu w oczy, a już wiedziałam czy mówi prawdę czy kłamie.
Nie należałam do ładnych dziewczyn, nosiłam okulary przez moją wadę
wzroku, nie lubiłam się stroić, ubierałam to w czym jest mi wygodnie.
Dziwiło mnie to, że Lou w ogóle ze mną rozmawia, on był inny lubił
się ?stroić?, dziewczyny trochę zazdrościły mi tego, że się z nim
przyjaźnię, przez co nie miałam koleżanek, ale to się nie liczyło
przecież miałam Lou. On w zupełności wystarczał, nigdy nie okazał
tego, że jest w jakiś sposób 
lepszy, fajniejszy. Zawsze stawał w mojej obronie, bo nie powiem w szkole
było mi trochę ciężko.
(ok. 5 lat temu)
- Hej, oddaj to- powiedziałam do dziewczyny, która wydarła mi z ręki
moją ulubioną książkę. Lubiłam na przerwach odciąć się na chwilę
od tego świata i poczytać moją ulubioną książkę.   
- Co my tu mamy ?Wyspa marzeń?- powiedziała z ironią.
- Oddaj to, to nie jest twoje!- odparłam próbując odzyskać swoją
książkę.
- Może tak ?proszę??- powiedziała.
- Nie będę cię o nic prosić, to moja książka i masz mi ją oddać
natychmiast- prawie wykrzyczałam to w złości.
- Jak ty w ogóle śmiesz się do mnie tak zwracać, jesteś nikim!
Rozumiesz? Nikim! Zero klasy, zero gustu, żaden na ciebie nie spojrzy!
Haha- powiedziała śmiejąc się.
W moich oczach pojawiły się łzy, zawsze byłam wrażliwa na takie słowa
i wszystko brałam do siebie.
Stałam cała zapłakana, kiedy moja oprawczyni śmiała się razem ze
swoimi koleżaneczkami. Nagle poczułam jak ktoś kładzie rękę na moim
ramieniu. To był Louis, spojrzał na mnie i powiedział:
- Nie przejmuj się nimi, ja to załatwię.
Skierował wzrok na ?mój koszmar?. Nie powiem miny tych dziewczyn
zrzedły.
- Widzę, że nie wyszłaś z wprawy, lubisz się pastwić nad innymi?-
powiedział do niej.
 - Doprawdy nie wiem o co ci chodzi? Ja i Rebecca tylko rozmawiałyśmy-
powiedziała z ironicznym uśmiechem, po czym dodała- Naprawdę nie wiem
dlaczego zadajesz się z takim brzydalem, przecież ona nawet nie ma stylu.
- A jak tam twój związek z Dawidem?- powiedział z uśmiechem. Blondyna
zrobiła się cała purpurowa ze złości. Wszyscy wiedzieli, że Dawid
zostawił ją na oczach całej szkoły po tym jak zobaczył ją całującą
się z jego najlepszym kolegą. Długo nie mogła się z tym pogodzić i
latała za Dawidem, żeby do niej wrócił. Do dzisiaj biedny chłopak nie
może się od niej odpędzić.
- Nie twoja sprawa!- odpowiedziała ze złością i odeszła ze swoimi
koleżankami.
- Dziękuję ci- powiedziałam do Lou, 
- Nie ma sprawy, zawszę cię obronię, jesteś moją Becki, moją
najlepszą przyjaciółką, pamiętaj o tym- odparł jednocześnie
wycierając swoim rękawem łzy z moich policzków.
- A co jak ona miała rację?- spytałam Lou,
- Rację? W czym?- zapytał.
- No w tym, że jestem nikim, że żaden mnie nie zechce- odparłam.
- Co ty za brednie wygadujesz, kiedyś znajdzie się ktoś dla kogo
będziesz całym światem! No i Ja zawszę tu będę, wiec nie masz się co
martwić- uśmiechną się po czym udaliśmy się do klasy.

No właśnie mówił, że zawsze tu będzie, że nigdy nie wyjedzie z
Doncaster, ze tu jest jego miejsce na ziemi. Teraz wszystko się zmieniło,
odkąd poszedł na przesłuchania do X Factora, do czego osobiście go
namawiałam, co raz rzadziej się widywaliśmy. Był ciągle zajęty,
zawsze miał próby, no i wyjechał do Londynu. Ja przeniosłam się do
Szkocji gdzie zaczęłam studia. Śledzę jego losy, razem z chłopkami
odnoszą wielkie sukcesy. No i z roku na rok jest co raz przystojniejszy. A
jeśli chodzi o mnie 
to też się zmieniłam, jakby to powiedzieć, zaczęłam interesować się
modą, zwracać większą uwagę na to co ubieram, zaczęłam się
malować. Nie lubiłam podróżować, ale wkrótce musiałam bo zbliżały
się urodziny mojej siostry, która nie dawno przeniosła się do Londynu.
Nie powiem, nie chciało mi się jechać, ale nie miałam na ten czas
mocnego argumentu, żeby nie przyjechać, więc nie miałam wyjścia. Gdy
nadszedł dzień wyjazdu, nie mogłam się ogarnąć, nie dość, że
zaspałam to jeszcze w amoku pakowałam 
najpotrzebniejsze rzeczy. Na szczęście zdążyłam na ustalony pociąg do
Londynu i wyruszyłam w długą podróż. Na dworcu powitała mnie moja
siostra. Pomogła mi z bagażami i razem pojechałyśmy do jej domu.
Okolica była naprawdę ładna. Wieczorem zaczęłyśmy wszystko szykować
na imprezę. Po rozstawieniu wszystkiego zabrałyśmy się za ?strojenie
się?. Moja siostra była naprawdę śliczna, zazdrościłam jej bo zawsze
we wszystkim wyglądała super, a ja jak- ziemniak. Mniejsza z tym, na
imprezę założyłam 
miętową, krótką sukienkę na jedno ramię do tego czarne szpilki (tak,
w końcu nauczyłam się chodzić w szpilkach), włosy miałam
rozpuszczone, lekko falowane, do tego wiszące kolczyki i kilka
pierścionków, zrobiłam mocniejszy makijaż i już byłam gotowa.
Zeszłam na dół, żeby pokazać się siostrze.
- No nie wierzę własnym oczom, ty masz cycki- powiedziała uśmiechając
się.
- Ha ha ha bardzo śmieszne- odparłam.
- Jesteś taka śliczna, zawsze ukrywałaś to pod dużymi ubraniami i
okularami- powiedziała już bardziej serio.
- Dziękuję Ci, ale w środku jestem tą samą małą, nieporadną  Becki-
odparłam.
Przytuliłam siostrę i w naszych oczach zakręciły się łzy.
- Przestań bo się rozmażesz- powiedziała ocierając łzy
Po chwili zaczęli schodzić się goście. Zabawa kręciła się super,
byłam już trochę zmęczona. Gdy już myślałam, że nikt nie przyjdzie
rozległo się głośne pukanie. Siostra poszła otworzyć jednocześnie
zwróciła się do mnie- Zapomniałam Ci powiedzieć.
- Ale co?- nie zdążyłam zapytać bo już znikła w korytarzu.
Słyszałam tylko jakieś głosy i śmiechy. Nagle moim oczom ukazał się
nie kto inny ja Louis. Moja siostra zapomniała mi powiedzieć, ze
zaprosiła mojego najlepszego przyjaciela, którego nie widziałam już
kupę czasu. Louis zaczął się witać ze wszystkimi. Stałam na końcu
pokoju za tłumem, więc mnie nie widział. Gdy padło na moją kolej Lou
podszedł do mnie odruchowo, spojrzał mi w oczy. Na jego twarzy malowało
się zdziwienie. W jego oczach 
zapaliły się iskry. Miałam wrażenie, że nie do końca mnie poznaje.
- Cześć- powiedział podając mi rękę.
- Cześć- odpowiedziałam. Wiedziałam, ze już nie miał wątpliwości,
poznał mnie po głosie.
- Zmieniłaś się- powiedział.
- A no, ludzie się zmieniają- odparłam- Nic się nie odzywałeś-
powiedziałam trochę smutna.
- Próbowałem się z tobą skontaktować, uwierz mi proszę-
odpowiedział.
- Jakoś trudno mi w to uwierzyć- odparłam.
- Może przejdziemy się gdzieś? Proszę wszystko ci wyjaśnię- zapytał.
Kiwnęłam głową ,zgadzając się. Ubraliśmy kurtki i wyszliśmy na
zewnątrz. Szliśmy ulicami Londynu milcząc.
- Przez trzy lata nie dawałeś znaku życia, dlaczego?- odparłam. 
- Rebecca bo widzisz po X Factorze nasza ?kariera? nabrała tępa, ciągłe
wywiady, koncerty, trasa. Ilekroć chciałem do ciebie napisać to coś
mnie powstrzymywało. Nie chciałem po prostu wchodzić z buciorami w twoje
życie bo wiedziałem, ze zaraz będę znowu musiał odejść. To by było
dla mnie za trudne.
- Każdego dnia czekałam na jakąś wiadomość od ciebie, brakowało mi
tych naszych rozmów i wygłupów- powiedziałam. Lou zaśmiał się.
Zawsze jego uśmiech poprawiał mi humor. Nigdy nie powiedziałam Lou, że
kocham ten uśmiech tak mocno jak kocham jego.
 
*perspektywa Lou*
Tak bardzo mi jej brakowało. Zmieniła się nie do poznania, wyładniała,
chociaż już wcześniej była dla mnie śliczna. To nic, że nosiła
okulary i rozciągnięte ubrania, miała piękną duszę. Uwielbiałem z
nią rozmawiać, ale zawsze bałem się jej powiedzieć jednego: jak bardzo
ją kocham. Bałem się, że mnie odrzuci. Jej oczy mówiły wszystko,
kiedy jest smutna a kiedy szczęśliwa. Po wyjechaniu do Londynu mimo
obecności chłopaków czułem się bardzo samotny. Często myślałem o
Becki, co robi? Czy myśli o 
mnie? Tego wieczoru pomyślałem, że nie mogę już dużej zwlekać i
ryzykować tego, że ją ponownie stracę. Szliśmy tak w milczeniu, nagle
chwyciłem jej dłoń. Spojrzała na mnie ze zdziwieniem.
- Becki muszę ci coś powiedzieć- powiedziałem niepewnie.
- Słucham- odparła zaciekawiona.
- Zawsze łączyła nas wyjątkowa więź, byliśmy tak różni a zarazem
tak podobni. Jak przy nikim innym nie czułem i nie czuje się tak jak przy
tobie. Nigdy nie wiedziałem jak ci to powiedzieć bo nie chciałem
zniszczyć naszej przyjaźni- wziąłem głęboki oddech i popatrzyłem w
oczy Rebecki- Kocham Cię i zawsze Kochałem. Becki patrzyła wciąż na
mnie przez dłuższą chwilę. Nie wiedziałem co mam myśleć. Nagle
uśmiechnęła się i powiedziała:
- To zabawne bo ja czuję to samo. Też cię kocham Lou i zawsze kochałam,
ale bałam się to powiedzieć. Ty byłeś przystojny, a ja? Ja byłam
zwykłą, skrytą dziewczyną, która chowała się przed całym światem.
Tylko czas spędzony z Tobą, nasze rozmowy tak naprawdę sprawiały, że
chciałam żyć- odparła.
*perspektywa Rebecki*
Nie mogłam uwierzyć, że Lou to powiedział. Przez tyle lat ukrywaliśmy
swoje uczucia, tylko dlatego, ze każde z nas bało się stracić drugie.
Po tym co powiedziałam Lou położył dłoń na moim policzku i
przybliżył swoją twarz do mojej. Spojrzeliśmy sobie w oczy i po chwili
nasze usta złączyły się w namiętnym pocałunku. Lou podniósł mnie i
obrócił wokół własnej osi, nierozłączając przy tym naszych ust. Nie
mogliśmy się sobą nacieszyć. Lou opowiedział mi co się u niego
działo przez ten czas. Ja 
opowiedziałam mu o studiach w Szkocji i o mojej ?przemianie?. Chodziliśmy
tak ulicami trzymając się z ręce, a potem usiedliśmy na wzgórzu
podziwiając panoramę Londynu i oglądając wschód słońca nad Tamizą. 
 
Drugie miejsce zajęły Dżaś i Andzia. Obie z 25,5 punkta! Mało brakowało xD Wam też gratuluję dziewczyny :**
 
Praca Dżaś do piosenki "They Don't Know About Us"
 
 - Co się dzieje Amy? - spytałam zatroskana widząc, jak moja 
szesnastoletnia wnuczka trzaska drzwiami. Kiedy jest zdenerwowana, czy 
smutna zauważam to nim przejdzie przez próg domu. 
 - Nic..- burknęła
 ściągając kurtkę, przy okazji rzucając w kąt szkolny plecak.- Tom.. - 
szepnęła tylko, gdy spostrzegła moją postać przypatrującą się jej 
zachowaniu.
- A co z nim? Pogorszyło się? 
- Nie, ale nie mogę go 
nawet odwiedzić! Rozumiesz to, ja najbliższa przyjaciółka?!- nie 
wiedząc, jak opanować swój gniew wpadła mi w ramiona płacząc.- Ta zołza 
nie pozwala mi, a przecież jest tylko jego dziewczyną.
 - Kochanie - 
pocałowałam ją w czoło - może zamiast kłócić się z Nathalie, spróbujesz 
znaleźć z nią wspólny kontakt? Przyjaźnisz się z Tom'em od dziecka,jak 
myślisz nie ma on ciężko widząc, jak dwie najbliższe mu osoby toczą 
wojnę?
 - Babciu, to nie jest takie proste. - usiadła naprzeciw mnie 
przy stole.- On już chyba nie jest dla mnie tylko kumplem..- spuściła 
wzrok.- A zresztą po co ja Ci o tym mówię. Chcesz herbaty?- podeszła do 
szafki wyciągając z niej dwa, nasze ulubione kubki. Z wnuczką, ku 
zdziwieniu wielu osób rozmawiałyśmy o wszystkim, kiedy miała tylko jakiś
 problem od razu przychodziła z nim do mnie. Nic dziwnego, miała tylko 
mnie i Liam'a - dziadka. Jej rodzice zginęli w wypadku samochodowym, 
kiedy Amy miała trzy latka.
 - Zrób kochanie, czekaj zaraz wrócę - 
poszłam do sypialni. Z jednej z szuflad małej komody wyciągnęłam stary 
album, jeszcze z czasów mojej młodości.
- Co tam masz? - spytała zaciekawiona, gdy wróciłam. Do tej pory nie pokazywałam 
jej zdjęć ukrytych w nim.
- Kiedy byłam w twoim wieku, no może rok starsza miałam podobny 
problem. Spójrz - wskazałam na jedną z fotografii - to jestem ja, twój 
dziadek i.. jego dziewczyna.
- Dziewczyna?! Dziadek zawsze mówi, że byłaś jego pierwszą i jedyną miłością.

 - Z Liam'em znaliśmy się od piaskownicy. Był starszy, tylko o trzy 
lata, ale uwielbiał podkreślać ten fakt.- zaczęłam.Am nie do końca 
rozumiała do czego zmierza moja opowieść, choć w zasadzie na razie jej 
początek, związana z jej dziadkiem.- Miałam siedemnaście lat. Do tej 
pory traktowałam twojego dziadka tylko i wyłącznie, jak przyjaciela. 
Jednak w jego urodziny przez głupotę pocałowaliśmy się, no i tak się 
zaczęło. - zaśmiałam się czując, jak na mojej twarzy pojawia się 
uśmiech, ten sam, który od zawsze gościł kiedy myślałam o Liam'ie. - Był
 szczęśliwy z Danielle - tak miała na imię jego pierwsza dziewczyna, to 
znaczy tak mi się wydawało. Nie chciałam niszczyć mu tego związku, więc 
po całym tym niefortunnym zdarzeniu usunęłam się w tył. 
 - Poddałaś się?- oburzona spojrzała na mnie. 
- Nic innego nie mogłam zrobić. "Jeśli kogoś kochasz - pozwól mu odejść i
 być szczęśliwym"- uśmiechnęłam się cytując fragment mądrych słów. - Nie
 odzywaliśmy się do siebie przez dwa tygodnie, to znaczy ja unikałam 
kontaktu. Przestałam odbierać telefony, odpisywać na wiadomości.
 - I co? Ale jakoś się spotkaliście w końcu, no nie?
- Przyjechał do mnie, z niewiadomych powodów przełamałam się i wyszłam.
- To było przeznaczenie - rozmarzyła się.- No,ale co było dalej?
- Wtedy przyjechałem, przytuliłem ją i powiedziałem, że ją kocham. - 
dokończył Liam, który stał i już od dłuższego czasu przysłuchiwał się 
mojej opowieści.
 - Jakie to romantyczne! - z zachwytu klasnęła w 
dłonie.- No, ale co z Danielle? Rozstaliście się?- razem z mężem 
spojrzeliśmy na siebie.
- Yhym.. mruknął Payne. Zadowolona i 
oczarowana miłosnym "love story" Amy udała się do swojego pokoju 
zostawiając nas samych - Szkoda, że nie od razu - chwycił moją starą 
dłoń całując ją subtelnie. - Wiesz,że jesteś dla mnie nadal tą szaloną 
nastolatką?- powiedział śmiejąc się.
 - Doprawdy? - zaśmiałam się. 
- Tak Joaene.
- Panie Payne.. tylko Pan potrafi przekształcić moje imię - teraz i ja 
zobaczyłam w nim tej uroczego dwudziestolatka, który mnie tak 
zaczarował. 
- I tylko ja to robiłem... Z Joanne, na Joaene, pamiętasz?
 - A jakbym mogła zapomnieć?
- A pamiętasz te nasze nocne rozmowy latem? U ciebie na podwórzu, na ławce?
- Musiałam się z domu wymykać, żeby siedzieć cały zmrok z tobą przykryta 
kocem przy herbacie, którą zawsze w termosie przynosiłeś - patrząc na 
niego zniknęły jego zmarszczki, a siwe włosy znów nabrały ciemnych barw.
 
 - Specjalnie przynosiłem w dwóch, żeby nam nie zabrakło. A ty? Nic
 nie lepsza -zaśmiał się - Jak przychodziłaś do mnie to z kanapkami.
- Kto był wiecznie wieczorami głodny? -zachichotałam.
- No, ja nie. - wywrócił teatralnie oczami. - Ciekawe, jak na imprezy jechaliśmy 
to nie jadłem.
 - A pamiętasz naszą pierwszą, wspólną zabawę?
-
 Jak dzwoniłem do Ciebie przed północą pytając czy pojedziesz. Nic 
dziwnego, że Twoja mama nie chciała się zgodzić.- pamiętam to dokładnie.
 Siedziałam wykąpana przed komputerem, jedząc z siostrą pizzę, a tu 
nagle telefon od niego. Zawsze, jak dzwonił, gdy już wyznaliśmy sobie co
 do siebie czujemy, podnosiłam słuchawkę z uśmiechem i motylami w 
brzuchu.Tym razem też tak było. Zapewne gdyby nie rodzice pojechałabym z
 nim wtedy te 70 km na imprezę.
 - Ale kolejne podejście było już lepsze.
-
 No tak, bo wtedy na imprezę poszliśmy w stolicy, co przez tydzień we 
wakacje postanowiliśmy objechać wszystkie duże miasta w kraju, 
pamiętasz?
- O tym miałabym zapomnieć? To był nasz pierwszy wspólny 
wyjazd.Nawet nie wiesz ile musiałam błagać rodziców, by mi pozwolili z 
tobą jechać. 
 - Wiem, wypomniałaś mi to przy pierwszej kłótni.- 
wybuchnęliśmy śmiechem.- Najlepszy był ten wyjazd. Przyjeżdżam po 
Ciebie, a ty z toną walizek schodzi na dół.
- Gdzie toną?Tss... zaledwie trzy.- udałam obrażoną.
- Zaledwie?! Zaledwie ja miałem jedną.
 - Oj tam. 
- Albo ja tu chciałem porozmawiać, a ty mi zasnęłaś w drodze.
- No co? Zmęczona byłam, całą noc z przejęcia nie spałam. 
- A pamiętasz, tą naszą noc nad morzem?
- Jedna z pierwszych magicznych chwil.- podszedł do mnie, wyciągając dłoń 
przyciągnął do siebie.
 - Co ty robisz? - zdziwiłam się.
- Cicho, przypomnimy sobie ten moment- szepnął przytulają mnie zaczął nucić 
tamtą piosenkę.
- Pamiętasz ją? 
-
 A jak mógłbym zapomnieć.- szepnął mi do ucha, tak jak wtedy. 
Tańczyliśmy wolno się kołysząc w melodię- Pachniałaś moimi ulubionymi 
perfumami, bodajże "Bella Cheri", które przywiozłem Ci z Francji. Miałaś
 na sobie musztardową spódniczkę, czarną bluzkę na ramiączkach i obcasy 
pod kolor. Pamiętam jak Ci było zimno, gdy wyszliśmy z tego namioty, 
gdzie była impreza na plażę. Musiałem Cię mocno przytulić,bo się cała 
trzęsłaś.
 - I wtedy zadzwoniła Danielle- przerwałam mu przypominając sobie jej postać. 
- Mogłem z nią od razu zerwać, a nie bawić się jej uczuciami.
-
 Tak musiało być- podniosłam jego podbródek i delikatnie musnęłam jego 
usta. Cały czas widziałam w nim młodego człowieka, dla niego też 
powróciłam do postaci siedemnastolatki. 
 -" Wystarczył jeden dotyk i stałem się wierny tylko Tobie"
- Te słowa po raz pierwszy usłyszałam od Ciebie w twoje urodziny.
-Zaraz po tym jak Cie pocałowałem.
- Byłeś pijany.
-
 Teraz Cię zaskoczę, nie byłem wtedy w ogóle.- popatrzyłam na niego 
kątem oka. Byłam przekonana, że nie był do końca trzeźwy.- A nie 
mówiłem, zaskoczyłem Cię. Spójrz, jakby nie patrząc przeżyliśmy wiele 
wspaniałych chwil. - objął mnie ramieniem całując w policzek. - Nie 
zostawiliśmy się w chorobie, smutku, nieszczęściu. Zawsze byliśmy ze 
sobą. Choć tylu ludzi mówiło," że nie powinniśmy być razem,że byliśmy za
 młodzi by wiedzieć wystarczająco o wieczności" , a my? Pobraliśmy się 
jako dzieciaki. 
 - Gdyby nie moja choroba, to pewnie nigdy nie zostałabym twoją żoną.
- Białaczka dużo mi uświadomiła. Zrozumiałem jak bardzo Cię kocham. - 
przytulił mnie mocno, tak jak wtedy, po raz pierwszy. Nawet bicie serca z
 wiekiem się nie zmieniło wciąż uderzało tak szybko i mocno. - Nie wiem 
co bym zrobił, gdybyś wtedy odeszła.Nikt nie rozumiał, ile dla mnie 
znaczysz. "Nie wiedzą jak bardzo wyjątkowa jesteś". 
 - Zawsze 
będziesz mój. Nie oddam Cię nikomu, nawet kiedy już będziemy po drugiej 
stronie, będziesz mój - spojrzałam mu w oczy. Tak pięknie tańczyły w 
nich małe iskierki. Z upływem lat traciły swój blask, jednak ja 
widziałam je zawsze.
 - Wiem, " bo ta miłość staje się coraz silniejsza" z każdym dniem, chociaż nam 
tak mało ich zostało."Czekałem całe swoje życie.Tylko po to by odnaleźć miłość
tak prawdziwą jak ta teraz."
    Zasypiając dalej wspominałam swoje życie. Ta historia jest niezwykła. 
Nie zrozumie jej nikt, kto nie rozumie miłości.
 
I Imagin Andzi do piosenki "Taken"
 
Szczęście- teraz już wiem, co to znaczy, lecz kiedy byłem z Tobą, to słowo miało całkiem inne znaczenie. Byłaś osobą, którą kochałem nad życie. Tylko z Tobą chciałem spędzić resztę moich chwil, dlatego w dniu naszej rocznicy, postanowiłem zrobić Ci niespodziankę i oświadczyć się. Ten dzień miał być najpiękniejszy i może byłby gdyby wszystko potoczyło się trochę inaczej.

Kolacja przy świecach, w pięknej restauracji, bukiet zrobiony z niezliczonej ilości róż i piosenka-tylko i wyłącznie dla ciebie. Wszystko to miało mieć miejsce w ten jeden, jedyny wieczór.

Zjawiłem się pod twoim domem dokładnie o godzinie 17.45. Stałem tam około 15 minut i rozmyślałam nad przebiegiem najważniejszej rozmowy. W końcu zapukałem. Otworzyłaś. Na sam Twój widok cieszyła się cała moja dusza, moje oczy i moje serce, które aż chciało wyskoczyć z piersi. Wręczyłem Ci bukiet i ucałowałem Twoje usta – słodkie jak maliny. Moje zdziwienie było ogromne, kiedy nie odwzajemniłaś pocałunku. Odsunąłem się od ciebie i z troską w głosie spytałem.

-Kochanie, coś się stało?

-Nic! – Warknęłaś- Nic się nie stało! Spiekaj stąd! Tak bardzo cię nienawidzę! Z nami koniec! To nigdy nie była miłość! Rozumiesz! Ja cię nie kocham i w dupie mam Twoje uczucie do mnie!- Wrzeszczałaś rozhisteryzowana- Nie kocham cię! –Powtórzyłaś i zaczęłaś wypychać mnie za próg twojego domu. – Wypad! Nie rozumiesz! Spier*alaj stąd i nigdy nie wracaj! Nie kocham cię! – Powiedziałaś po raz 3 w tej rozmowie, a do mnie wciąż nie docierało. – Nie, ja cie nigdy nie kochałam i nie chcę cię więcej widzieć! – Zatrzasnęłaś drzwi z hukiem. Stałem jak słup, a kiedy dotarło do mnie wszystko, co powiedziałaś, zacząłem bez opamiętania krzyczeć i uderzać pięściami w drzwi, które przede mną zatrzasnęłaś.

-Jessica! Jessica! Otwieraj te drzwi! Otwieraj! Ja nic z tego nie rozumiem! Wytłumacz mi! kur*a otwórz to! Daj mi jeszcze jedną szanse! Otwieraj! Chce z tobą porozmawiać! Otwórz mi! – To błaganie powtórzyłem jeszcze ze trzy razy i wtedy zabrakło mi sił. Opadłem na kolana, schowałem głowę w ręce i po moim policzku popłynęła pierwsza, słona łza rozpaczy, po niej następna i następna, aż moja twarz okryta była samymi gorzkimi łzami.

To wszystko mnie przerosło. To było za trudne. Siedziałem, oparty o mury twojego domu i załzawionymi oczami patrzałem w ciemną otchłań. Widziałem w niej nas. Siedzieliśmy wtuleni w siebie i wypatrywaliśmy czegoś w oddali. Nagle wszystko się rozmazało i zapadła ciemność.

-Bejbe, bejbe,bejbe ooooooooo maj bejbe..- Zadźwięczał mój telefon. Otworzyłem oczy i od razu je zmrużyłem, bo było bardzo jasno. Poczułem zimny powiew wiatru na moim ciele i znów usłyszałem dźwięk telefonu. Odebrałem.

-Hejka Louis i jak? Zaliczona? Podobała jej się piosenka? A bukiet? Ooooo, a jak zareagowała na tą restauracje? Kiedy będziesz w domu? A może zostajesz jeszcze u niej? O matko, zapomniałem, a pierścionek? Jak zareagowała, co?!– Pytał bez opamiętania Harry, ale nie doczekał się odpowiedzi. Swoimi pytaniami do mojej głowy przywrócił obraz poprzedniej nocy i w oczach na nowo pojawiły się łzy – łzy tęsknoty i wyczerpania.

-Ej, stary, co jest? – Wyciszył się.

-Nnnic. – Odpowiedziałem drżącym głosem i nacisnąłem czerwoną słuchawkę. Znów zapanowała cisza. Podniosłem się z ziemi i na chwiejnych nogach doszedłem do niedaleko zaparkowanego samochodu. Auta Jess, już nie było, musiała gdzieś pojechać. Spojrzałem na telefon i nie kryłem zdziwienia.

-3 nieodebrane od Harry’ego, 4 od szefa restauracji, w której miała być kolacja, 2 od Nialla, 1 od Liama i 4 od Zayna. – Przeczytałem na głos. –Matko boska. – Mruknąłem i odpaliłem silnik. Dojechałem. Zaparkowałem i udałem się do mieszkania. Gdy już miałem otwierać drzwi wyskoczyli zza nich moi kumple. Nie byli nachalni, a raczej bardzo opanowani- co w ich przypadku było dziwne.

Wszedłem z nimi do domu i od razu udałem się do barku, skąd wyciągnąłem czystą wódkę i siadając na parapecie, wziąłem pierwszy łyk. Po kilku następnych znów zacząłem płakać. Zjawili się obok mnie od razu i przytulili. Nie pytali, nie nalegali, a to było mi teraz najbardziej potrzebne.

-Daj łyka – odparł, ni stąd, ni z owąd Zayn. Podałem mu butelkę, która powędrowała z ust do ust każdego z nich. Kiedy wróciła w moje ręce była już prawie pusta. Dopiłem ostatki i wstałem. Stwierdziłem, że powinni wiedzieć. Wiedzieć o tym, jak mnie zraniłaś. Wiedzieć, jak wykorzystałaś! Powinni wiedzieć wszystko!!!

Kolejne tygodnie były dla mnie koszmarem. Siedziałem zdruzgotany w swoim pokoju. Od tygodnia nie wychodziłem do ludzi. Zużyte od płaczu chusteczki leżały na podłodze. Płakałem cały czas, a gdy nie płakałem to spałem, lub oglądałem wspólne zdjęcia, moje i Twoje, gdy byliśmy tacy szczęśliwi. Nie wiedziałem, co skłoniło Cię do takiego wyboru, dlatego to było tak okropne. Serce miałem pęknięte na pół. Załamałem się już na dobre. Nie widziałem sensu w dalszym życiu bez ciebie. Nagle usłyszałem kroki. Pierwsza myśl, która przyszła mi do głowy, to ty, ale to był nasz blondyn.

-To tylko ty- cicho powiedziałem

-a czekasz na kogoś?

Wybuchnąłem.

-Boże Niall, ja nie potrafię bez niej żyć! To jest coś okropnego! Za co, za co ja musze tak cierpieć!?

-Już dobrze, stary, wypłacz się.

-Płacz mi już nie pomaga! Nic mi nie pomoże, gdy jej przy mnie nie ma!  Nie chce żyć bez niej.  Nialler, co to za życie bez niej!? Moje życie bez Jessiki, będzie pasmem porażek i niepowodzeń! Nie mam już serca, nie mam już duszy, nie mam Jess.

- Louis, może ona musi to przemyśleć, może coś się wydarzyło.

-Horan, do cholery, czy ty słyszysz, co ja do ciebie mowie?! Rzuciła mnie! Rozumiesz, Jessica mnie zostawiła! – mówiłem zdruzgotany.

-Rozumiem Lou.

-Właśnie, że nie! Nie rozumiesz! Tylko tak mówisz! Nikt cię nigdy nie rzucił! Nie wiesz jak to jest, kiedy nie wiesz, czemu osoba, którą kochasz, cię zostawia!– Krzyczałem.

Powstrzymał się, wiedział, że nie pomoże mi zapanować nad emocjami i nad samym sobą. Siedzieliśmy oboje na łóżku. Gdy usłyszałyśmy czyjeś kroki. Rozległo się pukanie i głos Nialla- o zapomniałem, masz gościa.- Drzwi się otworzyły i oboje ujrzeliśmy w nich Alice – siostrę Zayna, i moją najlepszą przyjaciółkę.

Stała w progu drzwi, ubrana w letnią sukienkę i baleriny. Jej długie, brąz włosy odpadały delikatnie na ramiona, a krystaliczne oczy patrzyły na mnie z troską. Cała jej twarz promieniowała, a ja dopiero wtedy zdałem sobie sprawę, jaka jest ładna.

-Hej chłopcy. – posłała nam serdeczny uśmiech.- Oj, Louis, nie smutaj…- po tym zdaniu zapadła niezręczna cisza, którą przerwała w dość energiczny sposób.- Przyniosłam marchewki!!-  Nagle wszystkie wspomnienia odeszły w niepamięć, wszystkie chwile spędzone z nią powróciły jak bumerang do mojej głowy, a ja podbiegłem do niej i przytuliłem ją z całych sił. Zarumieniona odwzajemniła ten gest. –Tęskniłem za tobą. –szepnąłem jej do ucha, a kiedy odsunąłem swoje ciało, okazało się, iż w pokoju jest już reszta naszych przyjaciół. Uśmiechali się i dumnie wypinali swoje piersi. Zdezorientowany zapytałem.

-Co jest?

-No jak to, co! – Krzyknął rozradowany Zayn, a ja posłałem mu pytające spojrzenie.

- Człowieku, od ponad tygodnia nie masz kontaktu ze światem, siedzisz zamknięty w swoim pokoju, do nikogo się nie odzywasz, jak już to tylko krzyczysz. Wiedzieliśmy, że gdy sprowadzimy Ali, to smutki pójdą precz i tak też się stało! – Dopowiedział Liam.

-Dziękuje chłopaki. – zwróciłem się do nich.- I tobie też dziękuje.- przytuliłem ją jeszcze raz.

- Nie ma za co! – wykrzyczeli razem.

- Lou, może poszlibyśmy dziś na spacer? Tak dawno nie rozmawialiśmy! Musimy nadrobić zaległości! – nalegała.

-Oczywiście. – odparłem, z coraz lepszym humorem.


             Przyjaźniliśmy się od dziecka. Znaliśmy swoje wszystkie, nawet najskrytsze sekrety. Była drugą osobą-zaraz po Tobie- która była najważniejszą kobietą w moim życiu. Wszystko układało się świetnie, do czasu, kiedy nie musiała opuścić kraju. Wyjechała na studia.  Jej wyjazd przeżyłem najgorzej z całej naszej paczki, bo to ona była mi najbliższa, a gdy wróciła, tylko po to by mnie pocieszyć, byłem najszczęśliwszą osobą na świecie.

            Kwiecień, lecz na dworze wciąż było chłodno. Spacerowaliśmy w parku, aż do późnego wieczora. Opowiadała mi co u niej słychać, jak jej się układa, a ja w zamian opowiedziałem jej o rozpadzie naszego związku. Słuchała w całkowitej ciszy, nie dopowiadała żadnych zbędnych komentarzy, po prostu była skupiona, a kiedy skończyłem zatrzymała się i złapała mnie za rękę. To co powiedziała zmieniło moje dotychczasowe życie.

- Lou. Ja już dłużej tego nie zniosę. Nie wiem, jak ci to powiedzieć, ale muszę. –zatrzymała się i wzięła głęboki oddech.-Może zacznę od początku, a było tak. Od dzieciństwa byliśmy najlepszymi przyjaciółmi, potem ty stałeś się wielką gwiazdą, ale nadal się przyjaźniliśmy. Po krótkim czasie, zaczęliście koncertować, miałeś bardzo dużo fanek, ja stałam się o ciebie zazdrosna. Za każdym razem, kiedy oglądałam wasze widea z koncertów, i fanki się do was kleiły, ja zaczynałam krzyczeć, że jesteś tylko mój. Dopiero wtedy zauważyłam, że darze Cię o wiele większym uczuciem, niż tylko przyjaźń. Stałeś się osobą, którą kocham i za którą oddałabym życie. Zakochałam się w Tobie. Nie potrafiłam Ci o tym powiedzieć, bo bałam się, że mnie zostawisz i, że to będzie koniec naszej przyjaźni, w końcu mogłeś przyjaźnić się z każdym. Tak, więc, kiedy postanowiłam wyjawić Ci moje uczucie, zobaczyłam w gazetach nagłówki w stylu „ Louis z zespołu One Direction znalazł swoją drugą połówkę! Gratulujemy!”.  Próbowałam nie płakać, ale łzy cisnęły się do moich oczu jak fale na brzeg morza.  Przez tydzień nie kontaktowałam się ze światem, a kiedy przyszedłeś mnie odwiedzić, kazałam mamie powiedzieć, że mnie nie ma. Tak tez zrobiła. Postanowiłam odciąć się od ciebie raz na zawsze, a kiedy nadarzyła się okazja do wyloty z kraju, przyjęłam ją otwartymi rękami.-  Byle tylko cię już nigdy nie spotkać. Wyleciałam, bez pożegnania i za to chciałam cię przeprosić. Przepraszam. – łza wypłynęła z jej oka, a ja starłem ją palcem, a następnie przytuliłem, lecz ona nadal mówiła.- Tak, więc, zrozumiem, jeśli nie będziesz chciał się ze mną przyjaźnić, zrozumiem, jeśli odejdziesz.  Przepraszam, że mówię Ci to w takim momencie, kiedy ty i Jess… -przerwała- KOCHAM CIĘ, KOCHAM CIĘ Louis… - tymi słowami zakończyła swój monolog i rozpłakała się na dobre. Sam nie wiedziałem co odpowiedzieć, był to dla mnie szok. Rzeczywiście, przez sławę i moją „przeszłą” sympatię zaniedbałem Alice, nie sądziłem, że aż tak bardzo ją to rani, dlatego wydukałem.

-Alice, tak bardzo Cię przepraszam. – i w tym momencie, niespodziewanie pocałowałem ją. Nie wiem dlaczego to zrobiłem, ale chyba coś do niej czułem. Niestety nie byłem gotowy na kolejny związek.-Chce się z tobą przyjaźnić, za nic na świcie nie zakończyłbym tej więzi! Ale będąc teraz z Tobą, nie darzyłbym cię takim uczuciem jakim powinienem, ponieważ nadal kocham Jessice. Przepraszam.

-Boże Louis… nawet nie wiesz jak się cieszę. Myślałam że po moim wyznaniu nie będziesz chciał się ze mną przyjaźnić. Rozumiem, że nie jesteś gotowy na nowy związek, więc zaczekam! Przecież nigdzie mi się nie spieszy, już nie wracam za granicę -tym zdaniem sprawiła, że na mojej twarzy znów zawitał uśmiech.

-Naprawdę zostajesz tutaj? Nie mogę w to uwierzyć Ali tak się cieszę. Ale gdzie teraz zamieszkasz, mam nadzieję że u nas?!

-Nnnie wiem nie chce was naciągać ani nic z tych rzeczy, chyba wynajmę kawalerkę.

-Zwariowałaś?! Zostajesz u nas i kropka.-wtedy pociągnąłem ją za rękę i poszliśmy w stronę domu.

             Następne minuty, godziny, dni, tygodnie i miesiące mijały bardzo szybko. Przestałem zawracać sobie głowę tobą, lecz nie mogłem za to przestać myśleć o Alice. Gdy widziałem jej sylwetkę, miałem ochotę porwać ją w ramiona, przytulać, całować. W końcu nie wytrzymałem i kiedy byliśmy sami podszedłem do niej i ucałowałem jej spierzchnięte usta.  Odwzajemniła pocałunek i od tego czasu zostaliśmy oficjalnie parą.

            Tak jak co dzień, wybieraliśmy się na spacer. Bez względu na pogodę, to było nasze ulubione zajęcie.

- Chłopaki! My wychodzimy na spacer! – Krzyknęła entuzjastycznie Alice.

-Znoooowu? – jęknął, siedzący na kanapie Niall.

- Noooo, przecież trzeba się dotleniać! – odparłem radośnie.

-CZEKAJCIE! UPIIIEKŁEM BABECZKI! – wrzasnął, wybiegający z kuchni Harry.

-Ale my już wychodzimy… zostawcie dla nas po jednej! Pa! – powiedziała swoim anielskim głosem.

-No może zostawimy…a może nie…- rozmarzył się Horan.

-Dopilnuje by coś wam zostawił nasz głodomór! – wypalił mulat.

-Dzięki, a teraz spadamy! – odpowiedziałem i wyszliśmy na dwór. Dzień był chłodny. W końcu już kalendarzowa jesień nastała, a my jak zawsze wybraliśmy się do parku. Po długim maszerowaniu moja dziewczyna odezwała się.

-Z-z-z-z-z-zimnoo mi!

- Mi też! Wracajmy do domu. – odparłem, dygocząc z zimna.

- Jeszcze chwila, usiądźmy tutaj na ławce, musze odpocząć.. nogi mnie bolą! – jęczała.

-Jak sobie życzysz kotku. – Usiedliśmy i wtuleni w siebie mieliśmy chwile na własne przemyślenie. Niestety moje się nie powiodły bo zobaczyłem znajomą twarz wpatrującą się we mnie z rozdziawioną gębą, a dokładniej ciebie.

-Kocie, co zobaczyłeś? – spytała troskliwie Ali.

-Nic, nikogo.. – odpowiedziałem, a twoja sylwetka nagle znikła mi z pola widzenia. –Chodźmy już do domu. – odparłem.

- Tak, dobry pomysł. – rozpogodziła się i wróciliśmy.

            Ten dzień, w którym moja miłość z koleżanką wybrała się na zakupy, Niall z Liamem gdzieś wybyli, a Harry z Zaynem poszli do studia tatuażów, zapamiętałem dość dobrze. Siedziałem sam w dużym domu, gdy nagle usłyszałem dzwonek do drzwi. Szybko zbiegłem na dół, z myślą, ze to moja dziewczyna wróciła do swojego chłopaka, otworzyłem drzwi. Moje zdziwienie było ogromne, kiedy zobaczyłem w nich ciebie.

- Louisek! Louisku, ja cię tak kocham! Zrozumiałam swój błąd! Tęskniłam za Tobą cały ten czas gdy cie przy mnie nie było! KOCHAM CIĘ, kocham cię!- wrzeszczałaś rozhisteryzowania, następnie zaczęłaś płakać i przywarłaś do mnie całym swoim ciałem, zarzucając ręce na szyje- jak bezbronne dziecko. Nagle za twoimi plecami zobaczyłem Nią- moją obecną miłość życia, która coś krzyczała a następna wsiadła do czyjegoś auta i odjechała z piskiem opon. Wpuściłem Cię do salonu i pozwoliłem na wytłumaczenia. Siedziałaś u mnie dobre 2 godziny, kiedy usłyszałem jak otwierają się drzwi i wpada cała banda.

- Ej, co ta Piz*a tutaj robi?! – krzyczał rozłoszczony Zayn.

-Nie mam kur*a zielonego pojęcia! – odkrzyknął Niall.

-Louis! Co ona tu robi!? – WRZASNELI WSZYSCY.

-Siedzi. – oparłem.

-Siedzi?! Kur*a siedzi!?Przecież jej nienawidzisz! To ona zostawiła cię z byle jakiego powodu! – wypomniał mi Horan.

Kłócili się Jeszce długo, lecz ja zabrałem cię do mojego pokoju i spędziliśmy razem cały wieczór. Moje uczucie na nowo rozkwitło i już na następny dzień przeprowadziłem się do ciebie, zostawiając przyjaciół i Alice.

            Parę dni później, dokładnie rano, obudziłaś mnie krzykiem, zamiast słodkich słówek, co było dla mnie dość dziwnym powitaniem.

-Dobra, dobra, spadaj. Co ty tu kurwa jeszcze robisz!? Nie powinno Cię tu być! Pakuj swe manatki i spier*dalaj ! To tylko była taka mała przygoda , teraz już cię nie chce, jesteś do kitu ! Idź cierpieć! – Wrzasnęłaś i zaczęłaś wyganiać mnie znów na próg Twojego domu.

-Jessica, co ty sobie wyobrażasz!? Myślałem, że mnie kochasz! Jak śmiesz mną tak manipulować?! Nie wiem jak mogłem darzyć cie tak dużym uczuciem, przez które straciłem przyjaciół! Ty wredna, zimna su*o ! Wiem, że nienawidzisz tego słuchać, ale to cała prawda o Tobie! – Po tych słowach zabrałem swoje rzeczy, które leżały porozwalanie przede mną i trzaskając drzwiami opuściłem twój dom. – Kur*a jaki ja jestem głupi! – Krzyczałem sam do siebie.

 Łzy leciały mi ciurkiem, wszystko się powtórzyło, a ja na nowo Ci zaufałem. Zadzwoniłem do Harrego, bo to on najbardziej mnie rozumiał. Przez telefon ryczałem zwierzając się ze wszystkiego. Przyjechał po mnie, lecz wyglądał jak naburmuszone dziecko. W domu samotnie spędziłem dobre 4 dni, wszyscy mnie opuścili. Nie miałem przy sobie ani ciebie, ani Alice. Moje życie straciło sens i nie było nawet nadziei, na poprawę. Wszystko się spieprz*yło. Byłem cholernie zły na siebie. Jak mogłem, nie zauważyć, że chcesz mnie tylko, dlatego, że jestem zajęty?! Ze pragniesz mnie tylko wtedy, gdy nie możesz mnie mieć ?!Oraz, że ty po prostu lubisz świadomość, ze możesz mną manipulować! Kurwa! Jaki ja byłem głupi!

Chciałem zawalczyć o Ali, ale nie sądziłem, ze mi się uda. Po tym, co jej zrobiłem, zapewne nie chciała być z takim skurwysyn*m jak ja! Co ja najlepszego zrobiłem!- Ciągle miałczałem pod nosem. Moje uczucie do ciebie Jessico, tak nagle wygasło, że nie czułem do ciebie już nic, z wyjątkiem odrazy i nienawiści!

Po paru kolejnych dniach, chłopaki się do mnie ponownie odwrócili. Wytłumaczyłem im wszystko i zrozumieli. Radzili mi jak najszybciej skonsultować się Alice, ale ja nie miałem odwagi. Ciągle panikowałem, za to oni, próbując pomóc, dali radę przekonać mnie do takiego posunięcia. Chwała im za to !

Poniedziałek, dzień jak co dzień, a jednak nie. Postanowiłem zawalczyć o moja miłość i od samego rana krzątałem po domu rozmyślając.

- Spoko będzie ! Dasz radę. Jak cię kochała, to nadal kocha ! – próbował podnieść mnie na duchu Liam.

- Tsa. Zobaczymy, a teraz idę się przejść, musze sobie wszystko przemyśleć! – mruknąłem i wyszedłem na świeże powietrze. Mimo, że mój związek przeżywał kryzys, nie zaprzestałem spacerować , jak widać Alice też. Spotkałem ją na moście, przez którego zawsze razem przechodziliśmy. Gdy mnie zobaczyła, przyśpieszyła kroku, lecz złapałem się na odwagę i zatrzymałem ją.

-Alice ! Alice ! – zwróciłem się błagalnym tonem. –Wiem, że moje tłumaczenia nic tu nie zrobią, wiem też , że jestem kawałem sku*wysyna i, że jestem najgorszym na świecie facetem, jakiego kiedy kol wiek mogłaś spotkać, ale ja ciebie najmocniej przepraszam! – wybełkotałem, a ona popatrzyła mi głęboko w oczy i z trudem powiedziała.

-N-n-ie umiem Ci wybaczyć Louis, a teraz musze już iść. – i zaczęła się wyrywać, lecz nie dałem jej odejść.

- Piękna – powiedziałem, choć nie wiedziałem czy mogę tak się do niej zwracać. – Ja nie mogę bez ciebie żyć !

-Tak, tak samo jak nie mogłeś żyć bez Jessiki ?! –Spytała, po czym rozpłakała się i pobiegła przed siebie. Złapałem ją dopiero przed jej nowym mieszkaniem. Przytrzymałem ją i delikatnie ucałowałem jej usta. Nie odepchnęła mnie, lecz wyszeptała.

- Proszę, nie rób mi tego więcej.

            Moje życie, chyba jest najbardziej zakręconym życiem na całej kuli Ziemskiej. Znów jestem z moją małą pięknością i nikogo nie kocham tak jak jej ! Oczywiście jakiś czas po moim pogodzeniu się z Ali, znów pojawiła się Ty, z słowami typu „ Kocham Cię”, „Tak bardzo tęskniłam”, „Zrozumiałam swój błąd” itp, lecz nie dałem się przekabacić i nie udało Ci się zniszczyć mojego, wspaniałego życia !
           
 
Jeszcze raz gratuluję Kasi i bardzo Cię proszę skontaktuj się ze mną szybko :*** Dziękujemy wszystkim 
uczestniczkom, bardzo przepraszam, że tak długo musiałyście czekać na wyniki :c 
 
+ Mam w planach zawieszenie bloga na jakiś czas, ale wcześniej jeszcze dokończę trwające konkursy, soo don't 
worry ;D